[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To byli wspaniali faceci.- Theresa jest ci szczególnie wdzięczna za serdeczne słowa.Zwierzyła mi się,że teraz ma znacznie więcej do opowiedzenia ich dziecku, kiedy dorośnie.- Leahzamilkła na chwilę.- Nie wiedziałam, że jest w ciąży.- Ona sama dopiero się dowiedziała.Ramon nię zdążył.- Jestem pewna, że teraz wie już wszystko - łagodnym głosem rzekła Leah.Gabe mruknął coś niezrozumiałego, co mogło oznaczać zarówno zgodę z jejstwierdzeniem, jak i sceptycyzm.- Co czułaś, kiedy ci powiedziała? - zapytał.- Zdziwienie.Smutek, że będzie musiała wychowywać dziecko sama i żeRamon nie będzie cieszyć się z bycia ojcem.Radość, że zawsze będzie miałacząstkę ukochanego przy sobie.I.- Leah wzięła głęboki oddech - i złość, że ży-cie jest takie niesprawiedliwe.Gabe powoli skinął głową.- Ja czułem to samo.- Naprawdę? Nigdy bym nie podejrzewała.- Naprawdę - zapewnił ją.- Tak samo było przedtem. Do Leah nagle dotarło, że nie jest bez winy.- Byłam tak skupiona na własnym cierpieniu, że nie dostrzegałam twojegobólu - zauważyła.- %7ładne z nas nie potrafiło sobie poradzić ze stratą Andrew.- Gabe westchnął.- Miejmy nadzieję, że wyciągnęliśmy wnioski z popełnionych błędów.- Czułam coś jeszcze - wyznała Leah z wahaniem.-Zawód.- Bo nie możesz zajść w ciążę?- Nie.Z tym się pogodziłam.Czułam zawód, bo mój mąż wiedział, że There-sa spodziewa się dziecka, i mi nie powiedział.Nie musisz mnie chronić.Sama sięz tym uporam.Ich oczy się spotkały.- Jesteś pewna? Po blisko dwóch latach wciąż szerokim łukiem omijasz od-dział położniczy.No tak.- Zgoda, może nie chcę uczestniczyć w ogólnym podnieceniu i radości, alełatwiej by mi było, gdybym była przygotowana na nowinę o dziecku.- Przepraszam.Powinienem był ci powiedzieć.- Wybaczam ci - odparła Leah.- Wracając do There-sy, naprawdę trudno misobie wyobrazić, jak ona wychowa to dziecko sama.Tyle ją czeka problemów,burza hormonów, młodzieńczy bunt, szalone wybryki.Nie będzie łatwo.- Wesprze ją rodzina jej, Ramona, Jack i my wszyscy.Leah podejrzewała, żema na myśli zwłaszcza siebie,szczególnie po tym, co do tej pory zrobił dla przyszłej matki.Pomyślała, żeGabe'a dręczy poczucie winy. - Nie powinieneś się obwiniać, wiesz o tym.- Nie obwiniam się.W każdym razie nie o katastrofę, Kto mógł przewidzieć,że wlecimy w stado tych cholernych ptaków?- A jednak czujesz się odpowiedzialny.- Tak - przyznał.No, nareszcie.- Bo ty się uratowałeś, a on nie? Gabe milczał chwilę.- %7łył jeszcze, kiedy go z Jackiem znalezliśmy - zaczął.- Ratowaliśmy go,błagaliśmy, żeby nie odchodził, ale on.on po prostu zgasł.- Tego mogłam się domyślić, słuchając, jakie koszmary dręczą cię po nocach.Ale uważam, że robisz wiele dobrego.Otworzyłeś specjalne konto dla jegodziecka, na które koledzy wpłacają darowizny, żeby w przyszłości mogło siękształcić, spłaciłeś hipotekę, żeby dziecko miało dom.- Wolałbym go uratować.Intuicja podpowiadała Leah, że to właśnie dlatego Gabe nie może się uwolnićod traumy.- Byliście w dżungli - tłumaczyła - a nie w nowocześnie wyposażonym szpi-talu z oddziałem ratunkowym i chirurgicznym.- Dlaczego właśnie on zginął? Miał dla kogo żyć.A Will? Dlaczego oni, a niemy?- To jedna z tajemnic życia.Byli z nim lekarze i pielęgniarka, kobieta, którago kochała.Skoro nie walczył o życie dla niej, to znaczy, że nie był w stanie, inie powinieneś uważać, że to ty zawiniłeś.Gabe uśmiechnął się do Leah.- Jak na amatorkę, całkiem dobry z ciebie psycholog. - Dziękuję.- Aha, jutro rano wyruszamy.O siódmej.Leah westchnęła.Cały czas miała nadzieję, że Gabe po namyśle zrezygnowałz tej wyprawy.- Czyli jednak jedziemy?- Dlaczego pytasz?- Och, nie wiem.Może dlatego, że przestałeś mówić o wyjezdzie? Myślałam,że zmieniłeś zdanie.- Nie.Sheldon zorganizował to tak, że załadunek odbędzie się dzisiaj, więcjak tylko dotrzemy jutro na lotnisko, samolot wystartuje.- Gabe zamilkł i przyj-rzał się bacznie Leah.- Nie masz ochoty jechać, prawda?- Nie - odparła szczerze.- Dlaczego?- Bo ty jak dawniej rwiesz się do wyjazdu.Wzdrygnęła się.Była pełna złychprzeczuć.Właśnie z powodu jego podróży zaczęli się od siebie oddalać.Ona zo-stawała w domu ze swoimi myślami, podczas gdy on szalał po świecie.- Rwę się? To nie jest odpowiednie słowo.Nie jadę na wakacje.Leah czuła, jak wzbiera w niej złość.- Otóż to.Jedziesz do pracy, a obiecałeś, że z tym skończysz.- Posłuchaj.- zaczął, lecz uciszyła go ruchem ręki.- Wiem, wiem.To tylko trzy dni - mruknęła.- To jest misja dobrej woli [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright 2016 (...) chciałbym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire