[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- O nowy wspaniały świecie.- złośliwa pamięć podsunęła Dzikusowi słowa Mirandy.- O nowy wspaniały świecie, który takich wydajesz ludzi.-I zapewniam was-zakończył kierownik działu kadr, gdy opuszczali fabrykę - żebardzo rzadko mamy jakieś kłopoty z pracownikami.Zawsze spotykamy.Wtem Dzikus porzucił nagle swoich towarzyszy i za kępą wawrzynów zacząłgwałtownie wymiotować, jak gdyby twardy grunt był podłogą helikoptera zapadającego wdziurę powietrzną. Dzikus - pisał Bernard - odmawia zażywania somy i wydaje się zatroskany faktem,że kobieta Linda, jego m., stale przebywa w somatycznej podróży.Warto zaznaczyć, żepomimo starości jego m.i jej w najwyższym stopniu odrażającego wyglądu Dzikus często jąodwiedza i wydaje się do niej bardzo przywiązany - interesujący przykład na to, jak wczesnewarunkowanie może zmodyfikować, a nawet usunąć naturalne odruchy (w tym wypadkuodruch ucieczki od nieprzyjemnego obiektu).W Eton wylądowali na dachu szkoły.Po przeciwnej stronie dziedzińca szkolnegobielała w słońcu pięćdziesięciodwupiętrowa Lupton s Tower.Instytut po jej lewej stronie iszkolna śpiewalnia wspólnotowa po prawej wzniosły swe czcigodne kształty z żelazobetonu ivita-szkła.W środku czworokątnego dziedzińca stał stary malowniczy posąg Pana NaszegoForda odlany ze stali chromowej.Doktor Gaffney, rektor, i panna Keate, dyrektorka szkoły, powitali ich, gdy wysiedli zhelikoptera.- Czy dużo tu macie blizniaków? - zapytał z obawą w głosie Dzikus, kiedyrozpoczynali zwiedzanie.- Och, nie - odparł rektor.- Eton jest przeznaczony wyłącznie dla chłopców idziewcząt z kast wyższych.Jedno jajo, jeden osobnik.To oczywiście utrudnia edukację.Ponieważ jednak - westchnął - będą musieli oni podejmować odpowiedzialność i działać wsytuacjach nieprzewidywalnych, nie można tego uniknąć.Tymczasem Bernard upodobał sobie mocno pannę Keate.- Gdyby pani była wolna wieczorem w poniedziałek, środę lub piątek.- powiedział.Wskazując palcem na Dzikusa dodał: - Wie pani, on jest naprawdę ciekawy.Malowniczy.Panna Keate uśmiechnęła się (jaki miły uśmiech, pomyślał), powiedziała dziękuję ;będzie bardzo rada wpaść na któreś z przyjęć.Rektor otworzył drzwi.Pięć minut w klasie alf-dwuplusów wprawiło Johna w lekkie oszołomienie.- Co to jest względność elementarna? - szepnął do Bernarda.Bernard usiłowałwytłumaczyć, potem dał za wygraną i zaproponował, żeby przejść do innej sali.Spoza drzwi wychodzących na korytarz, którym szli do sali geograficznej bet-minus,śpiewny sopran wołał: Raz, dwa, trzy, cztery , a potem ze znużeniem, niecierpliwie: Mówiłam, tak jak poprzednio.- wiczenia maltuzjańskie - wyjaśniła panna Keate.- Większość naszych dziewczątjest bezpłodna, rzecz jasna.Ja sama jestem bezpłodna.- Uśmiechnęła się do Bernarda.Mamyjednak około ośmiuset nie sterylizowanych, które wymagają ciągłego treningu.W sali geograficznej bet-minus John dowiedział się, że: rezerwat dzikich to miejsce,którego z racji niesprzyjających warunków klimatycznych i geologicznych lub ubóstwazródeł naturalnych nie opłaca się cywilizować.Klik! Sala pogrążyła się w ciemności; i otonagle nad głową nauczyciela pojawili się penitenci z Acoma, którzy zgięci w pokłonie przedPanią Naszą i zawodzący w znany Johnowi sposób wyznawali swe grzechy przed Jezusem nakrzyżu, przed wizerunkiem orła, symbolu Pookonga.Młodzi uczniowie z Eton wybuchnęliśmiechem.Ciągle zawodząc penitenci powstali z kolan, zrzucili górne części odzieży i zaczęlisię raz za razem biczować za pomocą węzlastych rzemieni.Jeszcze potężniejsza salwaśmiechu zagłuszyła nawet wzmacniany specjalnie zapis ich jęków.- Dlaczego oni się śmieją? - zapytał Dzikus z bolesnym zdumieniem.- Dlaczego? - rektor zwrócił ku niemu twarz, na której gościł jeszcze szeroki uśmiech.- Dlaczego? No bo to jest nadzwyczaj zabawne.W półmroku sali Bernard zaryzykował gest, na który dawniej nie zdobyłby się chybaw zupełnym nawet mroku.Silny poczuciem swej niedawno zdobytej ważności, objąłramieniem kibić dyrektorki szkoły.Kibić poddała się jak gałązka wierzby.Już miał zamiarukraść całusa lub nawet dwa, a może i zaryzykować delikatne uszczypnięcie, gdy okienniceotwarły się znowu.- Może już pójdziemy - powiedziała panna Keate i ruszyła ku drzwiom.- A to - rzeki rektor w chwilę pózniej - jest sala kontroli hipnopedycznej.Setki szaf grających z muzyką syntetyczną, jedna szafa na jedną sypialnię, stały napółkach wzdłuż trzech ścian sali; w przegródkach na czwartej ścianie znajdowały siępapierowe rolki ścieżki dzwiękowej z wdrukowanym w nie zapisem poszczególnych lekcjihipnopedycznych.- Tu się wsuwa rolkę - wyjaśniał Bernard przerwawszy doktorowi Gaffneyowi -naciska się ten guzik.- Nie, nie, ten - poprawił nachmurzony doktor Gaffney.- No właśnie, ten.Rolka się odwija.Atomy selenu przetwarzają impulsy świetlne wfale głosowe i.- I gotowe - dokończył doktor Gaffney.- Czy oni czytają Szekspira? - zapytał Dzikus, gdy zmierzając do laboratoriówbiochemicznych przechodzili obok szkolnej biblioteki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]