[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tym razem się nie uśmiechnął.- Twoja krew.On jest w twojej krwi.Każdy awatar zostawia w skórze, którą zamieszkuje, swojeznamię, charakterystyczne tylko dla nas.To znamię jest.w tobie.Czuję je.- King przyciągnął mnie dosiebie gwałtownie.- Nawet ja nie odważyłbym się majstrować w twoim rodowodzie.- Ty zamierzałeś mnie zabić.- Zmierć jest bezpieczniejsza od alternatyw - szepnął.- On cię zmienił i przez to stałaś się nietykalna.Ale to znaczy, moja pani, że teraz jesteś więcej warta żywa.Kiedy inni cię zobaczą, kiedy się przekonają,co zrobił Stary Wilk, wściekną się i zemszczą na nim.Będzie cierpiał gorzej niż Ahsen.- Kochałeś ją - stwierdziłam obojętnym tonem.- To dlatego nienawidzisz Jacka.Pchnął mnie tak, że wpadłam w tłum tańczących.Nikt nawet nie pisnął.- Skoro nie mogę czegoś dostać, muszę wymyślić sposób, żeby to sobie wziąć - oświadczył miękko.- Masz w tym wprawę - sarknęłam, wskazując na kołyszących się ludzi, którzy w całkowitymmilczeniu przesuwali się po wyrytych w posadzce ścieżkach labiryntu.- Niejedno już sobie wziąłeś.148 - Niczego nie brałem - zaprzeczył i zrobił taki ruch, jakby zamierzał się odwrócić.- To.zostało mipodarowane.I ta moja świątynia.A zrewanżowałem się, dosyć hojnie.Magia.Mniej zwyczajnaegzystencja.Zdziwiłabyś się, ilu pożąda tych tak prostych rzeczy.Widziałam dorosłych mężczyzn i kobiety, którzy pili krew i unikali światła dziennego, sądząc, żedzięki temu staną się wampirami.Spotkałam osoby praktykujące czarną magię lub głęboką medytację wposzukiwaniu ponadnatu-ralnych mocy.New Age panoszyło się wszędzie, nie wspominając już oposzukiwaczach UFO.Zresztą taką samą ucieczką co fantazjowanie o nadludzkiej sile było uganianie sięza władzą i bogactwem.Więc nie, to mnie nie dziwiło.Ale przerażał fakt, że to takie proste.- Walczyliśmy na wojnie - ciągnął King, sprawiając wrażenie, jakby mówił do siebie.-Wybudowaliśmy więzienie.Wszystko dla tego klejnotu, dla tej słodkiej wyspy, żeby ratować siebie iludzi, którzy traktowali nas jak bogów.Ale oni o nas zapomnieli, kiedy już przestaliśmy być impotrzebni.Strącili nas z piedestału.Wybudowali ten swój żelazny świat.I dlatego teraz odbieram co domnie należy, bo takie moje prawo.Prawo tego, kto ich stworzył.- Popatrzył na mnie twardo.- Labiryntnie odrzuci mnie po raz drugi.Klasnął w dłonie, a tancerze się rozstąpili.Zobaczyłam ojca Lawrence'a, klęczał, trzymając się za serce.Nephele stała za nim z rękoma ułożonymi na jego głowie.Rzuciłam się w ich stronę, ale mniezatrzymano.Tancerze.Palcami silnymi jak stalowe supły.- Nie rób mu krzywdy - krzyknęłam.- On jest tylko ciałem - odparł King.- Którego potrzebuję.Chyba że otworzysz dla mnie Labirynt wzamian za to, że zostawię księżulka w spokoju.- Uśmiechnął się, widząc moje wahanie.- Wiedziałem, żetego nie zrobisz.Spojrzał na Lawrence'a i w tej samej chwili przez powietrze przeleciał jakiś prąd.Ksiądz odrzuciłgłowę w tył i zawył.Teraz, krzyknęłam w myślach, desperacko próbując wyszarpnąć się z uścisku przytrzymujących mnierąk.Do cholery, teraz.Ojciec Lawrence przestał się wydzierać, choć jego ciało straszliwie się trzęsło, a głowa opadła na ręceNephele.Kobieta z łagodnym uśmiechem wbiła palce w policzki i czoło księdza.Spod jej paznokcitrysnęła krew.Mister King ruszył w kierunku klęczącego, wymachując rękoma jak dyrygent.Opalonaskóra na dłoniach ojca Lawrence'a zafalowała.Wrzasnęłam na awatara i rzuciłam się ku niemu, a razem ze mną chłopcy.Moja wytatuowana skórazrobiła się tak gorąca, że ci, którzy mnie trzymali, krzyknęli.Parzyli sobie ręce o moje płonące ubrania.149 Znów się szarpnęłam i tym razem nikt mnie już nie złapał.Pod sercem poczułam wreszcie drgnięciebudzącej się ciemności.King odwrócił się do mnie, a ja, korzystając z okazji, walnęłam go pięścią w twarz.Zmiażdżyłammaskę.Okazało się, że nie była z drewna, tylko z kości i wyrastała z twarzy.Kingiem zarzuciło, ale niepadł na ziemię.Chwyciłam go za włosy, a drugą ręką za gardło, wbijając palce w tętnicę.Narastało wemnie uczucie głodu.Miało posmak śmiechu.Ciało Kinga, twarde i gładkie jak marmur, zaczęło się palićod gorąca wytwarzanego przez chłopców.Nie krzyczał.Nie miał zakończeń nerwowych.Ale z kącików oczu wyciekła krew i choć na początkupatrzył na mnie wyzywająco, a nawet z cieniem znudzenia, chwilę potem to się zmieniło.Gdy zajrzał migłęboko w oczy.Patrzył, nie mrugając, aż nagle w jego spojrzeniu pojawił się strach, tak gęsty, że dałobysię go ciąć nożem.Czyjeś ręce próbowały odciągnąć mnie od Kinga.Wiele szarpiących dłoni.Nic jednaknie mogło mnie powstrzymać.Wszystko, co się ze mną zetknęło, zaczynało płonąć.j King nadal się namnie gapił.- A ty myślałeś, że kto zabił Ahsen? - spytałam.Ciem- | ność we mnie robiła się coraz bardziejżywotna.Awatar zaniechał walki, a gdy zbliżyłam się do niego na tyle blisko, że ustami prawie dotykałam jegopoliczka, szarpnął się w tył przerażony tym, co rosło w moich kościach i krwi.Rozprzestrzeniało siępowoli, lecz sukcesywnie, jak wzbierające morskie fale: ciepłe, oblane blaskiem księżyca.Zamknęłamoczy, bo już ich nie potrzebowałam.Wyczuwałam każdy oddech, każde uderzenie serca wokół mnie.Tancerze stali się tylko ciałem, szkieletem i krwią -życie z nich wyciekało; ulatywało przez porowatąskórę niczym rzeka.Czułam to.Dotykałam ich.myślą.Czułam też szept iluzji; ciche mamrotanie kamiennych ścian świątyni, która była jedynie wytworemwyobrazni, produktem umysłu Kinga, tak jak on zalatującym miałkością i zgnilizną.Godna pożałowaniakreatura [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire