[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nikt inny by jej nie zrozumiał.Marydoskonale mogła sobie wyobrazić, jak wszyscy znajomi wyrzucają jej głupotę,straszą, potępiają, ale przecież nie Georgeanne.Nie najserdeczniejsza przyjaciółka!- Dzieci? Temu człowiekowi przyznano opiekę nad dziećmi?- Nad trojgiem.- Boże święty! - wyszeptała Georgeanne wcale nie modlitewnym tonem.Amoże jednak było to jakieś rozpaczliwe błaganie?- Proszę cię, Georgeanne - powiedziała Mary, biorąc ją za rękę i ściskającmocno obiema dłońmi.- Ciesz się moim szczęściem! Dobry, uczciwy człowiekchce się ze mną ożenić.- P.przecież go wcale nie znasz!- Ależ znam! Korespondowaliśmy ze sobą.- Mary przerzucała listy.- Chyba niezbyt długo, bo wspomniałabyś o nim już wcześniej.Jak możesznawet myśleć o takim szaleństwie? To wcale do ciebie nie podobne! Słowawystrzeliły jak kapiszony z dziecinnej zabawki: szybko, głośno, nagląco.- Wyjdę za niego - oświadczyła Mary z godnością.- Czy komuś jeszcze o tym wspomniałaś? Czy nie uważasz, że lepiej było siękogoś poradzić? Mary, proszę cię, zastanów się poważnie! Jesteś teraz wytrąconaw równowagi.Straciłaś w tym roku matkę.Wiem, że śmierć Clintona też była dlaciebie strasznym ciosem.Rozumiesz chyba, że ten pomysł.poślubienia kogoś,kogo nie widziałaś nigdy w życiu.przyszedł ci do głowy tylko dlatego, żestraciłaś Savannah i Clintona.Czujesz się rozbita, masz w głowie zamęt, to właśnie pod wpływem tych ciosów.Nie jesteś teraz sobą!- Doskonale wiem, co robię.- Niemożliwe! - protestowała Georgeanne - Inaczej nigdy byś nie przyjęła.takich dziwacznych oświadczyn!- Jeszcze ich nie przyjęłam.To znaczy, jeszcze go o tym nie powiadomiłam.Georgeanne na sekundę zamknęła oczy.- Dzięki Ci, Boże! - szepnęła.- Nie możesz opuścić Petite, Mary, po prostunie możesz! Cóż ja bym bez ciebie zrobiła?- Dasz sobie radę.Jak zawsze.- Ale to takie do ciebie niepodobne!Reakcja przyjaciółki zastanowiła Mary.Zburzyła pewność, którą przedtemMary tak się upajała.Słysząc własny głos, opowiadający prosto z mostu, cozamierza uczynić, poczuła nagle, że wszystko to jest niedorzeczne! Absurdalne igłupie.A jednak pragnęła wyjść za Travisa Thompsona, pragnęła tego bardziej niżczegokolwiek w życiu.- Travis poprosił mnie, żebym do niego zadzwoniła, gdy podejmę decyzję.- I jeszcze nie zatelefonowałaś do niego?- Jeszcze nie - potwierdziła Mary.Starała się myśleć jasno, rozważyćlogicznie swą decyzję, obiektywnie zbadać wszystkie plusy i minusy.Nie upierałasię dłużej przy cukierkowej małżeńskiej idylli, której obraz wylągł się w jej mózgu.Dobrze wiedziała, czego chce i co ją czeka.Teraz nie była pewna, czy wizyta u Georgeanne jest pomyłką, czy teżnajrozsądniejszą rzeczą, jaką uczyniła.Sięgnęła po mrożoną herbatę i wypiła łyczek.Przypomniała sobie przy tymdrzwi lodówki w domu Georgeanne.Serce jej się ścisnęło: poczuła tak silnątęsknotę za własną rodziną, że omal nie wybuchnęła płaczem.Mary uświadomiła sobie ze smutkiem, że przez wszystkie lata ich przyjazni Georgeanne McKay wcale jej nie znała.Jej życie było tak bogate szczęśliwe, że niemogła zrozumieć, czym jest dla Mary egzystencja w jałowym, przesadnieschludnym świecie samotności.Przyjaciółka, od szkoły średniej otoczonaniezmienną miłością i pożądaniem ukochanego mężczyzny, nie miała pojęcia, co toznaczy być trzydziestodwuletnią starą panną.Reakcja Georgeanne byłazdecydowanie egocentryczna.Nie potrafiła docenić, ile znaczyła propozycjaTravisa dla kogoś takiego jak Mary.W zasięgu ręki Mary znalazła się jedyna szansa - być może nawet naszczęście małżeńskie? Były także dzieci, małe, osierocone dzieci, które jejpotrzebowały.Po raz pierwszy od wielu lat zbudziła się w niej nadzieja - i było to,do diabła, sto razy lepsze niż wypełnianie pustki życia spłowiałymi marzeniami!W porządku.Mary sama gotowa była przyznać, że decyzja poślubienia kogośzupełnie obcego to czyn desperatki pozbawionej wszelkiej nadziei.I co z tego?Przecież przez te wszystkie lata dławiła w sobie właśnie rozpacz.Była już chora odudawania, że wcale tak nie jest.Dość już miała ciągłego wmawiania sobie i innym,że niczego jej w życiu nie brakuje.Georgeanne musiała wyczuć jej nastrój, bo westchnęła głęboko.- Niepowinnam była podchodzić do tego tak sceptycznie.Kto wie, twój kowboj możeokazać się kimś.wspaniałym.Mam nadzieję, że zasięgnęłaś o nim jakichśinformacji? Wiesz, że nie jest niezrównoważony psychicznie, nie siedział wwięzieniu - różne takie sprawy, o których powinno się wiedzieć.- Nie muszę niczego sprawdzać - odparła wojowniczo Mary.Terazprzyjaciółka kwestionowała w dodatku jej zdolność oceniania ludzkich cha-rakterów!Georgeanne robiła się coraz bardziej zaniepokojona.- Proszę, powiedz, że to tylko niemądry żart! Nie zamierzasz przecieżnaprawdę tego zrobić, Mary? - Owszem, wszystko wskazuje na to, że wyjdę za Travisa.- Mary musiałaprzyznać, że słowa Georgeanne dały jej do myślenia.Jeśli chodzi o wstrzymaniesię, póki nie  sprawdzi Travisa, jak jej radziła Georgeanne, Mary nie uważała tegoza konieczne.Jeżeli władze stanowe uznały, że nadaje się on na opiekuna trojgadzieci, nie mógł mieć wiele na sumieniu.Intencje Georgeanne z pewnością były jak najlepsze, ale po raz pierwszyMary poznała tę stronę jej osobowości, o której dotąd nie miała pojęcia.Co się zaśtyczy wyjścia za Travisa, Mary podjęła już decyzję.- Jak możesz w ogóle myśleć o poślubieniu mężczyzny, z którym się ani razunie spotkałaś? - Georgeanne sięgnęła po mrożoną herbatę tak energicznie, że płynchlupnął ze szklanki.Upiła łyczek i odstawiła ją ze stukiem na stolik ze szklanymblatem.- Jestem potrzebna jemu i dzieciom.To mi wystarczy.Wiem, że nie jesteś wstanie pojąć, co to znaczy być komuś potrzebną - odparła Mary ze smutkiem.- Zupełnie cię nie poznaję.Mary, zupełnie nie poznaję! Zawsze byłaś takarozsądna! Przeczucie mówi mi, że to się zle skończy.Czy naprawdę masz zamiarprzenieść się na drugi koniec Stanów, żeby wyjść za pastucha?!- Dlaczego nie?- Bo [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire