[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Od tej pory wszyscy Meksykanie - gdziekolwiek się znajdowali -świętowali rocznicę tego ważnego wydarzenia.El Capitan Quintano wiedział, ile znaczy ta data dla jego oddziałui postanowił wydać z tej okazji przyjęcie w Orilli.Obchody miałyrozpocząć się o zachodzie słońca.Przed południem Magdalena i jej rozplotkowane pomocnicezajęte były przygotowaniem kolacji pod gołym niebem.Ta uczta napewno podbije serca i podniebienia młodych, wygłodniałychwojaków.Menu składało się z całych gór miękkich tortilli, w którezawinięte były kawałki bardzo ostro przyprawionej wołowiny.Pikantne enchiladas verde pokryto grubą warstwą stopionego koziegosera.Bulgoczące kociołki frijoles rojos przyprawiono czerwonąpapryką chili.Tostadas, suche tortille posmarowane posiekanymmięsem kurczęcia, serem i salsą, leżały obok gorących tamales zzielonej kukurydzy, nadziewanych miękkim mięsem.Ogniste chillicon carne było tak mocne, że wyciskało łzy z oczu nieprzygotowanego biesiadnika.Quesadillas, dwie smażone tortille zwarstwą sera Menoniha wewnątrz.I, naturalnie, galony wrzącej salsydo maczania chrupkich tostadas.Na deser specjalność Magdaleny: lekkie jak obłoczek sopaipillasze słodkim, ciepłym miodem, doskonałe fiautas - maleńkie, delikatneciasteczka nadziewane słodką, czarną czekoladą i tłustą bitą śmietaną.Ciepła, złocista babka, delikatny, uwielbiany przez wszystkichMeksykan krem i talerze pełne słodkich pralinek z cukru, którenadziano połówkami orzechów.Oprócz obfitości doskonałego jedzenia przygotowano takżegalony tequili, beczułki cerveza i skrzynki madery oraz bourbona, abyzaspokajały pragnienie świętujących.Zaplanowano także rozrywkę.Przygrywać będzie nie jedna, ale dwie kapele mariachi, a trioutalentowanych tancerzy flamenco miało przyjechać na występy aż zSan Antonio.Do udziału w święcie zaproszono także urodziwesenoritas z miasteczka - serdecznie witane przez młodych żołnierzy.El Capitan wybrał na miejsce fiesty płaską, otwartą przestrzeń pozachodniej stronie hacjendy, tuż za wykładanym kamieniem patio iprzestronnym podwórzem.Dla muzyków i tancerzy przygotowanomałą, drewnianą platformę.Długie stoły były już na miejscu.Zebranoteż sporą ilość suchych gałęzi na ogromne, świąteczne ognisko pozapadnięciu zmroku.O zachodzie słońca wszyscy byli gotowi.Wszyscy, z wyjątkiem Amy.Amy nie miała ochoty świętować Cinco de Mayo.Nikt niezapytał jej o zdanie na temat planowania przyjęcia, nikt też niezaprosił jej do wzięcia w nim udziału.Noc, uczta, święto - wszystkoto należało do El Capitana.A jej nie pociągało.Teraz, gdy zmrok zakradł się do przestronnej hacjendy, całasłużba - także Magdalena, służące, Pedrico i nawet stary Fernando -opuściła dom, by udać się na zabawę.Amy została sama w sala.Czytała książkę, jakby to był zupełnie zwyczajny wieczór.Nie zwracała uwagi na sznur powozów zajeżdżających przedOrillę, z których wysiadały podniecone damy.Nie słuchała okrzykówżołnierzy i śmiechu kobiet, dzwięczących w majowym powietrzu.Niebieskie oczy Amy błądziły po kartach książki, sprawiającwrażenie koncentracji.Zachowywała się jak osoba bez resztypochłonięta lekturą.Udawanie jednak zmieniło się w rzeczywistezainteresowanie w miarę, jak czarowna opowieść, którą czytała,wciągała ją powoli w świat cudownej fantazji.Amy przeniosła się w przeszłość - w czasy dzielnych rycerzy i ichpięknych dam, czasy potężnych królestw.Zatopiona w świecie bohaterskich czynów i słodkich, magicznychromansów, niemal słyszała własnego Białego Rycerza, szepczącegomiękko jej imię.Westchnęła lekko i uśmiech pojawił się na jejwargach.Nagle z zaskoczeniem stwierdziła, że szept nie pochodził zwyobrazni.Ktoś rzeczywiście wypowiedział jej imię.Uśmiech znikł ztwarzy Amy, palce zacisnęły się na książce i młoda kobieta podniosławzrok.Stał w obramowaniu sklepionej wnęki, z dłońmi wspartymi nawypolerowanym drewnie.Patrzył wprost na nią z satanicznymbłyskiem w czarnych oczach.Długie do ramion włosy związał nakarku białą, skórzaną taśmą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]