[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Jedno z nas ma to już za sobą. Dobrze, zamieniam się w słuch. Starała się nie denerwować. Przepraszam cię, że się zachowywałem jak głupiec.Nie jest prawdą, że nie chcę miećwięcej do czynienia z dziećmi.W rzeczywistości chodziło mi o to, że chcę mieć jak najwięcejciebie dla siebie.Rozumiesz różnicę? Tak. Jill była szczerze wzruszona. Ja też chcę cię przeprosić.Powinnam byławięcej z tobą rozmawiać.Uzgadniać różne sprawy, a nie decydować sama.I wcale nie chcęzajmować się dziećmi dwadzieścia cztery godziny na dobę.Naprawdę.Mam na to dowód. Machnęła zdrową ręką w stronę drzwi. Na przykład nie podsłuchuję w tej chwilipod drzwiami Megan, prawda? To byłaby przesada. Słuszny argument. Sam się zaśmiał. Robisz postępy. No właśnie.Przecież widzisz. Jill uśmiechnęła się, ale zaraz westchnęła. Cozrobimy z Abby i Victorią? Bo mnie się podoba tak, jak jest teraz.Obie z nami, w jednymdomu i jeszcze przez ścianę ze Stevenem.Tak mi jest dobrze.Wszyscy pod jednym dachem.Jeżeli miałoby być po mojemu, to tak by się zdarzało od czasu do czasu.Co ty na to? Jak sięz tym czujesz? A wiesz, całkiem niezle.Jill przekrzywiła głowę. Daj spokój.Pytam serio. Serio odpowiadam. Sam rzeczywiście wyglądał na poważnego.Co więcej,wydawał się szczęśliwy. Dobrze mi z tym.A poza tym jestem naukowcem, otwartymna wiedzę i nowe doświadczenia. Dlaczego zmieniłeś zdanie? Z kilku powodów.Po pierwsze, uświadomiłem sobie, że cię tracę.Wtedy sięprzestraszyłem nie na żarty.Zyskałem dystans i zobaczyłem wszystko z innej perspektywy.Nasze nieporozumienia, kłótnie& to zwyczajne głupoty.%7łycie jest krótkie.Stanowczo zbytkrótkie. Dotknął jej policzka. A po drugie i ważniejsze, w końcu zrozumiałem, comówiłaś o Abby. To znaczy? Pamiętasz? Pytałaś, jak moim zdaniem powinnaś się zachować, gdyby mi się coś stało,a Steven potrzebowałby twojej pomocy. Tak. Otóż nie dałem się przekonać, póki ten schemat był czysto hipotetyczny.Tymczasemprzemyślałem tę kwestię na podstawie wydarzeń.%7łycie pokazało mi na przykładzie, co miałaśna myśli.Gdyby coś ci się stało, nie przestałbym się czuć ojcem Megan.Kocham ją i nigdy jejnie opuszczę.Niezależnie od dalszych własnych i jej losów.W ten sposób dotarło do mnie,co czujesz do Abby i Victorii.Jill miała ochotę rozpłakać się ze szczęścia. Sam, jesteś niesamowity. Ty mnie tego nauczyłaś.Oczywiście w tym celu o mało nie dałaś się zabić, ale to jużdrobiazg.Ważne, że w końcu do mnie dotarło. Pogładził ją po policzku. W tej sytuacjispytam jeszcze raz: wyjdziesz za mnie? Tak.Chętnie. Pocałowała go. Zwietnie.Dzięki Bogu, mamy to już ustalone.Zaczynam oddychać.Powinnaś mniezobaczyć w Cleveland& Sfabrykowałem najgorsze opracowanie w swoim długim życiu. Daj spokój. Poważnie.Lee prawie siłą wsadził mnie do samolotu.Na pewno odetchnął z ulgą,kiedy maszyna oderwała się od ziemi.Jill zaśmiała się, szczerze ubawiona. To co? mruknął Sam. Idziemy spać? Należy nam się trochę odpoczynku.Na pewno jesteś wykończona. Mhm& Już gaszę.Sięgnął do lampy, wyłączył światło i sypialnia pogrążyła się w ciemności.Tylko księżyc, odświeżony po burzy, zaglądał przez otwarte okna, a chłodny wietrzyktrącał firanki.Zwiat narodził się na nowo, obmyty deszczem, pachnący słodyczą, przyjazny. Jak miło mruknęła Jill. Mhm.Najważniejsze, że nam się udało.Przetrwaliśmy. Aha.I już po wszystkim. Na szczęście zgodził się Sam i po chwili spał jak zabity. Jill nie mogła zasnąć.Głowa jej pękała, krtań mocno dawała się we znaki, bark dokładałswoje, a z powodu opatrunków trudno było się ułożyć.Wierciła się na wszystkie strony,jednak nic nie pomagało.Na dodatek myśli kłębiły jej się w głowie, nie dawały spokoju.Wielesię wydarzyło w bardzo krótkim czasie, miała wrażenie, że mózg przypomina komputerpracujący na najwyższych obrotach.W ciągu jednego dnia dwa razy wylądowała na ostrymdyżurze, i to jako pacjent, nie lekarz.Rzuciła pracę w Medycynie Rodzinnej Pembey&Nie żałowała tej decyzji.Nie wróci do pracy w Medycynie Rodzinnej Pembey, nawetjeśli będą ją tam chcieli z powrotem.Miała zamiar spróbować sił tam, gdzie zawsze ją ciągnęło:na pogotowiu.W szpitalu dziecięcym.Tam jej opiekuńczy charakter powinien okazać sięogromnym atutem.Mogłaby podjąć pracę w pełnym wymiarze czasu, w końcu Megan nie jestjuż małym dzieckiem.Może następny rozdział życia nie okaże się taki znowu zły? Przyszłość maszanse okazać się lepsza niż przeszłość.Może na zawsze jednak istniało?Po raz kolejny zmieniła pozycję, lecz nadal nie mogła zasnąć.W końcu wstała i zeszłana dół.Dom był ciemny i cichy, tylko świerszcze grały w żywopłocie.Zapaliła światłow kuchni, usiadła przy swoim laptopie i poruszyła myszą, żeby go wytrącić ze stanu uśpienia.Na ekranie w dalszym ciągu widniał dokument, nad którym pracowała, notatki z laptopaWilliama.Była na tyle przewidująca, że skopiowała wszystkie pliki z jego komputera. Jak na lekarza, osobę spoza branży, spisała się pani znakomicie , przypomniała sobiepochwałę agenta specjalnego Harrisona.Mimo wszystko jakoś nie czuła zadowolenia.Może dlatego, że miała za sobą bardzociężki dzień.Najbardziej współczuła dziewczętom.Victoria będzie potrzebowała czasu, byzrozumieć postępowanie ojca, Abby czekał niemały wysiłek związany z powrotem do szkoły.A Megan? Na myśl o niej poczuła wyrzuty sumienia.Będą musiały jeszcze długo rozmawiać,zanim córka w pełni zrozumie, co się stało.W dodatku Jill trudno było pogodzić się z faktem,iż popełniła wielki błąd, oceniając możliwe przyczyny napadu paniki.Postawiła typową diagnozęz rozpędu, w przypadku własnej córki!Siedziała i rozmyślała nad wydarzeniami minionych dni.Jedynym jasnym punktemw szarej mgle przykrych zdarzeń był Rahul.W jego przypadku diagnoza nie była łatwa,dziękować Bogu, że nie przestała pytać, szukać i dociekać, o co chodzi z nawracającymiinfekcjami.Jakie są ich przyczyny.Gdzie leży prawda.Gdzie jest ukryta.Zatrzymała spojrzenie na ekranie laptopa, bezwiednie błądziła wzrokiem po folderachutworzonych przez Williama, zawierających informacje na temat setek, a może i tysięcyleków.Zarobił na tych informacjach fortunę, a chciał jeszcze więcej i to go zabiło.Spojrzała na ekran przytomniej.Coś tu się nie zgadzało.Tylko co?Siedziała, patrzyła na ekran i myślała intensywnie.O co tu naprawdę chodzi? Rozdział 73 Sam, obudz się szepnęła.Cmoknęła go w szorstki policzek.Zdążyła już wziąć szybki prysznic, ubrała sięw pośpiechu i zaparzyła kawę.Kuszący zapach drażnił nozdrza. Obudz się powtórzyła. Muszę ci coś powiedzieć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]