[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Co to za wioska? spytał Czarny Jurgę naciągającego przy pomocy Włodkasznury namiotu. Nie wiem, panie.Pytałem już innych, ale jakoś nikt nie wie, jak się zwie. Licho z nią! mruknął Czarny, rzucając pod naciągnięte już płótno swojesiodło. Kończcie stawiać jutę i zabierzcie się wreszcie do robienia wieczerzy!Głodnym jak pies! Pana Jaksy nie widzieliście? Właśnie nadchodzi! Jurga skinął głową w stronę, skąd zza pobliskiegonamiotu istotnie ukazał się Rudy. Nie widziałem cię cały dzień powitał go Czarny. Dali wreszcie i tobienieco do roboty? Moniwid rozkazał dozorować tabory.Nawrzeszczałem się tak, że gadać niemogę.Wyznacza teraz na każdy dzień nadzorców porządku przy wozach.Mnieprzypadło to dzisiaj. I u nas by się zdało coś takiego.Siadaj. Czarny wskazał przyjacielowiobrócone do góry dnem skopki do pojenia koni. Myślę, że te obiboki zarazdadzą coś pojeść.Usiedli przy ognisku, które właśnie rozpalił Włodek, zawieszając nad nimkociołek na żelaznym trójnogu.Słońce znikło już za horyzontem i polem szłyzimne ciągi powietrza.Od wozów kładły się długie cienie, ale znikały już zwolna, bo mrok począł gasić ostatnie blaski słońca.Oblewały one czerwienią jużtylko szczyty namiotów, które przez to zdawały się płonąć ogniem.Obóz tętnił życiem i gwarem.Na niedużej przestrzeni skupił się gąszcznamiotów, pomiędzy którymi uwijała się służba i pachołkowie wśródnawoływań i krzyków, swarów, klątw, rżenia i kwiku koni.Coraz więcej ognisk zaczęło rozbłyskiwać czerwonymi punktami w gęstniejącejcoraz bardziej ciemności. Nie wiesz, dokąd zmierzamy? przerwał Rudy chwilowe milczenie.Czarny wzruszył ramionami. Tego nikomu nie zdradzą.Rada wie, kanclerz także, ale ci pary z gęby niepuszczą.Brodacze ponoć wysłali posła, aby to przewąchał, ale miłościwy pannie dał się podejść. To zresztą nieważne! Idziemy na północ, a to znaczy, że niedługo spotkamysię z brodaczami! Harnasz16 już masz? Nie, ale spodziewam się, że do walnej bitwy zdążę go dostać.Jeśli w ogólebędzie mi potrzebny. Czarny gniewnie zacisnął usta. Jak to?! Jaksa obrócił ku niemu głowę, zdumiony tymi słowami. Ksiądz Andrzej przyobiecał, że na czas go otrzymam, ale mam pozostać wochronie kanclerza. Ten przecież osobnej ochrony nie będzie potrzebował, bo albo zostanie przykrólu, albo w obozie! Rzekłem proboszczowi to samo, ale ten powiedział, że zna kanclerza lepiejode mnie i wie, że w obozie nie usiedzi, a lubiąc we wszystko wejrzeć, będzie siękręcił między chorągwiami.W czasie bitwy o przygodę nietrudno. Ten twój proboszcz to przezorny człek.Umie o wszystkim pomyśleć.16 Pełna zbroja rycerska.Czarny odpowiedział gwałtownie, z ledwo hamowanym gniewem: Mało to ma ludzi?! Musiał mnie do tego wyznaczyć?! Widać ci ufa. Mam przewodzić ochronie, bo będzie nas kilku.Ale co mi z tego, kiedy nabitwę przyjdzie tylko patrzeć! Skąd to możesz wiedzieć? Sierdzić się będziesz po bitwie, jak koło nosa ciprzejdzie! Rudy pocieszył kpiąco przyjaciela. Właśnie.Przynajmniej inni mają więcej szczęścia.Taki Brzozogłowy jużkrzyżackiej krwi posmakował! I ja coś o tym słyszałem, ale niedokładnie.Jak to się stało? A tak, że nie wiedząc o przedłużeniu rozejmu, bo na czas go niepowiadomiono, wybrał się pod Zwiecie.Część ludzi ukrył w lesie, a częśćpodprowadził pod mury i zaczął grabić przedmieście.Brodacze rozezleni, że podich nosem to czyni, wypadli z miasta całą załogą i ruszyli na niego.Ten zaś dałswoim znak do ucieczki.Krzyżacy na ten widok, dufni w swoją przewagę,pognali za nim, no i wpadli w zasadzkę.Nasi otoczyli ich i niemal co do jednegowysiekli.Mało któremu udało się ujść, bo tych, co zostali przy życiu, wzięto wniewolę.Jaksa pokręcił głową. Patrzcie no.Ten Brzozogłowy.Nie darmo mówią o nim, że wódz todoskonały i człek odważny.Dobrze to sobie obmyślił.Rozmowę przerwał dzwięk misek podanych przez Włodka.Jedli przez pewienczas w milczeniu, które w pewnej chwili przerwał okrzyk Jurgi: Patrzcie,wasze miłoście! Co tam?Wskazał ręką na północ, w przerwę pomiędzy namiotami.Noc spowiła jużziemię zaczerniając i niebo, i horyzont.Ale właśnie nad nim, gdzieś w dalekiejprzestrzeni, drgało pasmo czerwonej poświaty, rzucając blask na nawisłe wtamtej stronie chmury. Pożary! wykrzyknął Bert. To krzyżackie wsie płoną! Tak jak ubiegłego roku płonęły i nasze! rzucił z zaciętością Jaksa.Ciekawe, kto je podpalił? Zapewne Tatarzy.Idą w przedniej straży naszych wojsk.Musieli mocnowysunąć się do przodu, bo do granicy jeszcze parę dni drogi. Ogień nocą widać bardzo daleko wtrącił się do rozmowy Jurga. Pilno imdo bab i rabunku. A że dziś właśnie minął ostatni dzień rozejmu, więc sobie pofolgowali uzupełnił Czarny.Skończyli wieczerzę i siedzieli, wpatrując się w złowrogie znamięrozpoczynającej się wojny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]