[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Drzwi kuchni otworzyły się z hałasem i wyjrzało pół tuzina pobladłychtwarzy.Stałam bez ruchu, przytrzymując drzwi, kiedy mnie mijali.W czaszce ojca z boku widniała wielkawyrwa.Ojciec, którego tak podziwiałam, odszedł.RLT Stałam jak ścięte siarczystym mrozem drzewo, a pochód przechodził powoli.Ciągnął się jak w sennymkoszmarze, jak gdyby brodząc w głębokiej wodzie.Mężczyzni powłóczyli nogami, ociągali się, jakby chcielidokładnie pokazać straszliwą ranę w głowie papy.Potężne cięcie niemal przez pół czaszki, a wewnątrz dziuryziarnista masa z krwi i odłamków kości.I twarz! To wcale nie była twarz mego ukochanego papy! To była maska grozy.Zniknęła otwarta, jasnauśmiechnięta twarz.Zmierć obnażyła jego żółtawe zęby wyszczerzone w krzyku; niebieskie oczy wyszły zorbit na widok mordercy.Uciekły rumieńce.Cera pożółkła jak piaskowiec na ścianach dworu; posąg zgrozyzastygł zaklęty w kamień Wideacre.Aozinowa sztacheta pod nim uginała się niczym symbol drewna, które niemoże znieść śmierci papy.Powolny niezgrabny kondukt wreszcie mnie minął.Moje przerażone oczy nie musiały już oglądaćwytrzeszczonych niebieskich oczu papy.Stopnie wysokich schodów trzeszczały, gdy zgięci wpół tragarzenieśli swój ciężar do sypialni rodziców.Gdzieś w głębi domu rozlegał się niepohamowany płacz.Chciałampłakać, lecz wciąż stałam bez ruchu w smudze światła wpadającej przez otwarte drzwi i patrzyłamniewidzącym wzrokiem na schnące błoto na wypolerowanej posadzce.Przed domem czekało pół tuzina na-szych dzierżawców.Mężczyzni zdjęli czapki, a kobiety wycierały oczy rąbkiem fartucha.Mówili, że musiał go zrzucić koń.Znaleziono go martwego przy murku oddzielającym park od terenówrolnych na północnej granicy posiadłości.Koń, bez najmniejszego zadraśnięcia, pasł się w pobliżu.Siodłoprzesunęło mu się na grzbiecie, jak gdyby popręg był za luzny.Papa spiął widać konia przed murkiem, a samupadł na stronę Wideacre.Nawiedził mnie niechciany, lecz nie do odpędzenia obraz Ralpha chowającego sięprzy murze i chwytającego lejce konia, a potem walącego ojca po głowie kamieniem wyrwanym z muru.Pocieszała mnie jedna myśl  że ojciec zmarł w parku pod drzewami, które kochał, i na ziemi, którą kochał.Innego pocieszenia być nie mogło.Ralph to zrobił.Ralph popełnił ten czyn.Nikczemny występek.Grzech ciężki.Kiedy mama płakałałzami, które przyszły jej z łatwością, a Harry snuł się po domu w szoku, ja czułam, że powoli wraca mi jasnośćrozumowania, serce zaś wzbiera nienawiścią.Ralph popełnił ten czyn.Tylko on ponosił odpowiedzialność.Tak, tak, byłam tam, na pniu drzewa łączącym brzegi rzeki.Nasze usta się stykały.Powiedziałam: Wypadek" i  Uda się".Nie wiedziałam jednak, że tak to przebiegnie.Zgodziłam się.Nie wiedziałam jednak,na co daję przyzwolenie.To Ralph wiedział.To Ralph podcinał gardła jeleniom, obdzierał ze skóry zające,ogłuszał króliki.To Ralph wiedział wszystko o śmierci i cieszył się z mojego przyzwolenia na swoje niecnezamiary.A przecież byłam jeszcze dzieckiem! Nieświadomym, nie rozumiejącym.Zrozumiałam zbyt pózno.To nie była moja wina.Nie chciałam śmierci ojca! Chciałam tylko, żeby znów zwrócił na mnie swoje niebieskie oczy pełnemiłości.Chciałam, żeby jeszcze raz poprosił mnie o dotrzymanie mu towarzystwa przy zaganianiu owiec.Chciałam, żeby zawołał na mnie tak naturalnie i swobodnie, jak gwizdał na swoje psy.Chciałam, żebyzapomniał o Harrym i prawach Harry'ego do ziemi.Chciałam, żeby Harry przestał dla niego istnieć, tak jakdawniej.Chciałam znów zająć pierwsze miejsce w sercu ojca, pierwsze miejsce w Wideacre; i tu, i tutajchciałam czuć się bezpieczna.A Ralph go zabił i papa już nigdy nie będzie mnie kochał.RLT Ale Ralph uczynił coś o wiele gorszego.Zapomniał o barierze między nami, o przepaści międzyświatami, z których pochodziliśmy.Nigdy nie zabiorę go do łoża papy.Nigdy nie wpuszczę go do dworu.Nienależał do naszej sfery, nie dla niego wykwintna bielizna.Jemu przypisany był samodział, tak jak jego matkanosiła łachmany.I taki chłopak, taki parobek śmiał zaczaić się na dzielnego dziedzica, podejść go jak złodziej ipowalić na ziemię.Papa zmarł w bólu i zgrozie, z rąk własnego fałszywego sługi.Ralph za to zapłaci.W Harrym narastał smutek i żal.Codziennie przychodził do mnie po porady i instrukcje [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire