[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tutaj się marnuje.To nie Salwador.Jeszcze nie! - wtrącił trzeci.- Tylko bez nerwów! - uspokajał gang Domostroy.- On nie pracuje dla CIA.Szpieguje ją - wskazał na Donnę.- To jego dziewczyna.Członkowie gangu parsknęli śmiechem.Donna spojrzała z wyrzutem na Domostroya.- Patrick, proszę.- On ma rację, Donna - wtrącił się Osten, chcąc zwieść Domostroya.- Ma rację -powtórzył powoli, wstając z fotela.Rozprostował ramiona, skrzywił się z bólu i spojrzał jejprosto w oczy.- Chciałem dowiedzieć się, co zaszło między tobą a twoim nauczycielemmuzyki.- Spojrzał na Domostroya i trzej Wolnourodzeni wyszczerzyli zęby w uśmiechu.- Masz tupet, człowieku - odezwał się jeden z nich.- Nie wiesz o tym, że wdarłeś się tu bez wizy? Mrugnął do swoich kumpli.- To krajUrodzonych By Palić, to jest zagranica, stary.To terytorium dawno temu odłączyłosię od Wuja Sama i jeśli będziesz tutaj węszył, może spotkać cię krzywda.Kiedy przyłapiemycię tu następnym razem, chłoptasiu, drogo za to zapłacisz!- Następnym razem będę wiedział, co z wami zrobić! - warknął Osten.W tym momencie Donna odzyskała równowagę.Nie była już smutna, była tylko zła.- Nie będzie żadnego następnego razu, Jimmy - oznajmiła spokojnym tonem.- Myślę,że powinieneś teraz stąd wyjść.- Jej głos drżał z emocji, kiedy dodała:- Nie chcę cię więcej widzieć.- Zaczekaj, Donna - wtrącił Domostroy.- Nie bądz dla niego tak surowa.- Położyłmikrofon i magnetofon na krześle, które zwolnił Osten.- On tylko chciał cię chronić.Pewnieniepokoił się, że jesteś tu.sama.- urwał.- To nie znaczy, że może mnie śledzić i szpiegować - powiedziała Donna, zerkając naOstena, po czym szybko odwróciła od niego wzrok i zwróciła twarz do Domostroya ipozostałych.- Nie miał prawa, nie miał do tego żadnego prawa.Nikt nie ma takiego prawa.-W y d a w a ł osię, że opuszcza ją stanowczość.Jej głos brzmiał tak, jakby miała się rozpłakać, opanowałasię jednak szybko i odsunąwszy krzesło, które stało na jej drodze, podeszła do fortepianu iusiadła przy nim.- Wracajmy do pracy, Patrick - powiedziała spokojnie, biorąc akord naklawiaturze.Osten pozbierał swoje rzeczy.- Przepraszam, Donna - powiedział.Po chwili dodał: - Może pewnego dniazrozumiesz, jak się czuję.Jeden z Wolnourodzonych parsknął śmiechem.Inny, naśladując skrzeczący głosOstena, zagroził:- Może pewnego dnia damy ci taki wycisk, chłopie, że się zesrasz rzadkim gównem.Ostena ogarnęła fala gniewu i poniżenia.Odwrócił się do Domostroya.- Powiedz swojej Legii Cudzoziemskiej, żeby się pocałowała w dupę.- Następnie,wciąż wściekły, zwrócił się do Donny: - A ty, Donna, zasługujesz na lepszego kochanka niżgrajek z podłej nocnej knajpy!- Wynoś się wreszcie - odparła zwrócona do niego plecami Donna.Obrócił się na pięcie i ruszył w stronę drzwi, ale jeden z Wolnourodzonych zagrodziłmu drogę i wyciągnął długi nóż sprężynowy.- Pozwólcie mu odejść - powiedział Domostroy, z trudem tłumiąc wściekłość.- Niechsobie zabierze swoje szpiegowskie zabawki i pójdzie podsłuchiwać kogo innego.Kiedy Osten wyszedł, Domostroy uścisnął dłonie trzech młodych mężczyzn.- Dziękuję wam, że mieliście dom na oku - powiedział.- Odwaliliście kawał dobrejroboty.- Nie ma sprawy - powiedział najwyższy z nich i poprawił czapkę na głowie.Wyszli z sali balowej, śmiejąc się i rozmawiając ze sobą.W progu najwyższy z bandyodwrócił się i obrzucił Donnę długim spojrzeniem.Na zewnątrz na świeżym powietrzu Osten zdał sobie sprawę z bólu.Promieniował zczaszki i rozchodził się w dół do lewego ramienia, ograniczając ruchy ręki.W samochodziestwierdził, że ktoś ukradł mu marynarkę i portfel, w którym oprócz ponad tysiąca dolarówmiał legitymację uniwersytecką i kalifornijskie prawo jazdy.Rzucił mikrofon i magnetofon na tylne siedzenie i ruszył w kierunku Manhattanu.Jechał wolno, w obawie, że przy swoim pechu, a także z powodu rozsadzającego głowę bólumoże spowodować wypadek.Analizując swoje uczucia, Osten odkrył, że najbardziej martwi go nie strata Donny, aleniepowodzenie jego planu.Wiedział, że Donna dotrzyma obietnicy i więcej się z nim niespotka, choć nie przypuszczał, żeby była kochanką Domostroya.Sfrustrowany odkryciem, żenie ma nad nią kontroli, odczuwał również ulgę, że tak niespodziewanie się od niej uwolnił,albowiem stres, jaki towarzyszył mu w tym związku, zdążył zniszczyć miłość, którą kiedyśdarzył Donnę.I chociaż na razie nie udało mu się ustalić, co Domostroy miał wspólnego zfotografiami nagiej piękności z Białego Domu - o ile w ogóle miał coś z nimi wspólnego -przynajmniej był wolny, by zainteresować się bliżej Andreą, prawdopodobnym obiektem tychfotografii i potencjalną autorką listów, na temat której do tej pory mógł tylko fantazjować.Nawet jeśli okaże się, że Andreą nie jest kobietą z Białego Domu, i tak warta jest tego, bynawiązać z nią romans.W swoim wynajętym mieszkaniu popił dwie aspiryny butelką piwa i przyłożył nagłowę kompres z zawiniętych w ręcznik kostek lodu.Następnie przypiął pinezkami do ścianpowiększone zdjęcia nagiej kobiety, w której miał nadzieję rozpoznać Andreę, i studiował jeprzez około godzinę.Senny i odrętwiały, obiecał sobie, że zaraz z rana zadzwoni do Andrei, inatychmiast usnął.Kiedy się obudził, guz na głowie urósł, ale ból zelżał.Nim zadzwonił do Andrei,zawahał się, czy powinien opowiedzieć jej o zdarzeniach poprzedniej nocy.W końcu uznał,że skoro Andrea może dowiedzieć się wszystkiego od Donny, lepiej będzie, jeśli sam powiejej prawdę.Andrea wydawała się być zdziwiona jego telefonem.Starając się nie zdradzić, jakbardzo zależy mu na spotkaniu, zaproponował lekkim tonem, by zjedli wspólnie kolację.Andrea zadała z pozoru niewinne pytanie, czy zamierza przyprowadzić ze sobą Donnę.Odpowiedział, że miał na myśli kolację tylko z udziałem ich dwojga, gdyż właśnie rozstał sięz Donną, i to w niezbyt przyjemnych okolicznościach.Kiedy opisał jej całe zajście z Donną iDomostroyem, przedstawiając siebie jako Bogu ducha winnego naiwniaka wydanego na pa-stwę łajdaków, chichot uznania w słuchawce zachęcił go do podkoloryzowania historii irazem z Andrea śmiał się ze swojej przygody.Pod koniec rozmowy umówili się na wieczór. Nie wchodz w zażyłość ze śpiewaczką, by jej zamiary cię nie usidliły.ToEklezjastyk, Mądrość Syracha - wyrecytowała przez telefon Andrea.- Jadłam wczoraj wieczórkolację z Jimmym - ciągnęła.- Jak to się stało, że twoje wynajęte opryszki pobiły Jimmy'egona oczach Donny Brązowy Cukier ? Czy dlatego, że ją posuwasz i chciałeś jejzaimponować?- Zaprawdę kobiety są muzyką życia.To Ryszard Wagner! - odparował Domostroy.- A poza tym, nie podobają mi się twoje rasistowskie uwagi na temat Donny.- Doprawdy? Coś podobnego! - syknęła.- Pozwól, że ci wyjaśnię, kto z nas jestrasistą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]