[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- No dobra, skooczmy te powitania i rozkrędmy imprezkę! powiedziała Sonia imachnęła na kogoś ręką. Rusz dupę, Buster.Przywitaj moją dziewczynę w domu.Croft i Izzy odsunęli się, żeby zrobid miejsce dla przedostatniego z braci.Kaileeprzechyliła lekko głowę, patrząc jak potężny Whitmore odbija się od lady baru i niespieszniekroczy w jej stronę, z miną bynajmniej nie zachęcającą.Taki właśnie był Buster.Wielki izastraszający.Wysoki jak Croft, ale najpotężniej zbudowany ze wszystkich, co już byłowyczynem.Jego bicepsy były pewnie wielkości jej głowy, klatka piersiowa była tak szeroka,że mógłby skutecznie schowad przy niej co najmniej dwie kobiety.Miał krótkie, ciemnewłosy, surowe rysy i aurę typowego mordercy.Przerażał każdego, kto go spotykał, bo poprostu taki był.Na szyi nosił torques z dwoma głowami wilków zwróconymi w swoją stronę,znak rozpoznawczy Gwardii Zmiennych - najpotężniejszego zgromadzenia zmiennych zewszystkich gatunków, którzy poświęcali życie na zabijanie wampirów.Zmiertelneniebezpieczeostwo wymalowane w jego okrutnie przystojnej twarzy i gotyckie, wytatuowanenapisy na wewnętrznych częściach przedramion dopełniały mrocznego obrazu.Gdyby go nie znała, to pewnie zadrżałaby z przerażenia.Na szczęście, praktycznie sięprzy nim wychowała.Surowy i bezkompromisowy, ale sprawiedliwy i lojalny.Oto jakinaprawdę był Buster Whitmore.148- Bus powiedziała miękko, gdy się przed nią zatrzymał i dośd bezczelnie przesunąłwzrokiem po całej jej sylwetce, okrytej elegancką sukienką.W jego gardle zabrzmiałzwierzęcy pomruk aprobaty, od którego mogłaby się bardziej zaróżowid, niż nawet odłobuzerskich komplementów Rusty ego i Troy a. Ciebie też miło zobaczyd!Buster uśmiechnął się, albo zrobił grymas uśmiechopodobny, najwyrazniejzadowolony, że nie jest tchórzliwą łanią, która przed nim truchleje.Zapewne większośdtruchlało i nawet bardzo im się nie dziwiła.Te, które szły z nim do łóżka, to pewnie tylkoamatorki mocnych wrażeo.- Duża z ciebie dziewczynka powiedział Buster swoim zardzewiałym, małoprzyjemnym głosem, wyciągając do niej rękę na powitanie.- Z ciebie też nie jest mały chłopczyk odparła, razno potrząsając jego dłonią. Rany,Buster, mieścisz się w jakimkolwiek samochodzie?- Różnie bywa odparł, na co szerzej się uśmiechnęła.Buster Whitmore nie był tak dokooca pozbawiony poczucia humoru.Zawsze to wiedziała.Objęłaby go, ale najwyrazniej wolał uniknąd większego kontaktu fizycznego, dlategopo prostu jeszcze raz potrząsnęła jego ogromną dłonią i go puściła.Sonia natychmiastowinęła ją ramionami i jeszcze raz do niej przylgnęła.- Nie mogę uwierzyd, że tu jesteś! Co za piękny dzieo!Kailee odwzajemniła uścisk i uśmiechnęła się nad jej ramieniem do Izzy, po czymwyciągnęła do niej wolne ramię.- Jestem pewna, że skoro wytrzymujesz z Sonią, to my też się zaprzyjaznimy.Sonia prychnęła, a Isabelle szeroko się uśmiechnęła, wyswobodziła się od Crofta idołączyła do uścisku.To było miłe.Kailee wiedziała, że te dwie bardzo się zaprzyjazniły i niechciałaby, że teraz Izzy czuła się odsunięta, bo naprawdę dobrze opiekowała się Sonią, z tegoco ta druga jej mówiła.Szczęśliwa Sonia znowu zaczęła popiskiwad i podskakiwad jak piłka, więc siłą rzeczy,wszystkie trzy musiały zrobid to samo.I jeśli nawet Kailee nie była pewna, czy Wulfridge jest jej domem, to były nim napewno ramiona Sonii Whitmore.Zupełnie tak jak wcześniej jej matki i ojca.- Boże, będzie jak za dawnych lat! emocjonowała się Sonia. A nawet lepiej, bo jestjeszcze Izzy! Jestem taka szczęśliwa! Pokochacie się wy dwie.Zobaczycie!149Kailee znowu się uśmiechnęła i wreszcie pozwoliła sobie obejrzed bar.Był świetny.Zestołami do gry w bilard, podium dla zespołów na żywo i dużym, wzorowo zaopatrzonymbarem, na koocu którego nadal stała ta sławna trumna braci Whitmore, którą straszyliwszystkich potencjalnych adoratorów Sonii.Kailee szeroko uśmiechnęła się do Crofta.- To miejsce jest obłędne.Odwaliłeś kawał świetnej roboty! Pamiętam jak stała turozwalająca się szopa, która groziła zawaleniem.Jestem pod wrażeniem.Croft podziękował uśmiechem i prawdopodobnie urósł o dodatkowe trzy cale.Kailee, nadal uwięziona w szalonym uścisku jednej wilczycy i jednej czarownicy,przesunęła wzrokiem po zabójczo atrakcyjnych samcach, którzy dominowali całą przestrzeo.Nic się nie zmieniło, gdy bracia Whitmorowie pojawiali się gdzieś wszyscy razem, po prostuoślepiali.Powinni mied zakaz wspólnego wychodzenia na ulice, bo kobiety padałyby jakmuchy na ich widok.Wilcze feromony.%7ładen człowiek nie mógł się z tym równad.Jej wzrok instynktownie poszukał Harpera.Stał z boku, nadal jakiś rozdrażniony.Zczymś się mocno zmagał i jej żołądek szarpnął się na ten widok.Nad nim stali ubawieni Rustyi Troy, a dalej James z marsem na czole.Nie był zachwycony.Ciekawe czemu.- Pózniej opowiesz mi ze szczegółami jak minęła wam podróż szepnęła jej do uchaSonia, puściły się w koocu i Sonia szturchnęła Crofta i Shane a. Przynoście szampana!Trzeba to oblad!Posłuchali jej, maszerując za ladę, gdzie czekały przygotowane, otwarte butelki.Naprawdę było tak jak przed laty.Może i potrafili żred się jak wredne psy, ale zawszespełniali wszystkie życzenia tej dziewczyny.Byli zabawni.- Przepraszam bardzo, a ja to co? Pies? rozległ się urażony głos i zza lady baruwyłonił się szesnastolatek, dzwigając z niezadowoleniem jakąś beczkę.Rzucił ją teraz naziemie, otrzepał ręce i posłał wszystkim urażone spojrzenie. Bardzo miło, że mniezawołaliście, że się zbliżają.Naprawdę, dziękuję rodzino.Mało wam, że nikt mnie nawet niewezwał, kiedy porwano Sookę? Czy ja jestem jakiś niewidzialny?- Och tak Sonia uśmiechnęła się złośliwie. Rzeczywiście, znowu o tobiezapomnieliśmy.I jest mi tak straaasznie przykro z tego powodu.Chłopak posłał Sonii bure spojrzenie, po czym pokazał jej środkowy palec, na conatychmiast rozległo się upominające warknięcie Lailii.- Michaelu!150Skrzywił się, jakby go to zabolało.- Jezu, mamo! Prosiłem cię, nie nazywaj mnie tak! Nigdy! Już chyba gorszego imienianie mogliście mi wymyślid!- Przepraszam cię bardzo, wszystkie lepsze zostały już zajęte przez twoich braci zlekką urazą odparła mu Wadera.Kailee pokręciła z niedowierzaniem głową, obserwując nastolatka.Miał trochęprzydługie włosy, których grzywka wpadała mu do oczu, słuchawki przerzucone przez szyję iszczupłe, patykowate ciało.I już teraz zapowiadał się na piekielnego przystojniaka.- Niemożliwe powiedziała. Mickey? To ty? Ale ty urosłeś! Pamiętasz mnie wogóle?Mickey porzucił już beczkę, podszedł do Kailee i wyszczerzył się w bardzo czarującymuśmiechu.- Oczywiście, że pamiętam odparł, ewidentnie flirtując z nią oczami, co byłonaprawdę urocze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]