[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Cóż - mówi Cecily po jego odejściu.- Alexander ma rację.Należy się uznanie za ten czyn.- Patrzy Devonowi w oczy i ciaśniej opatula się frotowym szlafrokiem.- Dzięki, Devonie.On odwraca głowę, nie chcąc przypominać sobie, co kiedyś do niej czuł.- Mam usunąć szkody? - Zwraca się do pani Crandall.- Pewnie mógłbym naprawićwiększość z nich.- Tak, jeśli zamierzasz zrobić to za pomocą młotka, gwozdzi i farby - odpowiada paniKruczego Dworu.- Ale nie za pomocą magii.Devon krzywi się.- Zatem chyba będzie musiała pani wezwać stolarza.- Jeśli można coś powiedzieć, proszę pani - mówi Bjorn do pani Crandall.- Ona staje sięnaprawdę niebezpieczna.Nigdy nie wiadomo, gdzie uderzy.Wczoraj wieczorem myślałem, że jestzadowolona i spokojna.Przyniosłem jej deser lodowy z karmelową polewą.Wydawało się, że jestw dobrym humorze.Jednak widocznie już wtedy to knuła.Następnym razem możemy nie mieć tyle szczęścia.Mistrz Devon może być w szkole.- Cóż więc proponujesz, Bjornie? - Warczy pani Crandall.- Od kiedy zaklęcie, które jąwięziło, zostało zerwane, ilekroć ją złapiesz, znów ci się wymyka.- Obrzuca Devona miażdżącymspojrzeniem.- Jeśli wybaczy mi pani tę śmiałą sugestię - mówi Bjorn - to może ktoś powinien rzucićnowe zaklęcie.Devon pojmuje, że Bjorn ma na myśli jego.Tylko on w Kruczym Dworze - poza ObłąkanąDamą - ma magiczną moc.- %7ładnych nowych zaklęć - sprzeciwia się słabo pani Crandall, opadając na fotel.- Robiąjeszcze większe zamieszanie.Przywabiają tu siły.- Skoro raz próbowała spalić dom - mówi Cecily - zrobi to znowu.- Poza tym czy mogę tego dokonać? - Pyta Devon.- Chcę powiedzieć, że jeśli ona też mamoc, to kto wie, czy zdołam ją poskromić?- Ona nigdy nie umiała prawidłowo posługiwać się swoją mocą - mówi pani Crandall.- Niezostała należycie przeszkolona.- Mierzy Devona zimnym spojrzeniem.- Ty też nie, Devonie,jednak pomimo moich zastrzeżeń poczyniłeś niejakie postępy.Niejakie postępy? Devon byłby gotów spierać się z tym stwierdzeniem, przypominając, żewybawienie Alexandra z Otchłani i pokonanie nieśmiertelnej władczyni demonów to znaczniewięcej niż niejakie postępy".Jednak gryzie się w język.- Byłbym skłonny spróbować - mówi - pod warunkiem, że powie mi pani, kim ona jest i co omnie wie.To chyba uzasadnione żądanie, jeśli to ja mam ją poskromić.Pani Crandall jest oburzona.- Targujesz się o bezpieczeństwo naszej rodziny?- Tak, Devonie - mówi Cecily, podchodząc bliżej i stając obok matki.- To naprawdęsamolubne.Zakłada ręce na piersi i dumnie podnosi brodę.Devon myśli, że matka i córka nigdy nie byłybardziej podobne do siebie niż w tej chwili.- Słuchajcie - zaczyna - chcecie, żebym uwięził kogoś wbrew jego woli.- Czarownicę, Devonie, która z każdym dniem staje się bardziej niebezpieczna.- PaniCrandall uderza dłońmi o poręcze fotela.- A jeśli przyjdzie jej do głowy, żeby otworzyć drzwiOtchłani? Co wtedy?Ta myśl zaskakuje Devona.No właśnie, co wtedy? Oczami duszy widzi portal wewschodnim skrzydle - te zaryglowane metalowe drzwi, za którymi kłębią się demony, błagające, byje uwolnić.Tylko czarodziej Skrzydła Nocy może otworzyć lub zamknąć te drzwi.- Dobrze, dobrze, zrobię to - mówi Devon.- Jednak i tak chcę otrzymać odpowiedzi na mojepytania.I jeśli nie uzyskam ich od pani, poszukam ich gdzie indziej.- Po prostu znajdz ją i zamknij w jednym pomieszczeniu - mówi pani Crandall.- Znajwyższą niechęcią pozwalam ci używać magii w tym domu, ale nie mam innego wyjścia.Poprostu nasącz jedno z piwnicznych pomieszczeń mistyczną energią, która nie pozwoli jej sięuwolnić, energią, która będzie otaczała ją nawet podczas spacerów na dziedzińcu.- Nie - mówi Devon.- Nie zamknę jej znowu w piwnicy.Ani na wieży.Teraz, kiedy jużwiemy ojej istnieniu, powinna mieszkać w normalnym pokoju.Nie można jej traktować jakwięzniarki, nawet jeśli nią jest.Ona potrzebuje pomocy.Musi być jakiś sposób, żeby jej pomóc.Pani Crandall śmieje się drwiąco.- Jaki? Może jakiś psychiatra dla czarodziei?- No, tak.- Devon zwraca się do Bjorna.- Są lekarze dla czarodziei, prawda? Muszą być.- Aha, pewnie - mówi ze śmiechem Cecily.- Jak doktor Bombay z Czarownic.- Tak - mówi Bjorn, kiwając głową - są szamani i inni uzdrowiciele ducha i ciała, zajmującysię czarodziejami.W istocie, proszę pani, kiedy tutaj przyjechałem, polecałem pewną osobę dla tejdamy.- Ona nie potrzebuje konowałów, z Bractwa - upiera się pani Crandall, przerywając mu.-Devonie, możesz umieścić ją w dawnym pokoju mojej matki.Na to pozwolę.Jest dobrzeurządzony, z ładnym widokiem, ale na tyle oddalony od reszty domu, że nie będziemy mielikłopotów.Devon dochodzi do wniosku, że więcej nie wytarguje.- W porządku - mówi.- Co mam robić? Wystarczy, jeśli się skoncentruję
[ Pobierz całość w formacie PDF ]