[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Daruj sobie przynajmniej książki! OK, Fil.Nie zabiorę ich, jeśli ty zostawisz iPada proponuję. Zgoda śmieje się, podchodzi do mnie od tyłu i podszczypuje mnie w bok.Będziemy mieli ciekawsze rzeczy do roboty niż czytanie.Odciska mi na karku mały pocałunek, a potem wtula nos i usta w moją szyję.Opieram głowę o jego czoło i rozkoszuję się tym delikatnym, znajomym dotykiem. Masz na myśli wycieczki i zwiedzanie muzeów, tak? droczę się z nim i kiedywybucha śmiechem, czuję na skórze jego ciepły oddech. Porozmawiamy o tym szepcze, obejmując od tyłu moje piersi.Bez pośpiechu wyciągam ze zlewu korek, czekam, aż spłynie piana, potemwycieram ręce i odwracam się do niego, pragnąc wyjaśnić tę kwestię.Ale w tymmomencie słyszę cichy dzwonek komórki dochodzący z leżącej na kanapie torebki.Uwalniam się niechętnie z objęć Filippa i biegnę, zanim włączy się poczta głosowa.Nie mam pojęcia, kto może dzwonić o tej porze, a ponieważ przed kolacjąrozmawiałam już z Gaią i mamą, wątpię, żeby to była któraś z nich.Mam za to innepodejrzenie& Wyciągam iPhone.Kiedy na wyświetlaczu widzę ten numer, sercezaczyna mi bić szybciej niż zwykle, a po plecach spływa strużka zimnego potu.Leonardo.Czego chce o tej porze? Nie chcę wiedzieć i nie mam najmniejszegozamiaru odbierać. Nie odbierzesz? krzyczy Filippo z drugiego pokoju.Pośpiesznie odrzucam połączenie. Nie mam ochoty, to Paola mówię, odchrząknąwszy. Wyślę jej SMS.Biedna Paolo! Co krok służysz jako alibi niewiernej partnerki.Nie wiesz o tym,ale ratujesz mi życie.I coś mi mówi, że któregoś dnia będę ci się mogła odwdzięczyć.Wystukuję szybko lapidarną wiadomość, która zrodziła się wprost w moim sercu.Dokonałam wyboru.Jeśli choć trochę Ci na mnie zależy, nie szukaj mnie.Zanim zacznę żałować tego, co napisałam, naciskam WYZLIJ.Wiem, że tymrazem nie ma już odwrotu.Teraz to już naprawdę koniec, bo to ja tego chcę.Wracam do Filippa do kuchni i ukrywając płonącą twarz, w nagłym napadzieszału sprzątania zabieram się za czyszczenie marmurowego blatu oraz kuchenkii układanie talerzy w kredensie.On podchodzi do mnie znowu i powstrzymuje moje rozbiegane ręce. Hej& odwraca mnie i obejmuje w talii. Jeśli się nie mylę, nie skończyliśmynaszej rozmowy.Zamiast odpowiedzieć, wtulam głowę w jego pierś i chwytam się jego ramion,jakbym już nigdy nie chciała go wypuścić.Filippo przytula mnie mocno i całuje.Chce się kochać i ja też pragnę teraz poczuć, że należę do niego.W sobotę o piątej po południu zanurzamy się w naszej idylli, w ciszę toskańskiej wsi gaje oliwne, winnice, pola obsiane zbożem i połacie słoneczników jak okiemsięgnąć.Wioząca nas taksówka właśnie przejechała przez białą bramę z kutego żelazai toczy się obsadzoną cyprysami drogą prowadzącą do naszego hotelu.Jestemrozanielona.Każda cząsteczka mojego ciała emanuje czystym szczęściem.Zciskamdłoń Filippa i staram się sfotografować wzrokiem każdy fragment tego magicznegomiejsca, potem przysuwam się do niego i szepczę mu na ucho słowo dziękuję ,będące zapowiedzią pocałunków i pieszczot.Cały kompleks hotelowy, odrestaurowany dawny majątek ziemski, zapiera dechw piersiach począwszy od wieńczących wejście róż i stojących pod portykiemterakotowych amfor z czerwonymi pelargoniami.Zapłaciwszy taksówkarzowi, wchodzimy do holu.Filippo zarzucił na ramię swojąsportową torbę, a dwoma palcami ciągnie moją superciężką, nieprawdopodobniewypchaną walizkę na kółkach.Zgodnie z przewidywaniami i tym razem udało mi sięprzekształcić walizkę w wagon towarowy.Wnętrze hotelu jest bardzo przytulne.Zachowano szczery, prosty urok domuo bogatej historii, nie rezygnując z elegancji posadzki z terakoty florenckiejprzykryte gdzieniegdzie ręcznie tkanymi dywanami, lampy i meble z epoki,sygnowane ryciny na ścianach, kolekcja starych ksiąg w biblioteczce z drogocennegodrewna.A do tego bukiety kwiatów w różnych odcieniach bieli, w efektownierozstawionych wazonach ze szlachetnej porcelany. Brak mi słów wołam, podziwiając ogromny kominek z kamienia i marmuru.To miejsce jest jak z bajki.Filippo wskazuje z przekąsem moją walizkę: W jakiś sposób należało usprawiedliwić twój bagaż godny księżniczki. A gdzie w takim razie jest książę z bajki? pytam, rzucając mu niewinnespojrzenie.On łapie mnie za kark jak kociaka i w ramach kary całuje w usta.Spoglądam naniego i rozpiera mnie duma.Wygląda dziś jak jeden z modeli z reklam Hugo Bossa,ubrany � la student elitarnej uczelni w pasiastą koszulkę polo, bermudy w kolorzekhaki i skórzane mokasyny.Udajemy się do recepcji, gdzie wita nas wydekoltowana brunetka.Z przypiętej napiersi plakietki odczytuję jej imię Vanessa. Czy mają państwo rezerwację? pyta z najprawdziwszym toskańskimakcentem.Filippo przygląda jej się przez moment, a porządny chłopiec ustępuje w nimsamcowi alfa, który dotychczas pozostawał uśpiony w jakimś zakątku jego mózgu. Tak, mamy rezerwację jego spojrzenie na moment zjeżdża na bujne kształtyVanessy. Na jakie nazwisko? pyta natychmiast, trzepocząc gęstymi rzęsami. De Nardi oznajmiam głośno za nas oboje, stając obok Filippa.Czuję, że muszę zaznaczyć teren, by powstrzymać wzbierającą nagle falęzazdrości.Dopiero teraz zdaję sobie sprawę, że to jeden z pierwszych przypadków,kiedy jestem o niego zazdrosna, i nie wiem, czy powinno mnie to zaniepokoić, czypokrzepić.W każdym razie wygląda na to, że moje milczące ostrzeżenie zadziałało Vanessa się uśmiecha, kiwa głową, wpisuje coś na klawiaturze i mówi: Proszę bardzo.Dwie noce dla dwóch osób.Następnie melduje nas i przedstawia kilka informacji na temat hotelu, po czymwręcza Filippowi klucze do pokoju i życzy wspaniałego pobytu.Dziękujemy jej i po kilku minutach znajdujemy się sami w naszym eleganckimapartamencie o ścianach w kolorze amarantowym, z widokiem na łagodne sieneńskiewzgórza.Wnętrze jest ciepłe, przytulne, z wyszukanym i bez wątpienia drogimwyposażeniem.Podobnie jak w holu, znajduje się tu kamienny kominek szkoda, żew nim nie rozpalimy, ale na zewnątrz jest trzydzieści stopni! Ustawiony pod ścianąstolik ze szlachetnego marmuru z najnowszym telewizorem Bang & Olufsen stanowiw pewnym sensie przeciwwagę dla stojącego po drugiej stronie pokoju zabytkowegobiurka z kałamarzem z epoki.Dodatkowego smaczku nadają pomieszczeniu czekającew ściennej wnęce dwa kryształowe kieliszki, puchar truskawek, pokrytych jeszczekropelkami wody, a do tego wszystkiego wiaderko lodu z cudowną butelką białegomusującego Colli Senesi.Dokładnie to, czego potrzebowaliśmy!Filippo bierze kieliszki i trzymając je między palcami, zwraca się do mnieformalnym tonem, naśladując kelnera w wytwornej restauracji: %7łyczy sobie pani czegoś do picia, signorina?Przyłączam się do gry. Z przyjemnością, monsieur odpowiadam z lekkim ukłonem.Po chwili moje życzenie zostaje spełnione. Co za widok! wołam, otwierając okno, i kontempluję krajobraz. To wszystko dla nas, Bibi oznajmia, wdychając czyste, przesycone zapachamipowietrze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]