X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Przepraszam, przerwał Nabob biorąc kluczyki, na wszelki wypadekpoliczymy, bo jestem bankierem hrabiego, a szczęście bywa kapryśne.Aria dodając odwagi, spojrzała na przybyłego ognistym wzrokiem, jakby gobłagała, żeby skarcił moje zuchwalstwo.Było trzydzieści kilka tysięcy w kupcemojej.Sumka wcale przyzwoita.Trzymałem się na wodzy, ażebynajzupełniejszą okazywać obojętność.Tassowałem karty z krwią zimną.Wlasch liczył.Za pozwoleniem, dodał, los tak zrządził, żeś hrabia z żartu zrobiłstawkę serjo, na ten raz niech się ona trzyma  lecz ktokolwiek wygra czyprzegra  na tem koniec.Aria mi szydersko spojrzała w oczy.Uśmiechnąłem się.Parfaitement.Stefanbojazliwy jak hreczkosiej, ażeby nie patrzeć na ciągnięcie, które go drażniło,poszedł i siadł na kanapie opodal.Aria oparła się nad stolikiem.Popola zkapeluszem w ręku, dwa palce drugiej w kamizelce, doskonale grał milionera,któremu wygrana lub przegrana żadnej nie czyniła różnicy.Ja w takich razachstanowczych gdy o honor idzie, je rendrais des points a n'importe qui, byłembryłą lodu.Podałem karty do zdjęcia hrabiemu, który obojętnie kilka z nichzebrał i położył.Zacząłem ciągnąć.Karta była ciemna  milczenie.Ciągnę nie wiedząc o jaką idzie, pomalutku, z uwagą. Popola miał już jednąrękę wyjętą, z kamizelki i położoną na stole, jakby się gotował ściągnąć stawkę.Po pięciu abcugach, patrzę, ręka konwulsyjnie mu leciuchno drgnęła i ze stołuznikła.Podniosłem oczy, hrabia mi się skłonił i od stolika odstąpił.Podniosłemtajemniczą kartę, była to dama pikowa, która w drugim abcugu przyniosła miprzyzwoitą sumkę.Błogosławiony wieczór! Przeszło po mnie jakieś ciepłoożywcze, ale karty położyłem obojętnie.Aria odskoczyła od stolika, Nabobposzedł do kasy.Ja  ponieważ było wolno  zapaliłem cygaro i wstałem. Hrabia zkąd przybywa? Z Romanii, z Włoch, rzekł wesoło, u nas już jest zbyt gorąco.Panowiejezdzicie do nas się odegrzewać, my do was przybywamy się studzić. Myśmy hrabiego czekali od kilku miesięcy, podchwyciła Aria  i sądziłamw końcu, że się nas barbarzyńców chcesz wyrzec zupełnie.Popola poskoczył z żywością i pochwycił jej rękę, którą do ust przycisnął. Pani mogłaś to pomyśleć o mnie!A! gdyby to prawdą być miało, nie pozostawałoby mi nic  tylko nie zrzucającrękawiczek, nie kładnąc kapelusza, ukłonić się i uciekać.Zamiast odpowiedzi Aria wzięła jego kapelusz i rzuciła go opodal z dziecinnąswawolą  Popola za to nowem pocałowaniem rąk podziękował.Mnie gwałtem zawołał do stolika Nabob, abym zabrał moje pieniądze. Ale niema nic pilnego! zawołałem.  Przepraszam  bo ja na przegrane pieniądze patrzeć nie lubię  odparłgospodarz.Musiałem być posłuszny.Stefan przystąpił do mnie. Prawda, szepnął mi, wygrałeś sobie psim swędem szlachecką fortunkę,szczęśliwy człecze, ale pannie  daj za wygranę  widzę, że ją ten Włochwezmie.Nie ma się co łudzić  myślałem, że nie przyjedzie.Teraz, już ponadziejach.Aatwo mi to było dostrzedz samemu. Ale tak jak przy karcianejprzegranej nie lubię pokazywać złego humoru, tak i w matrymonialnej sprawienie rad byłem wydać się z wrażeniem doznanem.Musiałem się trzymać takjakoś, aby znowu niepomiernej wesołości nie zdradzić, któraby na karbwygranej poszła.Dotrwałem tak w stanie pośrednim, dobrawszy sobie pewien ton apatyczny dowieczerzy, a po niej pożegnaliśmy gospodarzy i ruszyli do Lwowa.Przez tychkilka godzin mogłem się najdowodniej przekonać, że Popola miał za sobąpannę, a zatem i ojca i że nie było co myśleć o współzawodnictwie z nim.Gdyśmy wyjechali za bramę, Stefan się aż rzucił. Pannęś stracił, ale co w kieszeni! zdobycz piękna  niech cię djabli porwą,szczęśliwy człowiecze  los ma dla ciebie pewne względy; palnie z jednejstrony, zaraz indemnizuje z drugiej!W głowie mu się to nie mieściło, a mnie także się w niej zawracało trochę.Stanęliśmy w hotelu pózno w noc, patrzę, w oknie u Mamy się świeci.Tylkomco wysiadł, Lutka garderobiana leci, że pani na mnie czeka, choć w łóżku i chcesię widzieć ze mną.Stefan poszedł do siebie, a ja jakem stał; wchodzę.Mama z twarzy mojej zawsze umie poznać co przynoszę; oczy we mnie wlepiła. A cóż? jak idzie!Namyśliłem się, jakby to dowcipnie obrócić. Ch�re maman, przywożę w kieszeni około siedemdziesięciu tysięcy reniów,ale pannę wziął Włoch. Co pleciesz! nie rozumiem! cóż bo znowu.Zacząłem opowiadać tę scenędramatyczną.Mama tylko że z łóżka nie wyszła, niecierpliwiąc się, ale w guldeny wierzyć niechciała, aż je dobyłem.Przeczuwałem z góry co nastąpi. Adasiu  rzekła  to są pieniądze, możesz niemi poprawić swoje i mojeinteresa; zaklinam cię, oddaj mi je, oddaj! Zostaw sobie, pięć, dziesięć zresztą.ale taki kapitał.Pocałowałem ją w rękę. Mamo, ani grosza, ani fenika na interesa.jestem młody! nie mogę.DlaMamy na jej przyjemności, sprawuneczki, składam u nóg pięć tysięcy w ofierze,reszta moja.W pocie czoła zapracowana. Mama postrzegła zaraz z tonu, że mnie nie przekona.Dajże mi te pięć, tyniegodziwy trzpiocie.Całą noc spać nie będę! Sobole muszę kupić.I na tem sięskończyło.16.lipca.Zakląłem nazajutrz Stefana na wszystko w świecie, ażeby o wygranej milczał;dał mi słowo.Mam wielkie, olbrzymie, czarodziejskie projekta.: Ingrata patriaaustrjacka tych guldenów nie skosztuje.Tylko cierpliwości!Kupiłem dla Wandy przepyszne Naśladowanie Chrystusa, w kość słoniowąoprawne, dla Starosty biedziłem się z prezentem, szczęściem zażywa tabakę.Nastręczono mi starożytną tabakierę przepyszną, emaliowaną na złocie.Lespetits presents entretiennent l'amiti�.Poszedłem na wieczor do nich.Są zawsze w domu i przyjmują codziennie.Zastałem też ich przy lampce olejnej z umbrelką we dwoje siedzących.Wandacoś czytała głośno, on słuchał.Wszedłszy, prosiłem bardzo, aby sobie nieprzerywali, ofiarując się nawet słuchać, choć całej mocy mego ducha potrzebujęnawet przy francuzkiem głośnem czytaniu, by nie usnąć, a cóżby to dopiero byłoz polskiem! Wanda pomiarkowała zdaje się, że mnie na taką próbę wystawiaćsię nie godzi.Poszła się zająć herbatą, a ja zostałem sam na sam ze starym.Postrzegł zaraz, żem w dobrym humorze. Coś ty mi dziś, panie Adamie, bardzo ożywionym wyglądasz?  spytał. Nie wiem  rzekłem  chybaby to mogło mnie wprawić w humor lepszy,że dziaduniowi wyszukałem właściwszą do jego tabaki schówkę, niż ta okrągłapapierowa.Starosta spojrzał na staruszkę, z której już niegdyś na niej istniejące malowanietak się pościerało, że tylko plamy pozostawały. A, dajże ty mi pokój  rzekł  co ci ta moja poczciwa staruszka szkodzi;ona mi długie, smętne godziny, spędzone w moim dworku, przypomina, toprzyjaciółka. A moja  rzekłem  podsuwając emaliowaną, ręczę, że gorszą nie będzie iże się do niej dziadek przyzwyczai.Chwycił stary podaną, począł się jej ciekawie przyglądać przy lampie, a potempostawił obojętnie. Bardzo wspaniała  rzekł  niewiem nawet zkąd mogłeś wziąć takie cacko,ale, mój Adasiu, to nie dla mnie, ja w ogóle złota nie jestem wielkimmiłośnikiem.Targowaliśmy się długo, przecież przyjął i pocałował mnie w głowę, a ja go wrękę, ale minę zrobił frasobliwą.Powracającej Wandzie pokazał ją także jak gdyby skłopotany; widziałem żezamienili wejrzenia, w których się malował niepokój jakiś.Lecz w tem nadszedłmłody jegomość, z którym mnie poznano, i zapomnieli nieco o stojącej nastoliku tabakierce [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright � 2016 (...) chciałbym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire