[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tego dniagłowę miała ciężką od zmartwień, nigdy jakoś nie potrafiła radzić sobie z wieloma problemami naraz.Na szczęście było mnóstwo praktycznych spraw do załatwiania, co najmniej setka ludziprzybyła na probostwo, do pięknego salonu, do biblioteki pastora, tłum gromadził się w sieniach, anawet w starej izbie.Mężczyzni tłoczyli się na podwórzu przy ganku, nie mając odwagi wejść doeleganckich pomieszczeń plebanii w swoim ordynarnym, drewnem podbitym obuwiu.Pomachała im ręką, wołając, że zaraz przyniesie coś także dla nich.Bywało, że stypa mogła się okazać bardzo wesołym wydarzeniem, nierzadko organizowanomuzykę i tańce, gdy tylko zmarły spoczął w Panu i został złożony w ziemi.Tym razem jednakodeszła sama pastorowa i nikt podobnych rozrywek nie oczekiwał.Wszystko powinno się odbyćstatecznie, solidny poczęstunek i słowo Boże.Pastor umiał się postawić, kiedy tego od niegowymagano, ale trzymał się mocno licznych niepisanych zasad, jeśli chodzi o sprawy moralności i oto, co przystoi.Nikt się nawet nie domyślał, co krąży po głowie Mogensa, kiedy siedział w swoim fotelu wbibliotece i kiwał głową przechodzącym obok gościom.Dziękował za kondolencje, z tym i owymzamienił parę słów.Zledził wzrokiem szwagra o ptasim profilu, który krążył po pokojach,przyglądając się uważnie srebrom, książkom i obrazom.Jego małżonka dyskretnie dotykałagrubymi palcami a to brokatowych zasłon, a to obrusów, jakby sprawdzając, ile mogą być warte.Dostrzegał Evena i Tulvę Solgarden oraz ich dwóch synów, zwłaszcza starszy zwracał uwagępastora.Even - Olai, zdaje się.Udało mu się wprowadzić Marię do kąta i popisywał się teraz przednią.Pastor widział, że dziewczyna zasłania usta dłonią, tłumi śmiech; odsuwała się od niego, jakbysyn Solgardenów mówił coś nieprzystojnie zabawnego.A to łobuz!Pastor Mogens - czuł narastającą irytację, co sobie ten parobek wyobraża, stoi tu i szczerzyzęby do najbardziej wartościowej panny w parafii!Uczennica pastora, oddana nauce i wiedzy!To on sam przez ostatnie cztery lata ją formował, niczym miękka glina uzyskiwała pod jegozręcznymi palcami dojrzałość.Cóż, aż tak fizyczne porównania nie są może najstosowniejsza,pastor nigdy nie dotknął jej inaczej, niż gładząc po ojcowsku włosy lub całując lekko w policzek.Wostatnich czasach jednak jego myśli zbyt często wymykały się spod surowej kontroli, a potemmusiał błagać Boga o wybaczenie podczas spędzanych samotnie w kościele nocy.Nieczyste myśli o Marii nawiedzały go od pewnego wiosennego dnia, blisko pół roku temu.Dziewczyna stała się naprawdę cudowna!Ale najwspanialsze ze wszystkiego jest to, że ta istota za nim podąża, jest jego następczyniąi jedyną kobietą, jakiej kiedykolwiek okazywał szacunek oraz zainteresowanie.A z drugiej strony, jej myśli od dłuższego czasu otwierają przed nim nowe horyzonty.Jejmądre pytania oraz inteligentne odpowiedzi dają mu głębokie zadowolenie które z całą pewnościąmożna nazwać duchowym.Maria opanowała teraz zarówno łacinę, jak i język duński, sprawiało muradość, że kształtuje ją na wyjątkową kobietę, osobę, która mogłaby zrobić furorę nawet wnajwytworniejszych cudzoziemskich salonach.To wszystko by przepadło, zniknęło, gdyby pozwoliła się omamić prostemu wiejskiemuchłopakowi! Cóż za żałosna gra!Nie wolno do tego dopuścić!Wyglądało na to, że Maria z oddali i poprzez oddzielający ich tłum odczuła irytację pastora,bo wyrwała się przejętemu adoratorowi i podeszła do Mogensa z tacą pełną owsianych ciasteczekoraz smarowanych masłem żytnich podpłomyków.- Drogi przyjacielu, jak się czujesz w tych smutnych chwilach?Troskliwie pogłaskała jego zgarbione ramiona i podsunęła ciastko.Twarz Mogensa rozjaśniła się.Jak dobrze widzieć wpatrzone w siebie ciepłe oczy Marii!Jej twarz, piękne rysy, złociste włosy wijące się delikatnie na skroniach i nad uszami.Pastor westchnął ciężko, co ona odebrała jako wyraz wielkiego smutku i bólu.- Dziękuję, Mario, za dobre słowo.Nie wiem doprawdy, jak się teraz potoczy moje życie.Gdyby nie ty.- Chciałabym na zawsze zostać twoją przyjaciółką, wiesz o tym.Może zdołam też pomócCecilii - westchnęła Maria.Córka pastora często była nazywana Cecilią.Mogłyby bowiem wynikać nieporozumienia,gdyby obie dziewczyny używały imienia Maria.Zmarła pastorowa co prawda również nosiła imięCecilia, ale to nie miało akurat wielkiego znaczenia, nikomu by przecież nie przyszło do głowyzwracać się lub mówić o niej po imieniu.Mogens Skanke ponownie skulił się w fotelu, kiedy Maria odeszła, by dojrzeć, czy wszyscygoście mają co jeść i pić.Zatrzymywano ją często, wielu chciało z nią rozmawiać, podziękować zaprzysługę, zapytać o radę w trudnej sprawie.Maria, wychowanka kata, zajmowała we wsi pozycję, jakiej przed nią żadna kobieta nieosiągnęła.Ludzie mieli do niej zaufanie, czy to chodziło o chorobę, czy o cierpienia duchowe
[ Pobierz całość w formacie PDF ]