[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie miał więc powodu, by odczuwać lęk przeddoktorem Josephem Pearsonem, i chociaż postanowił ustępować mu w niektórych sprawach zewzględu na wiek i stanowisko nie miał zamiaru dać się traktować jak niedoświadczony młokos.Coleman posiadał jeszcze jedną cenną właściwość, ważniejszą niż wszelkie inne zalety:determinację.Doktor Coleman był zdecydowany wykonywać zawód lekarza bez żadnychuwarunkowań, prosto, uczciwie, a nawet precyzyjnie, jeśli w sprawach medycznych cośtakiego w ogóle jest możliwe.Każdy kto dawał z siebie mało w ciągu niewielu lat pracy poznałtakich: ugodowców, politykierów, nierobów, ludzi z przerostami ambicji wywoływał w nimzłość i odrazę.Gdyby go zapytano, kiedy zrodziło się w nim takie odczucie, miałby kłopot z odpowiedzią.Z pewnością nie był sentymentalny, nie związał się też z medycyną z niepohamowanej potrzebysłużenia ludzkości.Mógł tutaj zaważyć wpływ ojca, ale zdaniem Davida Colemana w małymstopniu.Jak sobie teraz uświadamiał, jego ojciec był przeciętnym lekarzem ogólnym i obajzasadniczo różnili się charakterami.Coleman senior był życzliwym, otwartym człowiekiem,otoczonym kręgiem przyjaciół; jego syn chłodnym, zamkniętym w sobie, nieprzystępnym.Ojciecdowcipkował z pacjentami i nie przykładał się do pracy.Syn zaś będąc stażystą pózniejpatologia odcięła go od pacjentów nigdy nie pozwalał sobie na żarty, za to cierpliwie,skrupulatnie i z wprawą dawał z siebie więcej niż inni w ogóle mieli do zaoferowania.Chociażjego kontakty jako Patologa z pacjentami nabrały nowego charakteru, jego postawa nie zmieniłasię ani trochę.Czasami, gdy analizował własne postępowanie, musiał przyznać, że zawsze miałby takiepodejście do sprawy, niezależnie od wykonywanego zawodu.Domyślał się, że przyczyn należałoszukać we wrodzonej dokładności, połączonej z nietolerancją dla błędu lub porażki, orazw przeświadczeniu, że jeśli już służy się komukolwiek bądz czemukolwiek, to powinno się daćz siebie wszystko.Być może te dwa odczucia wzajemnie się wykluczały.Ale możliwe też, żerację miał jego kolega ze studiów, który podsumował go, wznosząc toast za Davida Colemana faceta o antyseptycznym sercu.Idąc korytarzem wrócił myślami do terazniejszości.Instynkt podpowiadał mu, że ladamoment dojdzie do kolizji.W gabinecie patologicznym zastał Pearsona pochylonego nad mikroskopem, przed nim leżałfolder z przezroczami.Stary podniósł wzrok. Niech pan przyjdzie i popatrzy.Chciałbym znać pańskie zdanie odsunął się odmikroskopu, zapraszając Colemana machnięciem ręki. Jaka jest historia kliniczna? Coleman wsunął pod zaciski pierwszy slajd i nastawił okular. Wycinki pochodzą od pacjentki Lucy Grainger, naszego chirurga-ortopedy; poznał ją pan Pearson zajrzał do notatek. Chora to dziewiętnastoletnia Vivian Loburton, jedna z naszychstudiujących pielęgniarek.Pod lewym kolanem zrobił się guz.Towarzyszy temu uporczywy ból.Prześwietlenie wykazuje wypukłość kości.Preparaty pochodzą z biopsji.Preparatów było osiem, Coleman obejrzał wszystkie.Od razu zorientował się, że Pearsonchce usłyszeć jego opinię.Przypadek należał do niezwykle trudnych łatwo było o błędnądiagnozę. Moim zdaniem jest łagodny powiedział. Ja sądzę, że złośliwy rzekł spokojnie Pearson. Kostniako-mięsak.Coleman bez słowa podniósł jeszcze raz pierwsze szkiełko.Przyjrzał się ze stoickimspokojem, uważnie; potem to samo zrobił ż pozostałymi siedmioma.Za pierwszym razemrozważał możliwość istnienia kostniako-mięsaka; teraz powtórzył to ponownie.Analizującprzezroczyste miejsca, zabarwione na czerwono i niebiesko, które tak wiele mogły powiedziećdoświadczonemu patologowi, rozważał wszystkie za i przeciw.Na kolejnych preparatach widaćbyło sporo narośli kostnych aktywność osteoblastyczna z wysepkami chrząstki wewnątrz niej.Sam uraz też należałoby wziąć pod uwagę.Czy formowanie się nowej kości nastąpiło w wynikujej regeneracji organicznych prób zwalczania urazu? Jeśli tak, narośl musi być dobrotliwa: Czybyły ślady zapalenia szpiku kostnego? Przy badaniu pod mikroskopem łatwo go pomylićz kostniako-mięsakiem.Ale nie, wyraznie brak białych krwinek z segmentowym jądrem, którecharakterystyczne są dla szpiku, wypełniającego przestrzeń w drzazdze kostnej.Nie ma inwazjinaczyń krwionośnych.Zatem trzeba bazować na osteoblastach nowej formacji kostnej.Toodwieczny kłopot, przed którym staje każdy patolog: czy rozrastanie się uszkodzenia następujejako naturalny proces wypełniania luki w czynnościach obronnych organizmu? A może rozrastasię, gdyż jest to neoplazma, czyli narośl złośliwa? Złośliwa czy dobrotliwa? Jakże łatwo siępomylić, a jedyne co można zrobić to przeanalizować materiał badawczy i na tej podstawiewydać opinię. Przykro mi, ale nie zgadzam się z panem odezwał się uprzejmie do Pearsona. Nadaltwierdzę, że tkanka nie jest złośliwa.Stary patolog stał chwilę w milczeniu, wyraznie ważąc w myślach obydwie diagnozy.Wreszcie odezwał się: Przyzna pan, że zawsze mogą pojawić się wątpliwości.Zarównow jedną, jak i drugą stronę. To prawda
[ Pobierz całość w formacie PDF ]