[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ten mały, zabawny żart okazał się ostatnią kroplą potrzebną do przełamania sztywności i rezerwy Melissy.Za czwartym razem, kiedy zwrócono się do niej „pułkowniku”, roześmiała się głośno i od tej chwili zaczęła przejawiać szczere zainteresowanie wycieczką.–Chcielibyście udać się w jakieś określone miejsce? – zapytał Wefer, kiedy Mark V ruszył i dudniąc zaczął zsuwać się z rampy do zatoki.–W górę rzeki – powiedział Cletus.–Wykonać, chorąży.–Tak jest, komandorze – odpowiedział chorąży, który wyszedł im wcześniej na spotkanie.– Napełnić wszystkie zbiorniki od dziobu po rufę!Stał przy sterze, nieco w lewo od Wefera, Cletusa i Melissy znajdujących się przed dużym, półkolistym ekranem, który widział poprzez mulistą wodę, jakby była przejrzysta niczym szkło, zanurzone części statków oraz inne podwodne obiekty.Wokół rozlegały się słaby syk i dudnienie.Wibracje i odgłos ciężkich łap kroczących wzdłuż rampy nagle ustały i linia wody widniejąca na ekranie podniosła się powyżej oznaczonego poziomu, kiedy ogromna maszyna zrzuciła balast, zastępując, gdzie to było potrzebne, wodę sprężonym powietrzem, i na odwrót, tak że podwodny buldożer, ważący setki ton na lądzie, odzyskawszy dzięki wypartej wodzie równowagę, opadał lekko jak liść na wietrze na muliste dno portu, dwadzieścia metrów niżej.–Cała naprzód, trzydzieści stopni w prawo – wydał rozkaz chorąży; i tak rozpoczęła się podwodna wyprawa w górę rzeki.–Zauważcie – powiedział Wefer czułym tonem ojca chwalącego się zdolnościami swego nowo narodzonego dziecka – że łapy nie dotykają tutaj dna.Pod nami jest prawie trzy metry szlamu, a dopiero pod nim twardy grunt, po którym Mark mógłby kroczyć.Naturalnie, gdybyśmy chcieli, moglibyśmy osiąść teraz na dnie i właśnie tak posuwać się dalej.Ale po co zawracać sobie tym głowę? Tak jest równie dobrze, a jesteśmy znacznie szybsi i bardziej zwrotni, kiedy zwyczajnie płyniemy… Spójrzcie tam…Wskazał na ekran, na którym widać było wyraźnie, że jakieś dwieście metrów przed nimi dno opada gwałtownie i na przestrzeni około pięćdziesięciu metrów znika z pola widzenia, a dalej podnosi się znowu.–To główne koryto rzeki, główna linia nurtu – powiedział Wefer.– Oczyszczamy je każdego dnia nie dlatego, iż są tu jakieś statki, którym potrzebna jest trzydziestometrowa głębina, ale dlatego, że ten rów stanowi koryto prądu pomagającego uchronić port przed zamuleniem.Połowa naszej pracy zasadza się na poznaniu i wykorzystaniu istniejących prądów.Utrzymując stałą głębokość tego kanału, oszczędzamy sobie niemalże połowę pracy przy odszlamianiu.Nie dlatego byśmy byli do tego zmuszeni.Po prostu dewizą marynarki jest działać jak najskuteczniej.–Chcesz powiedzieć, że macie wystarczająco dużo Marków V z załogami, by móc oczyszczać port nawet wtedy, gdyby nie było tego kanału? – zapytał Cletus.Wefer parsknął dobrodusznie.– Wystarczająco dużo… – powtórzył.– Nie masz pojęcia, do czego zdolne są te Marki V.Ależ ja mógłbym utrzymać port nawet wtedy, gdyby tu nie było żadnego prądu.Mając tylko tę jedną maszynę!… Pozwólcie, że was oprowadzę.Linet zabrał Cletusa i Melissę na zwiedzanie maszyny, poczynając od komory wyjściowej nurków znajdującej się na samym dole, pomiędzy potężnymi łapami, a kończąc na wieżyczce na górze, którą można było wysuwać, by umożliwić Markowi V oddanie strzałów z dwóch ciężkich karabinów energetycznych, czy też podwodnego lasera, pozostających na jego wyposażeniu.–Rozumiesz teraz, dlaczego Traynor chciał wykorzystać te Marki V w dżungli – rzekł Wefer do Cletusa, kiedy zakończyli wycieczkę, znalazłszy się ponownie w pomieszczeniu kontrolnym przed półkolistym ekranem.– Nie dysponują taką siłą ognia jak czołgi wojskowe przeznaczone do poruszania się w dżungli, ale pod każdym innym względem, z wyjątkiem szybkości na lądzie, mają nad tamtymi taką przewagę, że nie ma w ogóle porównania…–Komandorze – przerwał chorąży stojący z tyłu – statek o dużym zanurzeniu płynie w dół kanału.Będziemy musieli zejść w dół i kroczyć po dnie.–Dobrze, wykonać, chorąży – odparł Wefer.Zwrócił się do ekranu i wskazał na obiekt w kształcie litery V przecinający linię powierzchni wody jakieś dwieście metrów przed nimi.– Widzicie to, Cletusie?… Melisso? To statek o zanurzeniu trzy lub trzy i pół metra.Kanał ma tutaj mniej niż szesnaście metrów głębokości i będziemy musieli zejść na dno, aby mógł on nad nami przepłynąć zachowując bezpieczną odległość dobrych paru metrów.Rzucił krótkie spojrzenie na kształt rosnący na ekranie.Nagle roześmiał się.– Tak myślałem! – wykrzyknął.– To jeden z rzecznych statków patrolowych, Cletusie.Chcesz zajrzeć mu na pokład?–Masz na myśli pływak sensorowy? – spytał Cletus spokojnie.Weferowi opadła szczęka.– Skąd o tym wiesz? – zapytał patrząc ze zdumieniem.–Jakieś dwa lata temu był na ten temat artykuł w „Navy-Marine Journal” – odpowiedział Cletus.– Przyszło mi do głowy, że rozsądnie byłoby umieścić tego rodzaju urządzenie na pokładzie takiej maszyny, jak ta.Wefer nadal patrzył na Cletusa niemal oskarżycielsko [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright 2016 (...) chciałbym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire