[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.bodoprawdy, my nawet nie wiemy.Gość nagle zerwał się z krzesła, okazując jakby go to pytanieżywo zaniepokoiło. Ale cóż tam rzekł mniejsza o to, kto jestem.Choćbym wam powtórzył moje nazwisko, (bom je, pierwszyraz przyszedłszy, powiedział) niewiele się panie z niegonauczycie.Nie jestem człowiekiem znaczącym w świecie, niemam imienia głośnego, bogaty nie jestem także, ale Pan Bógmi dał przyjaciół trochę stosunki. Dlaczegóż pan się tak kryjesz z tem, czem jesteś? Wszakżemy pana nie zdradzimy śmielej spytała Hela, pięknemioczyma badając duszę jego do głębi. Na Boga! w tem niema tajemnicy przerwał, ruszającramionami, gość ja się żadnej nie obawiam zdrady iwierzcie mi, kochane panie.Przyjechałem na wieś dopoczciwego proboszcza spocząć.nie kryję się z sobą i zniczem na Boga! proszę mnie nawet nie posądzać o to.Tozle, to bardzo zle!!Mówił to bardzo gorąco.Hela się jakoś uśmiechnęła,niedowierzająco potrząsając głową. Widzisz pan rzekła sama ta zbyt żywa obrona waszajużby w kim innym podejrzenie obudzić mogła.A przecieżnic w tem dziwnego niema, że choć imię człowieka, którynam się okazał tak życzliwym, wiedzieć, pamiętać byśmypragnęły. Tak.tak.życzliwego, serdecznie wam życzliwegoczłowieka! zawołał nieznajomy, chwytając Helę za rękę iwpatrując się jej w oczy. Ale zechcesz-że pani o tymprzyjacielu starym pamiętać?. Ja jestem kobietą i ciekawą dodała nastając Helena do imienia przyjaciela chcę mieć i dobrze, wyraznie.zapamiętane nazwisko. Wszakżem je już wam mówił zaraz pierwszegowieczora, gdy mię tu szczęśliwa burza z deszczemzaprowadziła. Nie pamiętam, nie słyszałam rzekła Helena.Gość zatrzymał się chwilę, jakby z sobą walczył, i rzekłśmiało: Nazywam się.nazywam się Tadeusz Siechnowicki.Widzisz, panno Heleno, co ci po tem nazwisku? wszak ononic nie powiada? Jest jednem z tych tysiąca naszych imionszlacheckich, które nie miały nigdy rozgłosu.do których sięnic nie wiąże, prócz wspomnień ubóstwa i upokorzenia.Byliśmy biedni, a ubogim zawsze podzwignąć się trudno.XIV.Cichy głos Julki przebudzonej z alkierza powołał matkę dołóżka dziecięcia Hela i pan Tadeusz zostali sami.On usiadłprzy niej na krześle, ujął ją za rękę, która mu się opierała ijakby mimowolnie pochwycony uczuciem, nie będąc panemsiebie, uścisnął dłoń drżącą w jego męskiej ręce.Ale wnet się opamiętał i, jakby zawstydziwszy się przedsamym sobą, zasmucony zwolna ją puścił. Dobra panno Heleno rzekł cicho odpuść mi mojąwinę ja stary a przy tobie szaleję i zapominam się. Sercemam doprawdy za młode, za żywe, zbyt się przywiązującełatwo, aby potem.cierpiało.Byłaś dla mnie tak dobrą, to teżw głowie mi się zmąciło.Daruj, zapomnij i bądzszczęśliwa.Pocałował ją w rękę. Teraz, gdy mi już lada dzień odjechać potrzeba mówiłciszej ogarnia mnie żal i zgryzota, żem tu nawykł do tejsłodkiej ciszy, do miłych z wami wieczorów.Wszystko toprzyjdzie opuścić, pojechać i zostać zapomnianym. I zapomnieć, powiedz pan raczej przerwała Helena,patrząc nań ciągle, jakby go wybadać chciała. My, biednesieroty, opuszczone, samotne, jakżebyśmy zapomnieć mogły oczłowieku litościwego serca, który dla nas okazałwspółczucie? Nasze dnie teraz z samych się wspomnieńskładają ale wy panie Tadeuszu wy, jako mężczyzna,w czynnem życiu, we wrzawie jego, choćbyście nie chcieli zapomnieć o nas musicie. A! nie! nie! żywo odezwał się gość. Mam serce, conie zapomina.nudne, twarde.Trudno się na niem pisze, aleco napisane, to trwa i zostaje na wieki.Wierzcie mi zestarzałem się, wielem się tułał po szerokim świecie, a jednejz tych istot, którem szanował, które kochałem, do którychmnie wdzięczność wiązała, nie zapomniałem do dziś dnia.One! to co innego! one.ani twarzy, ani imienia, ani głosumojego nie znały gdy ja One! To serce wasze tak wiele naraz pomieścić może? zapytała naiwnie Helena
[ Pobierz całość w formacie PDF ]