[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedyniosłem ci kawę.- Nigdy nie zapomnę tego strasznego smaku.- Turnquist poszedł do kibla i wykitował.Albo został zamordowany przez kogoś, ktobył w antykwariacie.Być może przyszedł sam, a potem wpuścił kogoś do antykwariatu izostał zamordowany.- Albo morderca pojawił się pierwszy w antykwariacie.Może wszedł tam wczoraj wnocy albo dziś rano i zabił Turnquista.W jaki sposób otworzył drzwi, nie mając klucza?- To żaden problem - powiedziałem.- Wychodząc z antykwariatu, nie zamknąłemdrzwi na klucz.Zostawiłem na zewnątrz stolik z przecenionymi książkami i zatrzasnąłemdrzwi.Nie pamiętam, żebym zamykał je na podwójny zamek.- Przez chwilę próbowałemprzypomnieć sobie tę scenę.- Chyba jednak zamknąłem drzwi na zamek.Kiedy wróciłem,przekręciłem klucz dwa razy, żeby otworzyć zamek sprężynowy.Cholera!- Co się stało?- To wszystko wyjaśnia.Przypuśćmy, że Turnquist wpuścił mordercę - musiał tylkoprzekręcić klamkę.Potem morderca zostawił martwego artystę w kiblu i wyszedł.Ale w jakisposób zamknął drzwi na zamek?- Nie trzymasz zapasowych kluczy w antykwariacie? Morderca mógł je znalezć.- Musiałby długo szukać.Nie rozumiem, dlaczego w ogóle zadał sobie ten trud, skorodrzwi nie były zamknięte na zamek.- To nie ma sensu.- Trudno się zorientować, o co w tym wszystkim chodzi.Uważaj, wjeżdżamy nakrawężnik.- Gówno!- Naprawdę? Ludzie przestali sprzątać po swoich psach.Każdy spacer to przygoda.Przeszliśmy przez ulicę i wtoczyliśmy wózek na krawężnik.Zmierzaliśmy w kierunkuzachodnim.Za placem Abingdona ruch uliczny zmalał - było mniej samochodów i pieszych.Kiedy mijaliśmy Dom Starców na rogu Dwunastej Ulicy i Hudson, zatrzymał nas staruszek wfotelu na kółkach.Spojrzał na Turnquista i podniósł do góry kciuk.- Ci młodzi ludzie na pewno pchają wózek za szybko - powiedział.- Powinieneś sampchać kółka.Kiedy Turnquist się nie odezwał, staruszek spojrzał na nas i mrugnął.- Stary chłop miał już dość, co? - zapytał.- Na to wygląda.- Dobrze, że nie zostawiliście biednego sukinsyna w domu dla starców - stwierdziłgorzko.- Jeśli kiedykolwiek się ocknie, powiedzcie mu, że powinien być dumny z takichwspaniałych dzieci.Poszliśmy ulicą Greenwich i skręciliśmy w Waszyngtona.Przecznicę dalej, międzyulicami Bank i Bethune, widniał magazyn, który przerabiano na dom mieszkalny.W pobliżunie było nikogo, ponieważ robotnicy nie pracowali o tej porze.Zatrzymałem wózek.- Tutaj? - spytała Carolyn.- To miejsce jest równie dobre jak każde inne.Na schodach leży kładka.Będzie namłatwo wtoczyć tam wózek.- Pomyślałam, że moglibyśmy dojść do końca ulicy Morton i wrzucić go do rzekiHudson razem z wózkiem.- Carolyn.- Pogrzeb na morzu to stara tradycja.Davy Jones. Ojca morskie tulą fale.- Pomożesz mi?- Jasne.Z przyjemnością. Dobrze, że nie zostawiliście biednego sukinsyna w domudla starców.Nie, staruszku.Zostawimy go obok opuszczonego magazynu.Zaopiekują sięnim Zielony Szerszeń i Pluto.- Kato.- Wszystko jedno.Zachowujemy się jak Burke i Hare.- Oni kradli ciała i sprzedawali je.My tylko przewiezliśmy ciało z jednego miejsca wdrugie.- Wspaniale.- Mówiłem ci, że lepiej będzie, jeśli sam się tym zajmę.- Nie bądz śmieszny.Jesteś moim szefem, prawda?- Na to wygląda.- Siedzimy w tym razem - przez mojego kota.Dlaczego nie możemy zostawić go turazem z wózkiem? Naprawdę nie zależy mi na tych stu dolarach.- Nie chodzi o pieniądze.- A o co - zasady?- Jeśli zostawimy tu wózek, policja dowie się, skąd go wypożyczyliśmy.- A więc dowiedzą się, że wypożyczyliśmy go ze sklepu ze sprzętem medycznymPittermana.I co z tego? Zapłaciłam gotówką i podałam im fałszywe nazwisko.- Nie wiem, kim był Turnquist ani jaki miał związek z aferą Mondriana, ale to nieprzypadek, że znalazł się w moim antykwariacie.Policja dowie się w sklepie Pittermana, jakwygląda osoba, która wypożyczyła fotel.Zabiorą pracownika sklepu na komisariat i postawiąprzed nim ciebie razem z czterema kloszardami z Harlemu.Jak myślisz, kogo wybierze?- Zaskakujesz mnie.Myślałam, że tylko Ray opowiada kawały o policjantach.- Próbowałem ci jedynie coś wytłumaczyć.- Wytłumaczyłeś.Pomyślałam tylko, że moglibyśmy go zostawić tu razem z wózkiem.Nic już nie powiem, zgoda?- Zgoda.Odwiązałem kable, którymi przywiązaliśmy ręce i nogi Turnquista do fotela, i zdjąłemmu pas.Udało mi się ułożyć artystę na podłodze.Potem zdjąłem mu czapeczkę z daszkiem,okulary przeciwsłoneczne i zabrałem koc
[ Pobierz całość w formacie PDF ]