[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Gdybyś była kilka lat młodsza, Dorotheo Dunstan, i niebyłybyśmy z wizytą, odesłałabym cię do pokoju bez kolacjii zamknęła na cztery spusty! - Lady Edith ze złości traciła oddech.- Czy uważasz, że Hektor Dashwood zachowałby się jakdżentelmen, gdybym została z nim sam na sam? - szydziłaThea.Jej wewnętrzny demon wyrwał się spod kontroli i nadawał ton rozmowie.- Nie, z tobą nie można się w ogóle porozumieć! - prawiezawyła lady Edith, robiąc przy tym wielce tragiczną minę.- Nieomieszkam powiadomić ojca o twoim skandalicznym zachowaniu.Zobaczymy, co powie.- Zmiem twierdzić, że nic istotnego.- Thea wzruszyła ramionami, natomiast lady Edith w milczeniu zasznurowała usta i podobna do złowrogiej chmury, oddaliła się.Mama z pewnością znajdzie sposób, aby odegrać się na mnie, kiedy tylko wyjedziemy81z Padworth, pomyślała z rezygnacją młoda buntowniczka.Narazie krępuje ją obecność rodziny Schuylerów.Nie tylko lady Edith poczuła przemożną potrzebę odbyciapoważnej rozmowy ze swoją latoroślą.Na dzień przed odjazdem Dunstanów Kate Havilland wezwała do siebie syna.Oczekiwała na niego w pokojach, które zawsze przydzielała jej Torry,gdy u niej gościła.Okna niewielkiego saloniku wychodziły naogród, założony dwieście lat temu, który teraz osiągnął apogeum swojej świetności.Gis zjawił się, jak zawsze elegancki i jeszcze bardziej niżzwykle podobny do ojca.Jego widok przywołał u Kate wspomnienia sprzed ćwierć wieku, kiedy to po raz pierwszy spotkałaRicharda.Cały świat wydawał się piękny i młody i nic nie zapowiadało jeszcze straszliwej wojny, która odmieniła go na zawsze.- Masz do mnie sprawę, mamo?- Tak, musimy porozmawiać, Gis.Skinął głową.Domyślał się, o czym będzie mowa.- Myślę, że wiesz, o co mi chodzi - ciągnęła matka.Tymrazem przeniknęła go łatwo, co ją zaniepokoiło.Zazwyczajzwodził ją z takim samym mistrzostwem, jak robił to z innymi, ale teraz był jak otwarta księga.Zastanawiała się dlaczego.- Chodzi o Theę Dunstan, Gis.Czy zachowałeś sięwłaściwie? - Nie miała zamiaru być aż tak obcesowa, alew Gisie było coś, co ją drażniło i z czym nie mogła sobieporadzić.Tak naprawdę wszystko zaczęło się od chwili, kiedyodkrył prawdę - że ona i Richard byli jego prawdziwymi,a nie przybranymi rodzicami, i że urodził się jako nieślubnedziecko.Wtedy go straciła.Zniknął kochający, szczery chło-82piec, a pojawił się mężczyzna, którego nigdy do końca nie poznała.- Właściwie? - mruknął Gis.- Nie bardzo rozumiem, co maoznaczać to określenie.- Rozbiór logiczny wypowiedzi pozostaw sobie na akademickie ćwiczenia, dobrze? - odparowała ostro.- Doskonalewiesz, o co się pytam.Widziałam, jak ona na ciebie patrzy i jakty patrzysz na nią, pozwalając, żeby liczyła na twoje poważnezamiary.Gis, zrozum, nie można bezkarnie wzniecać nadzieiw tej nieszczęsnej istocie, tyranizowanej przez matkę, od którejjest całkowicie zależna.Dobrze wiesz, że kiedy wyjadą z Padworth, lady Edith znajdzie sto sposobów, aby ukarać córkę zato, co ośmieliła się tu robić.- Skończyłaś, mamo? - zapytał chłodno Gis.- Mogłabym powiedzieć jeszcze coś więcej, ale daruję sobie.- Ton Kate był równie lodowaty.- Dodam tylko, Gis, żezachowujesz się nieuczciwie.Zwodzenie zakochanej dziewczyny, która łudzi się, że może liczyć na wzajemność, i prowokowanie jej matki jest po prostu.- Draństwem? - podsunął.- Mamo, bądz szczera, tak właśnie chciałaś powiedzieć.Jednak nie masz powodu do zmartwienia, bo ja absolutnie nie mam zamiaru skrzywdzić Thei Dunstan,jako że zostawiam to innym - wypalił z goryczą, lecz zaraz sięopanował.- Diana Troy z mężem zjadą tu dzisiaj po południu,w drodze powrotnej do domu.Jutro rano wyjadę, ale nie z nimi.Wiem, że ucieszy cię ta wiadomość.Najpierw zatrzymam sięw Londynie, a potem w Barton Dene, bo muszę w spokoju przygotować się do egzaminów.A potem, kto wie? W każdym raziemożesz pisać do mnie na adres mojego londyńskiego mieszkania.Zadysponuję, aby odsyłano mi korespondencję.Gis nie czuł się w porządku, widząc grymas bólu na twarzymatki, lecz nie mógł pozwolić, by ktoś kontrolował go i dyktował, co ma robić i co czuć.Znajomość z panną Dunstan byławyłącznie jego sprawą.Dręczące go bolesne poczucie, że niemoże pomóc Thei, kontrastowało ze schematycznymi oskarżeniami matki.On miałby poniżyć się do łatwej gry z tą dziewczyną, wykorzystując jej niedoświadczenie i rozkochując jąw sobie!Mój Boże, pomyślał gorzko, gdybym zechciał ją uwieść, jużdawno bym to zrobił.Och, mamo, czemu tak łatwo przykleiłaśmi etykietkę niemoralnego podrywacza.Na każdego psa znajdzie się bat, jak mówią.Ucałował grzecznościowo matkę w policzek i zszedł na dół,rozglądając się za Theą.Od czasu wycieczki do lasu odczuwałniemal dziecięcą radość z każdego spotkania z nią.Znów czułsię jak chłopiec.Grali w krykieta na trawniku, potem uczył jątenisa i pokazywał cenne książki w bibliotece - a wszystko podczujnym okiem lady Edith.Po południu akompaniował Thei nafortepianie.Miała ładny, dobrze wyszkolony sopran, co należałozaliczyć na plus mamusi.Gis przekonał się ostatecznie, że ta nieśmiała dziewczyna jestnieprzeciętnie bystra, inteligentna i wykształcona, a już wcześniej odkrył, że ma ogromne poczucie humoru
[ Pobierz całość w formacie PDF ]