[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jazapytam, jak Sindar mógł zniżyć się wtedy do handlu, a ty na to powiesz ze wstydem, że wpustynnych osadach wszystko rządzi się trochę innymi prawami, są daleko od WewnętrznegoKręgu i trzeba jakoś żyć.Jedz, chłopcze.Często jadałeś kireneńskie posiłki?- Nie, sitar pahan.- A mimo to wiesz, że kiszona kulawka nie pasuje do sera, za to jest wyborna z mięsem.Do sera wziąłeś sobie siekaną rucierz.Sam bym tak zrobił.Czy wiesz, że łatwo mógłbyśudawać Kirenena? Ta łatwość, z jaką sięgasz po mięso.Można by pomyśleć, że nigdy niesłyszałeś o tym, że kto je ciała dzieci ziemi, temu krew tężeje.Jedz, chłopcze.Jedz.Spojrzałem mu prosto w oczy.- Nie udaję Kirenena, sitar pahan.Nie wiem, po co nas porwano.Proszę, pozwól namodejść do domu.Nie jadłem od kilku dni, to wszystko.- Jedz, chłopcze, jedz.Trzeba się cieszyć każdą dobrą chwilą, którą spotykamy naświecie.Trzeba doceniać, że świat Stworzyciela ma jeszcze dla nas takie chwile, mimo że jestna nim tak wielu ludzi.Trzeba doceniać drobiazgi.Teraz jesz śniadanie, a za moment niezaznasz niczego prócz bólu i męczarni.Taki jest świat i nic na to nie poradzimy, chłopcze.- Nie kłamię, sitar pahan - powiedziałem jeszcze raz z naciskiem.Mój rozmówca byłjowialny i przyjacielski, a mimo to budził we mnie grozę.Po jego ostatnim zdaniu zacząłemsię naprawdę bać.- Ależ kłamiesz, mój biedaku.Kłamiesz w każdym zdaniu i to kłamiesz dobrze.Nauczylicię, jak stworzyć bajkę.Widzisz, chłopcze, w każdą z rzeczy, które mi powiedziałeś, bardzołatwo uwierzyć, ale we wszystkie naraz już nie.Bywa tak, że najlepsza nawet bajka niepomoże.Choćby taki drobiazg: jesteś Sindarem.Twój stryj jest starszy, więc jesteś mu winienbezwzględne posłuszeństwo.A mimo to kiedy obawiacie się, że ktoś was może zatruć, to twójstryj próbuje wodę niczym sługa? I tak dalej, chłopcze.Nie można przechytrzyć bólu.Niemożna go przeczekać.To nie będzie tak, jakby cię bito albo ucinano palec.To straszny ból,lecz do pokonania.Zwłaszcza jeśli się głęboko w coś wierzy.Ale to, co zdarza się w takichokolicznościach jak twoje, przekracza granice pojmowania.Powinni byli ci to powiedzieć.Naprawdę powinni.Nikt tego nie przetrzyma.Wszystko, co możesz zrobić, to oszczędzićsobie choć części tego, co nastąpi.Zmierć nie jest najgorszą rzeczą, chłopcze.W tej chwilizdaje ci się, że tak, ale niestety, sam zrozumiesz, że śmierć może być nagrodą.- Jaka jest różnica, sitar pahan? - zapytałem.- W czym, chłopcze?- Między ludzmi.Amitrajami i Kirenenami.Dzikimi Kebiryjczykami i Kirenenami?Między kapłanami Pramatki karmiącymi jej posąg, a honorowymi Kirenenami, którzyporywają ludzi na szlakach, by ich zadręczyć?- Konieczność, synu.Niewielu nas zostało.Uciekamy skąd się da, lecz i tak jest nasniewielu.Amitraje mogą wrócić do starej wiary, mogą siedzieć cicho i być posłuszni.Ale nasmordują bez litości.Są osady, w których Kirenenów zabija się do ostatniego.Nawetniemowlęta.Jeszcze zanim padnie rozkaz.Chodzi o to, by usunąć bodaj ślad przeklętejdynastii Tendżaruk.Robią to ich sąsiedzi w nadziei, że wtedy sami zostaną oszczędzeni.Zestrachu.Nie wiedzą, że ich nadaku nigdy nie będzie syte.%7łe kiedy zabraknie nas, równiechętnie pożre własne dzieci.Niewielu ocalało.A jeśli uda ci się uczynić to, po co cięprzysłano, nie zostanie żaden.Przecież nie będę cię pytał, co miałeś zrobić, wędrując naobrzeża imperium jako Sindar lub kapłan, przygotowany do tego, by móc w każdej chwiliudawać też Kirenena.Przecież to jasne.Miałeś nas znalezć.Mnie interesuje tylko, ilu wasjeszcze jest.Podobnych tobie.Ilu jest takich Sindarów, Kirenenów i kapłanów naraz,znających wszystkie obyczaje imperium, władających mistrzowsko kijem szpiega, trucizną iostrzem.Rozsiewamy przecież plotki o sobie.Chcemy sprawić, by ludzie mieli o czymmyśleć i gdzie uciekać, jeśli zdołają.Jednak nie chcemy, żeby wiedziano coś pewnego.Nie,dopóki będziemy gotowi.Więc sięgamy po metody barbarzyńców tylko wtedy, kiedy nie mainnego wyjścia.Tak samo jak mały, chudy pies, który, gdy zagonić go w kąt, potrafi nawetzabić.Bo jest przerażony i za plecami ma ścianę.I dobrze wiemy, że zanieczyścimy własnylos i los własnych dzieci.%7łe coś takiego oznacza dziedziczną klątwę.Ale stawką jest zagładatych niedobitków, którzy są w tym obozie, i tych nielicznych, którzy się do nas przedzierają.Tylko wtedy.Tamci sięgają po takie metody z lada powodu albo na co dzień.Oto różnica,chłopcze.- Przecież nawet gdybym był tropiącym was szpiegiem, nie wiem, gdzie jestem.- Bo sami cię sprowadziliśmy.Gdybyś trafił tu jak inni uchodzcy, gdybyś sam nasznalazł, wiedziałbyś.Ale ilu jest jeszcze, chłopcze? Ilu? Gdzie wędrują?Zapadła straszna cisza.Przez chwilę myślałem gorączkowo, co powiedzieć, ale w głowiemiałem pustkę.Gdzieś z daleka dobiegł mnie nagle krzyk.Przerazliwy głos, który wydał misię znajomy.Brzmiał jak głos Brusa.Zupełnie niespodziewanie moją czaszkę przeszył krótki, ostry ból.Niczym uderzeniepioruna.Krzyknąłem.Chciałem się poruszyć, spojrzeć do tyłu, lecz nie mogłem.Moje ciałobyło jak posąg.Czułem je, czułem każdy mięsień ale nie poruszało się.- W twojej czaszce tkwi szpila, chłopcze - powiedział mężczyzna i dolał sobie naparu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]