[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. 66Orle brwi Gisa lekko uniosÅ‚y siÄ™ w górÄ™.- NaprawdÄ™? - rzuciÅ‚ nonszalanckim tonem.- Chyba sa­mym faktem swojego istnienia.- Och, myÅ›lÄ™, że czymÅ› wiÄ™cej.- Tom miaÅ‚ poważnÄ… minÄ™.- OskarżyÅ‚ ciÄ™ wszak o tchórzostwo.- Rozumiem, przechodzimy do porzÄ…dku nad moim niepra­wym pochodzeniem - skrzywiÅ‚ siÄ™ Gis.- I sÅ‚usznie, bo cow koÅ„cu jestem winien? A co do tego drugiego.no cóż.-Lekceważąco wzruszyÅ‚ ramionami.Tom zaczÄ…Å‚ siÄ™ Å›miać.- Ach, ty zimny draniu - powiedziaÅ‚ z nie ukrywanÄ… sym­patiÄ….- Powiedz tylko, jak naprawdÄ™ byÅ‚o, a ta menda przesta­nie ci psuć opiniÄ™ u ludzi.- WolÄ™, kiedy robi to za moimi plecami, niż kiedy rzuca mioskarżenia w twarz.A reszta jest wyÅ‚Ä…cznie mojÄ… sprawÄ…, Tom.SwojÄ… drogÄ… jestem ciekaw, kto byÅ‚ tak niedyskretny i zdradziÅ‚ci moje tajemnice? Mój szanowny tatuÅ›, moja kochajÄ…ca mamu­sia czy mój kochany wujo?- Czuwam nad tobÄ… na proÅ›bÄ™ twoich rodziców - odparÅ‚szczerze Tom.- No, proszÄ™ - ton Gisa staÅ‚ siÄ™ cyniczny.- Nie masz niclepszego do roboty, niż pilnować biednego utracjusza, któryuparÅ‚ siÄ™ chodzić wÅ‚asnymi drogami?Moidore nie przejÄ…Å‚ siÄ™ ironiÄ….- Tylko nie zacznij litować siÄ™ nad sobÄ… - zachichotaÅ‚.-WolÄ™, kiedy zachowujesz siÄ™ jak mężczyzna.- To nie litość, tylko praktyczność, Tom - odpowiedziaÅ‚ Gisrównie swobodnym tonem.Już nie musiaÅ‚ trzymać siÄ™ w ryzach.- I nie osadziÅ‚em Hektora siÅ‚Ä… z powodu jego oszczerstw na te­mat mojej wojennej przeszÅ‚oÅ›ci.RozpÅ‚aszczyÅ‚em go na Å›cianie 67z zupeÅ‚nie innych przyczyn, ale o tym wolaÅ‚bym nie mówić.-Przez moment w wyobrazni zamajaczyÅ‚a mu smukÅ‚a sylwetkaThei.- W każdym razie obiecujÄ™, że bÄ™dÄ™ skuteczniej panowaÅ‚nad sobÄ….A teraz lepiej już pójdÄ™.Diana czeka na mnie, a ostat­nimi czasy staÅ‚a siÄ™ bardzo niecierpliwa.- Dziwisz siÄ™? - Tom znów spoważniaÅ‚.- Latka lecÄ… i ko­biety stajÄ… siÄ™ nerwowe.Kiedy siÄ™ ożenisz, Gis?UdaÅ‚, że nie rozumie, o co chodzi przyjacielowi.- Z DianÄ…? Przecież ona jest mężatkÄ….- Stary, powinieneÅ› być politykiem.- Tom z rezygnacjÄ…machnÄ…Å‚ rÄ™kÄ….- Z takim talentem do zaciemniania spraw miaÅ‚­byÅ› szansÄ™ na premiera.- Boże broÅ„! - Gis komicznie wywróciÅ‚ oczami.WreszciemiaÅ‚ znów dobry humor.- Mam inne plany życiowe - oÅ›wiad­czyÅ‚.Moidore na wszelki wypadek nie pytaÅ‚ już o nic wiÄ™cej.To byÅ‚o do przewidzenia, że ani moja akcja, ani wyrazne ostrze­Å¼enie Toma Moidore'a nie uciszÄ… Hektora, dumaÅ‚ Gis, jadÄ…c z po­wrotem do Padworth, a w istocie do Thei.Kiedy tego dnia zszedÅ‚wczeÅ›nie rano na posiÅ‚ek, majÄ…c nadziejÄ™, że uniknie spotkania zHektorem, jego adwersarz, niestety, byÅ‚ już w jadalni.Uprzejme  DzieÅ„ dobry" Gisa skwitowaÅ‚ chÅ‚odnym skinie­niem gÅ‚owy.Havilland zamówiÅ‚ sobie solidne Å›niadanie i spo­strzegÅ‚, że Dashwood pije tylko czarnÄ… kawÄ™.Poranna gazetależaÅ‚a przed nim, lecz nawet jej nie otworzyÅ‚.Zamiast tego przy­siadÅ‚ siÄ™ do Gisa i oÅ›wiadczyÅ‚:- PodaÅ‚em ci wczoraj rÄ™kÄ™ tylko dlatego, żeby uspokoićMoidore'a.- Rozumiem - odparÅ‚ uprzejmie Gis.- Ja kierowaÅ‚em siÄ™dokÅ‚adnie tymi samymi wzglÄ™dami. 68- Pewnie myÅ›lisz, że jesteÅ› cholernie sprytny, Havilland?- Nie, mój drogi - zaprzeczyÅ‚ Gis, atakujÄ…c jaja na bekoniez zapaÅ‚em, który zirytowaÅ‚ Hektora.- Ja nie myÅ›lÄ™, ja to po pro­stu wiem.- Tak? W takim razie z pewnoÅ›ciÄ… również wiesz, że jesteÅ›zÅ‚odziejem - wycedziÅ‚ Hektor.- DomyÅ›lam siÄ™, kto wykradÅ‚ li­sty Sophie, choć nie mogÄ™ tego udowodnić.Wiem również, dla­czego to zrobiÅ‚eÅ›.Nie trzeba byÅ‚o Einsteina, żeby do tego dojść, pomyÅ›laÅ‚ zpogardÄ… Gis.Skoro nie mogÅ‚a to być sama Sophie, jej mamaalbo tata, drogÄ… eliminacji pozostaÅ‚ tylko on.- ZostaÅ‚eÅ› okradziony? - zagadnÄ…Å‚ z niewinnÄ… minÄ….- W ta­kim razie współczujÄ™.- Mam gdzieÅ› twoje współczucie, Havilland! Jeszcze mi za­pÅ‚acisz za te listy, bo cholernie wiele straciÅ‚em przez twojÄ… kra­dzież.Gdybym tylko miaÅ‚ dowody, nasÅ‚aÅ‚bym na ciebie policjÄ™.Gis zaczynaÅ‚ mieć tego serdecznie dosyć.- Lecz ich nie masz, wiÄ™c nie mamy o czym dyskutować -uciÄ…Å‚ zniecierpliwionym tonem.- MuszÄ™ ci powiedzieć, Hek­torze, że jesteÅ› nudny, nieznoÅ›nie nudny.MyÅ›lisz tylko o jed­nym, jak zwalić na mnie winÄ™ za wÅ‚asnÄ… niedbaÅ‚ość.Lepiej, za­miast gadać, wstawiÅ‚byÅ› mocne zamki w Mereside.Przez moment Gis obawiaÅ‚ siÄ™, że Hektor znów wybuchnie.Nie rozumiaÅ‚, dlaczego Dashwood aż tak bardzo go nienawidzi.Nie wiedziaÅ‚, że niedoszÅ‚y narzeczony Thei, w przerwie pomiÄ™­dzy jego wizytami w Poyns, wyznaÅ‚ miÅ‚ość Dianie i dostaÅ‚ bÅ‚y­skawicznego kosza wraz z brutalnym komentarzem, jak nÄ™dzniew porównaniu z Gisem prezentujÄ… siÄ™ jego mÄ™skie walory.Moż­na tylko sobie wyobrazić, co czuÅ‚ Hektor, gdy zrozumiaÅ‚, że za­raz po wÅ‚amaniu brat na pewno pojechaÅ‚ do Sophie i zapewniÅ‚ jÄ…, że problem, który spÄ™dzaÅ‚ jej sen z oczu, zostaÅ‚ raz na zawszerozwiÄ…zany.- Przepraszam, ale muszÄ™ już iść - powiedziaÅ‚ Gis, wstajÄ…c.- Mam jeszcze sporo listów do napisania.- Nie usÅ‚yszaÅ‚ odHektora słów pożegnania.Listy byÅ‚y tylko pretekstem, ale pisanie - nie.Gisowi, w tra­kcie filozoficznej lektury Bertranda Russella, przyszÅ‚a do gÅ‚owybardzo ciekawa teoria na temat natury prawdy i zapragnÄ…Å‚ jaknajszybciej przedstawić jÄ… staremu Dunstanowi. ROZDZIAA CZWARTY- Czy ty mnie sÅ‚uchasz? Powtarzam: stanowczo sobie nieżyczÄ™, abyÅ› włóczyÅ‚a siÄ™ po ogrodzie z mÅ‚odym Havillandem,kiedy dziÅ› tu wróci, rozumiesz?- Tak, mamo - przytaknęła córka znużonym tonem.- Obie­cujÄ™, że nie bÄ™dÄ™ przebywaÅ‚a w ogrodzie wyÅ‚Ä…cznie w towarzy­stwie Gisa.- Nie chodzi o to, abym coÅ› miaÅ‚a przeciwko jego matce -dodaÅ‚a lady Edith znaczÄ…co.- Wyobrażam sobie, jakich zgryzotmusi jej przysparzać taki syn.OsobiÅ›cie nigdy bym siÄ™ nie zde­cydowaÅ‚a na adopcjÄ™.Jej córka, ubrana bardziej elegancko niż zwykle i z wÅ‚osamiupiÄ™tymi nieco luzniej, niż lady Edith uważaÅ‚a za stosowne,siÄ™gnęła po parasolkÄ™.MajÄ…c jeszcze w uszach uwagi matki, ze­szÅ‚a do holu.Tam, nie czekajÄ…c na lady Edith, ruszyÅ‚a przezuchylone szklane drzwi na taras, a potem zeszÅ‚a po kamiennychschodach ku Å›cieżce wiodÄ…cej do stajni, obecnie sÅ‚użącej rów­nież za garaż, dowiedziaÅ‚a siÄ™ bowiem od Hainesa, szoferaLongthorne'a, że mÅ‚ody pan miaÅ‚ lada chwila nadjechać.W stajni i garażu trwaÅ‚a bezustanna krzÄ…tanina.Z caÅ‚Ä… pew­noÅ›ciÄ… nie byÅ‚o to odpowiednie miejsce dla eleganckich, mÅ‚o­dych dam.Thea zÅ‚ożyÅ‚a parasolkÄ™ i zaczęła krążyć wokół ob­szernego dziedziÅ„ca.Haines, z nieco kpiÄ…cÄ… minÄ…, przyglÄ…daÅ‚ 71siÄ™ jej spod oka.W drugim koÅ„cu widać byÅ‚o Å‚ukowatÄ… bramÄ™,przez którÄ… wyprowadzano kilkanaÅ›cie koni na wybieg.Gerardnie miaÅ‚ stajni wyÅ›cigowej, ale byÅ‚ zapalonym jezdzcem, po­dobnie jak jego małżonka, lady Torra.Natomiast Kate żywiÅ‚ado koni mieszane uczucia, gdyż jej pierwszy mąż, Justin, hra­bia Otmoor, zginÄ…Å‚ w wypadku na polowaniu, za to drugi mąż,sir Richard Havilland, byÅ‚ mistrzem w sporcie jezdzieckim,podobnie zresztÄ… jak we wszystkich dziedzinach, które upra­wiaÅ‚ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire