[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- %7łycie pokazało,że bardzo się mylił, i obecnie stawia w swojej hierarchii normańskie kobiety zarazpo aniołach.- Co ty tam opowiadasz o kobietach? - włączył się do rozmowy lord Lloyd, bominstrel właśnie zakończył niezwykle długą balladę.- Opowiadałem lady Roslynn, że bardzo lubiłeś moją matkę.- Wszyscy ją lubili.Była piękną kobietą.A jaki miała charakter! Od jednegojej spojrzenia miałeś ochotę schować się pod ziemię.- Z westchnieniem pokręciłgłową.- Bardzo mi jej brak! - Zaraz jednak uśmiech wrócił mu na twarz.- Co tam,nie smućmy się.Ona na pewno cieszyłaby się z dzisiejszej uroczystości.A skoro otym mowa, to przypomniał mi się ślub twoich rodziców, Madoc.Cóż to były zaczasy! Nie trzezwiałem przez tydzień, chyba że akurat złapałem jakąś pannę, a to sięzdarzało.%7ładna jednak nie dorównywała ci urodą, milady, mimo że były walijskimipięknościami.Oczy mu się skrzyły, lecz mimo to znowu westchnął.- Ech, byłem wtedy młodszy i szybszy.Dziś nie dogoniłbym już żadnej panny.79SR- Chyba że panna byłaby chętna - wtrąciła Roslynn, usiłując podchwycićżartobliwy ton.- Z pewnością nie jestem jedyną kobietą, która uważa, że wciąż niemusisz się wstydzić postury, panie.- Bez żartów, proszę! Pochlebstwo umiem rozpoznać na tysiąc kroków! -oznajmił głośno Lloyd, choć twarz mu się rozpromieniła.Spojrzał radośnie naMadoca.- Popatrz, bratanku, jakie dobre serce ma twoja wybranka.Od razu po-czułem się prawie tak młody jak ty.- Może powinienem ostrzec służące, żeby szybko się przed tobą pochowały.-Madoc udał wystraszonego.- Spróbuj - odparł wyzywająco Lloyd.- Jeśli twoja pani małżonka ma rację,znajdą się takie, co nie usłuchają.- To znaczy, że wkrótce możemy tu wyprawić następne wesele.- Nawet o tym nie myśl! - zawołał Lloyd.- Nie jestem taki jak ty.Niemógłbym dochować wierności jednej kobiecie.Jak tu zresztą przysięgać niewieściewierność, skoro wiesz, że to niemożliwe.Nie, to stanowczo nie dla mnie.Roslynn upiła łyk wina.Ulżyło jej, gdy usłyszała, że Madoc nie należy domężczyzn, którzy biorą sobie kochanki, ale słowa Lloyda ją zasmuciły.Jeśli Madoctak kochał pierwszą żonę, że od czasu jej śmierci z nikim nie dzielił łoża, to jak onamogła zająć miejsce tej kobiety w jego sercu i w życiu? Może nawet nie wartopróbować.Przy wejściu do wielkiej sali rozległo się klaskanie, a gdy Roslynn odwróciłagłowę, zobaczyła, że do podwyższenia zbliża się siwowłosy mężczyzna w zielonejtunice, niosąc harfę.- O, jest Ianto! - ucieszył się Lloyd.- Najlepszy bard Walii.Już myślałem, żenigdy nie dojedzie.- Zerwał się z krzesła.- Miejsce dla Ianto! - krzyknął donośnie.Bard z uśmiechem skłonił się przed Madokiem i jego żoną, a tymczasemsłużba pospiesznie sprzątała ze stołu resztki tarty owocowej i pieczonychkasztanów.Bardowi podsunięto stołek, na którym rozsiadł się wygodnie.80SRNie od razu zaczął grać.Najpierw przyjrzał się Roslynn w bardzo niepokojącysposób i lekko przebiegł palcami po strunach, jakby je pieścił.Zaintrygowana zwłoką i zakłopotana oględzinami Roslynn pochyliła się doMadoca i spytała szeptem:- Na co on czeka?- Zastanawia się, która pieśń najlepiej nadaje się dla oblubienicy.Roslynn nie dodało to otuchy, tym bardziej że bard nadal rozmyślał.W końcu jednak uderzył akord i zaczął śpiewać po walijsku.Większośćobecnych zareagowała uśmiechem, a niektórzy nawet zasłonili usta ręką, tłumiącgłośną radość.Madoc siedział jednak niewzruszony, a ochmistrz wydawał się wręcz ponury.Zakłopotana reakcjami ludzi Roslynn zerknęła na Lloyda i przekonała się, żerównież on broni się przed wybuchem wesołości.Cóż to za pieśń wybrał bard?- Czy mogę spytać, o czym śpiewa ten człowiek? - zwrócił się do Madoca lordAlfred, najwyrazniej także pełen podejrzeń.- O syrenie i śmiertelnym człowieku, który ją pokochał - odparł Madoc.- Zliska sprawa - życzliwie podpowiedział Lloyd z błyskiem w oku.- On poprostu nie może jej utrzymać, kiedy.Madoc gwałtownie odsunął krzesło.- Teraz pan młody zaśpiewa dla swojej oblubienicy - zapowiedział.- W jejwłasnym języku, żeby mogła zrozumieć.Roslynn się zarumieniła i choć nie powiedziała ani słowa, była wdzięcznaMadocowi, że stanął w obronie jej godności
[ Pobierz całość w formacie PDF ]