[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Pozwólcie mi służyć dalej! Wśród we-teranów zerwały się wiwaty.Odłożyli pieczone żeberka i zaczęli ma-chać trzymanymi w lepkich palcach miniaturowymi amerykańskimiflagami.Kongresman położył zabandażowaną dłoń na sercu i zainto-nował Gwiazdzisty sztandar.Ostatnim punktem programu było osiedle Sunset Bay i tutaj321Dilbeck wspiął się na szczyty był błyskotliwy, serdeczny i wymow-ny.Erb Crandall nie wierzył własnym oczom.Zadzwonił do Mal-colma Moldowsky'ego z automatu telefonicznego koło sali recepcyj-nej, w której polityk przemawiał do trzystu emerytów. Malcolmie, to niewiarygodne powiedział. Doprowadziłich do łez! Mówi o Izraelu? Tak, ale wywalił cały tekst.Mówi z głowy. O Jezu! jęknął Moldy. Widzisz jakichś reporterów? Tylko Kanał 10, ale wszystko w zupełnym porządku.Jestwspaniały, Malcolmie.Płaczą jak bobry nad swoimi bajgełe.Moldowsky próbował wyobrazić sobie tę scenę. Erb, proszę cię o uczciwą odpowiedz.Czy David wie cokolwiekna temat Bliskiego Wschodu? Jest słaby w geografii przyznał Crandall ale rozprawił sięz całym problemem palestyńskim.Naliczyłem cztery owacje na stoją-co.Moldy zgrzytnął zębami. I dobrze wygląda? Jak milion dolarów.A co najlepsze, przyszedł Eloy Flickman,aby z zaskoczenia przeprowadzić z nim debatę.Dlatego pojawiła sięekipa telewizyjna. Podstępny skurwysyn. Davey rozerwał go na strzępy oznajmił Crandall. To byłofantastyczne.Flickman zwiał jak oparzony pekińczyk. Czy wszystko w porządku? Moldowsky usłyszał w słuchaw-ce nową falę oklasków.To było zbyt piękne, żeby mogło być praw-dziwe.Co zaszło ubiegłej nocy między Dilbeckiem i striptizerką? zastanawiał się. Musiała go chyba zapieprzyć do omdlenia.Moldy zażyczył sobie pełnego sprawozdania. Daj Davida do telefonu. Jest na fali, Malcolmie.Doszedł do sprawy holocaustu. Poczekam.Sześć minut i dwie owacje pózniej kongresman podszedł do tele-fonu. A więc opowiedz mi o swojej płomiennej randce poleciłMoldowsky. Czysta rozkosz zapewnił go Dilbeck, nie mogąc złapać tchu.322 %7ładnej próby szantażu? Chcę wiedzieć prawdę.Co z fotogra-fią? W ogóle nie poruszaliśmy tego tematu.Okazała się prawdziwądamą. A ty prawdziwym dżentelmenem? Mnichem, Malcolmie.A skoro już o tym mowa, za kilka dnibędę potrzebował jachtu.Erin znowu przyjdzie zatańczyć. Dlaczego? Bo dobrze się bawiła odparł obronnym tonem kongresman. Bardzo mnie polubiła, Malcolmie.Och, i będę potrzebował więcejgotówki. Davidzie, chcę, żeby tam byli moi ludzie. To nie będzie konieczne. Gwar przypominający krakaniewron zagłuszył dalsze słowa Dilbecka. Malcolmie, muszę złożyćkilka autografów.Porozmawiaj z Erbem, dobrze?Moldy przestępował z nogi na nogę tak długo, aż w słuchawce roz-legł znowu się głos Crandalla: Malcolmie, szkoda, że tego nie widzisz.Ustroili go w jarmułkę. Przez kilka dni trzymaj się blisko niego. Nie, obawiam się, że to niemożliwe. Od tej pory Crandallzamierzał trzymać się z daleka od hormonalnych przygód Dilbecka. Jadę do Atlantic City. Za cholerę zaprotestował Moldy. Malcolmie, pozwól, że coś ci wyjaśnię.Nie pracuję dla ciebie,lecz dla Davida.A David uważa, że byłoby wspaniale, gdybym wziąłkilka dni wolnego i poleciał do Atlantic City. Pewnie dlatego, że ma wielkie plany. No cóż rzekł Erb Crandall. Dostałem miejsca w pierw-szym rzędzie na koncert Cher. Doprawdy? Mam nadzieję, że twój samolot wyrżnie w pie-przoną górę. Dziękuję, Malcolmie.Na pewno wyślę ci pocztówkę. Mógłbyś przynajmniej dowiedzieć się, kiedy spotka się z tądziewczyną? A może proszę o zbyt wiele? Zobaczę, co się da zrobić obiecał Crandall. Cokolwiekzdarzyło się ubiegłej nocy, Davey stał się nowym człowiekiem.Całybłyszczy, Malcolmie. Przypuszczam, że to dobrze.Błyszczy?323 Jest jak młody Kennedy, według dam z Hadassah. Bardzo śmieszne. O rany w głosie Crandalla brzmiał wyrzut. Myśleliśmy, żebędziesz zadowolony. Ten człowiek jest chory.Wiesz o tym.Ja też wiem. Nosi w teczce jej pantofel. A ty zwiewasz do pieprzonych kasyn. Malcolmie? Co? Będzie mi ciebie brakowało.Erb Crandall dotarł do parkingu dokładnie w chwili, gdy odjeż-dżała stamtąd limuzyna kongresmana.Pomachał uprzejmie.Kierow-ca Pierre przyłożył dłoń do daszka czapki.David Lane Dilbeck pozo-stał niewidzialny za przyciemnionymi szybami.Na dolnej wardze Orly'ego rozwijała się paskudna narośl.Erin niemogła na niego patrzeć, mimo że toczyli właśnie zażartą sprzeczkę.Wpatrzyła się w obite imitacja czerwonego pluszu ściany, gdy tym-czasem jej szef mówił, że nie ma mowy, żeby wzięła wolną noc w so-botę. To byłoby dwa razy w tym tygodniu! Potrafię liczyć odparła Erin. Odpowiedz brzmi: W żaden pieprzony sposób.Coś mi się wy-daje, że szykujesz się na następną balangę. Owszem przyznała. Z kongresmanem Dilbeckiem. Kurwa! Orly nie miał wyjścia, musiał się wycofać.Nie chciałwkurzać polityka i z całą pewnością nie uśmiechało mu się, żeby tencholerny Moldowsky znowu urywał mu jaja. Będę pracowała na dwie zmiany w poniedziałek obiecałaErin. No jasne. Orly w zamyśleniu skubał wrzód. Ciekaw je-stem, jaki on jest? zapytał. Nic szczególnego. Dobre napiwki? Niezłe przyznała Erin.Wiedziała, do czego zmierza jej szef. Nie spałam z nim dodała. Może pan zapytać Shada. Już to zrobiłem.324 I co powiedział? %7łe tylko tańczyłaś. Niech pan nie robi takiej zdziwionej miny.Orly wzruszył pulchnym ramieniem. Jest wielką szychą.Tacy faceci zazwyczaj chcą pełnej obsługi.Dziewczyna poczuła, że zaczynają ją swędzić ręce.Zawsze tak by-ło, gdy zbyt długo przebywała w gabinecie Orly'ego. Lorelei ma zapalenie żył poinformował. Leci do domu wDallas. Przykro mi. Wszystko przez tego pieprzonego węża.Za mocno ściskał jejnogi.Erin odważnie zerknęła na twarz Orly'ego.Wyglądał na przygnę-bionego i zdeprymowanego.Oczywiście na jego nastrój pewienwpływ miała narośl.Dziewczyna odczuła niemal współczucie. Jak było na jachcie? spytał właściciel Intymnej Aaskotki. Dobrze, chociaż nie ma tam luster.Tańczyłam na ślepo. Będę potrzebował Shada w klubie uprzedził Orly. Przyzapasach w makaronie.Ubiegłej nocy jakiś facet o mało nie kopnął wkalendarz. Doskonale dam sobie radę sama zapewniła Erin
[ Pobierz całość w formacie PDF ]