[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.%7łeby przepędzić złego ducha, Elena zaczęła codziennie staranniesprzątać swój dom i okadzała pokoje, paląc susz z liści oliwnych, a gdyElpida przyprowadzała ze sobą samego diabła, po jego wyjściuposypywała solą fotel, na którym siedział, żeby już nigdy nie wrócił.Musiała przyznać, że Loukis miał trochę taktu, wchodził bowiem dosalonu z przepraszającym wyrazem twarzy, ale jego mina niewiniątkanie rozpraszała jej obawy, że przyniesie nieszczęście.Elena niewiedziała, co począć.Jeszcze niedawno uważała, że jej dom totwierdza, nie do zdobycia dla intruzów, zapewniająca wszystkimbezpieczeństwo, tymczasem ostatnio stała się Konstantynopolem.Wedle starej legendy to wielkie miasto miało pozostać niepokonane,dopóki okręty nie przepłyną przez ląd.Tysiąc lat pózniej Turcyosmańscy zbudowali drogę z cieśniny Bosfor do Złotego Rogui na drewnianych platformach przeciągnęli swoje okręty lądem, aKonstantynopol tylko patrzył na to z przerażeniem.Splunęła, żeby odegnać zły omen przyciągany jej katastroficznymmyśleniem.Na górę przyszedł Yiannis, zatrzymał się w drzwiach,rozglądając się po pokoju z teatralnym zdumieniem, jak to miał wzwyczaju.- Odwaliłaś wielką robotę, Eleno! Zaklaskał w dowóduznania.Elena zaczerwieniła się, bo nie pierwszy raz wydawało jej się, że zięć,chociaż nierozgarnięty, potrafi czytać w jej myślach.Wypłukałaścierkę i powiesiła ją w szafce. Odwiozę cię do wsi.Kupiłem ci prezent, ale jest bardzo ciężki rzekł i zbiegł na dół, zostawiając Elenę spekulacjom, jaką to nowąintrygę wymyślił, która się przeciwko nim obróci.Szczodrościąbowiem nie wykazywał się nawet z okazji Bożego Narodzenia.W samochodzie Elpida siedziała mu na kolanach, udając, że to onaprowadzi.Zabawiali się tak jeszcze w domu, wreszcie Elpida sięznudziła i zażądała, żeby rozpakował pudło, które ze sobą przywiezli.W środku był telewizor.Nikt nie mógłby być bardziej zaskoczony niżElena, która patrzyła na prezent z podejrzliwością.Zanim złapaliobraz, słońce zaszło, a Praxi z nieukrywanym znudzeniem bębniłapalcami w stół.Yiannis nie widział żony od ponad roku i po wejściu nie wiedział, czyma ją pocałować, czy tylko uścisnąć jej rękę.W końcu nie zrobił anijednego, ani drugiego, bo i to, i to wydawało się niezręczne.Do domuEleny przestał przychodzić od czasu, gdy po raz pierwszy kochał się zVictorem.Obawiał się ze Praxi wyczuje zapach grzechu na jegoubraniu, a ponieważ z jej strony nie było zachęty do odwiedzin, więcpozwolił, by upływający czas całkiem ich od siebie oddalił,i ostatecznie porozumiewał się z nią jedynie za pośrednictwem córki iteściowej.Był oczywiście ciekaw, co żona kombinuje, żadne jednakplotki nie dochodziły do niego ze wsi.Kiedyś tylko na poczcieprzytrzymała go za klapy pani Televantos, gratulując mu, że zdobył sięna wielkie poświęcenie, by ustrzec córkę przed siedliskiem grzechu,jakim niestety była jego kawiarnia.Yiannis poczerwieniał, słysząc tesłowa.Nie miał pojęcia, o czym ona mówi, ale włos zjeżył mu się nagłowie na myśl, że to może być aluzja do wyuzdania pod jego dachem.Gdy wreszcie udało mu się ustawić jako taki obraz w telewizyjnympudle, wstał z kolan. Zabierz się do pakowania, Praxi.Wracasz do domu zwrócił siędo żony, jakby ogłaszał koniec separacji.Przed oczami Eleny telewizor migotał czarno-białymi plamami,współgrając z bulgotaniem w jej brzuchu.Z trwogą patrzyła, jak oczyPraxi się zwężają, ale ku jej zdumieniu córka nie wyraziła sprzeciwu.Spakowała spokojnie ubrania, kosmetyki i pocałowała matkę napożegnanie.Elena nie czuła nic poza ulgą, gdy drzwi zamknęły się zatą trójką.Niech mi Bóg wybaczy, westchnęła, wreszcie mam spokój.Yiannis wycofał chevroleta sprzed domu na ulicę.Jak się można byłospodziewać, jazda upłynęła w milczeniu i napięciu.Nikt się nieodzywał, ale w niczyich oczach nie było wybaczenia.Każde spojrzeniew lusterko wsteczne wytrącało go z równowagi.Nie miał się czegobać, z tyłu wbijała w niego wzrok własna córka, a jednak ciarkiprzechodziły mu po karku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]