[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ogarnął go gniew.Zostały trzyzwoje.Bez słowa rzucił się na nich i ze zwierzęcą siłą, pochodzącą z samych wnętrzności,zaczął ich wszystkich okładać pięściami.Dwóch przewrócił na ziemię samym impetemnatarcia, lecz trzeci, znacznie wyższy i silniejszy od niego, nie dał się zwalić z nóg.Do akcjiwkroczył czwarty, a zaraz potem dołączyli ci, którzy oberwali na początku.W walce Tytusodebrał im jeden zwój i przycisnął go do piersi, podczas gdy czterej napastnicy znów go bili.Tym razem zamierzali go zabić i pewnie by im się to udało, gdyby krzyki Tytusa nieprzyciągnęły uwagi patrolujących tę strefę triumwirów, którzy podeszli, by sprawdzić, co siędzieje.Gdy żołnierze rzymskiej milicji pojawili się w polu widzenia, Tytus Makcjusz był jużw opłakanym stanie.Leżał zwinięty w kałuży krwi, która płynęła mu z ran na głowie iramionach.Bolały go żołądek i wątroba.Otworzył oczy i oderwał wzrok od ziemi, patrząc,jak młodzieńcy oddalają się wśród śmiechów i wrzucają do rzeki pozostałe dwa zwoje,których nie zdołał odzyskać; jeden, drugi i.na Herkulesa i wszystkich bogów.trzeci.Spojrzał wówczas na swoje ręce i zobaczył, że w trakcie bójki wyrwali mu zwój, któryprzedtem odzyskał.W palcach pozostał mu tylko mały skrawek papirusu.Po rozpędzeniu bójki triumwirowie, widząc, że Tytus, mimo że ledwie się wlecze,wciąż może się ruszać, wymierzyli mu jeszcze jednego kopniaka i kazali zabierać się stamtąd.Tytus prawie na czworakach przysunął się do ściany, oparł się o nią i wstał.Potem chwiejnieruszył z powrotem do domu.Kiedy z ogromnym trudem dowlókł się do swojej izdebki,położył się na brudnych kocach, żeby odzyskać oddech.Po kilku minutach zapalił lampkę, byprzyjrzeć się swoim ranom.Na całym ciele miał rozcięcia, niektóre głębokie.Stracił dużokrwi.Oderwał od koców kilka kawałków materiału i zrobił sobie z nich prymitywneopatrunki.Mógł spróbować szukać pomocy, ale stracił swe dzieło i już nic nie miało dla niegoznaczenia.Możliwe też, że nikt by się nim nie przejął - wycieńczonym biedakiem,wynędzniałym, rannym i odrażającym.Siedząc plecami oparty o ścianę, tłumiąc szlochy,spojrzał na mały skrawek papirusu, jedyny fragment, który pozostał z jego pracy: trzyoderwane od reszty słowa.Jak na ironię los pozwolił mu zachować tylko samą końcówkętekstu - podpis, który pod nim złożył: z imieniem, nazwiskiem i przydomkiem: TytusMakcjusz.Plaut.Zwinął się w kącie, mając nadzieję, że się wykrwawi na śmierć i opuści wreszcie tenpadół nędzy, głodu, cierpienia i samotności.Jeszcze kilka godzin temu miał o co walczyć, aleteraz rzeka uniosła jego ostatnią nadzieję.16 Czwarty konsulatRzym, 214 rok p.n.e.Katon czekał na swego mentora.Wyjrzał przez główne drzwi i podziwiał drogę wijącąsię wśród cyprysów.Aagodnymi zakolami oddalała się od traktu wiodącego do Rzymu,prowadząc na ukos do willi Fabiusza Maksimusa, położonej na obrzeżach miasta.Wojnawciąż trwała i Katon obserwował, jak wraz z biegiem wydarzeń rośnie władza Fabiusza.Mentor Katona doświadczał nadzwyczajnych ataków, ale przezwyciężał je - nie tylkoudawało mu się utrzymać swoją pozycję w Senacie, lecz także pozostawać w ścisłym kręguludzi rządzących Rzymem.Kiedy po raz czwarty wybrano go konsulem, reelekcja odbyła sięw ramach wyborów, które można by określić jako co najmniej dyskusyjne: senatoramielektami byli Otacyliusz Krassus i Emiliusz Regilus, ludzie szanowani, ale bez specjalnegodoświadczenia militarnego.Katon był przy tym, jak Fabiusz Maksimus zabrał głos w Senaciei zapalczywie podważył tę decyzję.- Rzym znajduje się w toku najokrutniejszej z wojen, jakie kiedykolwiek przyszło muprowadzić! A my w takich okolicznościach wybieramy ludzi bez doświadczenia wdowodzeniu wojskiem, by się zmierzyli z najbardziej wytrawnym wodzem, z jakim do tejpory zdarzyło się nam walczyć? Czy Rzym chce zwyciężyć, czy może zamierza popełnićsamobójstwo? Bo jeśli zależy mu na tym ostatnim, oto macie mnie tutaj, do waszych usług -pierwszego, który umrze z honorem.Lecz jeżeli jeszcze nie popadliśmy w taką desperację,jeśli nie upadliśmy tak nisko, jak ci, którzy negocjowali z wrogiem poddanie pod Kannami,jeśli znajdzie się jeszcze ktoś, kto myśli, że zwycięstwo nie tylko jest możliwe, lecz takżepowinno być naszym jedynym wyjściem, jeżeli znajdzie się ktoś, kto pragnie dla Rzymu niesamobójstwa, lecz wygranej - wówczas owi dwaj konsule, nie ujmując niczego ich dobremuimieniu, nie będą mieli dla nas wartości na polu bitwy.Niech Rzym zdecyduje, kogo chce, aleniech ten wybór będzie konsekwentny!Słowa ta wywołały wściekłość wśród tych, którzy ową wypowiedz postrzegali jakokolejną manipulację Fabiusza Maksimusa, zmierzającą do reelekcji i kontynuacji jegowładzy, lecz wielu senatorów przestraszyło się nie na żarty i spojrzało na nowo obranychkonsulów, Krassusa i Regilusa, z niepewnością i nieufnością.Maksimus usiadł i obserwował debatę, która doprowadziła do ponownego zwołaniawszystkich centurii miejskich.Na zgromadzeniu wszystkich szczepów przedstawiono imargumentację Fabiusza Maksimusa oraz wątpliwości, jakie wzbudziła jego wypowiedz wSenacie.Na forum rozgorzała taka sama dyskusja z podziałem na stronnictwa: jedni bronilikonieczności wyboru przywódców bardziej doświadczonych w rzemiośle wojennym, adrudzy dowodzili, że powtarzanie wyborów konsularnych jest niewłaściwe i niezgodne zprawem.Katon znowu był świadkiem, jak strach, podsycany błyskotliwą retoryką jegomentora, doprowadził do osiągnięcia pożądanego celu: zorganizowania ponownych wyborów.Ich rezultat był zupełnie inny od tego, jaki otrzymano zaledwie kilka godzin temu: KwintusFabiusz Maksimus po raz czwarty został konsulem, a równoległy urząd w tym roku przypadłKlaudiuszowi Marcellusowi, po raz trzeci.Rzym wybrał teraz bardziej doświadczonych ludzi,zdolnych do dalszego prowadzenia wojny z Hannibalem.Hannibal.Samo wspomnienie tego imienia budziło trwogę i wstrząsało państwem wposadach.By skończyć z Hannibalem, można było wszystko zrobić na nowo, wszystkozmienić, włącznie z tym, co nie do pomyślenia: ponownym przeprowadzeniem wyborów.Wrogowie Maksimusa umilkli wobec strachu wyzierającego z oczu Rzymian
[ Pobierz całość w formacie PDF ]