[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z samego rana najpierw do biura wpadł Jacek, który oznajmił, że dzisiaj zastąpi go w sklepieMonika.On jedzie na cały dzień do Raciborza, bo stamtąd ma odebrać zabytkową komodę.Informacjąstrzelił w kierunku Ani, toteż Jola zdziwiła się, kiedy w następnej kolejności zwrócił się do niej.Odpamiętnego pocałunku w ogrodzie jakoś im się znajomość nie składała.To znaczy okazywali sobiepoważanie i inne rozmaite względy (na odległość), ale dziwnym trafem nie gawędzili jak dawniej.Nawet nie powiedziała mu o cemencie i w ogóle zastanawiała się, czy powinna.Tak, unikał jej.Jeden pocałunek, wielkie mi co! Zwykły, teatralny występ dla Filipa.%7łeby jeszcze ten buziakwyszedł im jakiś dziamdziowaty albo mdły.Ale tak porażający?! Do dziś robiło jej się dziwnie, kiedywspominała to zetknięcie warg, tę bliskość, żar.Ach! Nie miał się Jacuś czego wstydzić, oj nie miał.Powinien chcieć więcej, a nie robić uniki.A, prawda, Kaśka, zupełnie o niej zapomniała.Tak, tak.Tylko scenka aktorska dla Filipa, nic ponad to.- Jola! - Jacka wiele kosztowała decyzja, którą podjął.- Może przyszłabyś dzisiaj do mnie? -rzucił ot tak sobie, ale w duchu aż go skręcało.Pokomplikowało się wszystko ostatnio.Wcale nie zamierzał się zakochiwać, a tu proszę.I dotego ten pocałunek, który dokonał się w ogrodzie Aluni.Nie miało jednak sensu unikanie tej dziew-czyny, bo zwyczajnie nie potrafił bez niej żyć.Zdał sobie z tego sprawę dziś rano, kiedy rozmawiałprzez telefon z Kaśką.Należy dodać, że była to ich ostatnia rozmowa.- Kupiłem meble i jeszcze ich nie poustawiałem - mówił dalej już z nieco większym rezonem,gdyż Jola przesłała mu znad biurka dość krzepiący uśmiech.- Stoją porozwalane w pokoju.Może byśtak swoim kobiecym okiem.- Co kobiecym okiem?- Tak optycznie.%7łebyś mi powiedziała, co gdzie ma być i w ogóle.Ja umiem postawić tylkoszafkę z telewizorem.- Nie masz się czym chwalić - mruknęła Ania i też się uśmiechnęła.Może ci młodzi w końcu siędogadają, przecież na kilometry, hektary i mile morskie widać, że coś się między nimi ostatnio popsu-ło.A szkoda, niezle się zapowiadali.- Fakt - zgodził się potulnie.- To co, przyjdziesz? Tu ci zapisałem adres.- Podał Joli kartkę pa-pieru.- Dobra.Dwudziesta może być?RLTJackowi pasowałaby nawet piąta nad ranem, byle tylko znalezć się z Jolą sam na sam i skończyćz tym denerwującym uczuciem zawieszenia w próżni.Jak na skrzydłach pobiegł do samochodu i ześpiewem na ustach udał się na raciborskie bezdroża.Pół godziny pózniej do biura wtargnął, bo nie można tego nazwać kulturalnym wejściem, blon-dyn z aukcji.Jego wygląd od razu skojarzył się Joli z rozwścieczonym byczkiem Fernando.Zafascy-nowały ją zwłaszcza nozdrza blondynowatego falujące nad podziw szybko i rytmicznie, jak skrzelajakiejś tłustej, białej ryby.Byczek, ryba, świnia.Jeden facet a tyle podobieństw, co za wybryk natury!Co za obfitość!- Gdzie ten ze sklepu? - zapytał bez żadnych wstępów, ale Ania Jankowska, jako kobieta nie-ustraszona, nie zamierzała się poddać terrorowi czyjegoś chamstwa.- Dzień dobry panu - przywitała klienta tonem grzecznym, acz stalowym, co nieco go przysto-powało.- Dzień dobry, gdzie.- Anna Jankowska, asystentka dyrektora.W czym mogę pomóc?- Marek Brandys.Z dyrektorem chciałem.Zostałem oszukany! Podróbę mi sprzedaliście, nieobraz!!!Na Ani wyznanie blondyna nie zrobiło najmniejszego wrażenia.- To na pewno jakaś pomyłka, ale proszę przyjąć moje kondolencje.Wąs na usłyszaną rewelację aż wyszedł z pokoju.Znaki zapytania rysowały się nawet na jegokrawacie.- Co się stało, co też pan opowiada?! - Uścisnął dłoń Brandysa i zaprosił go gestem do gabinetu.Jola widziała, że się niezle przestraszył.- Kupiłem obraz, tak? Z ekspertyzą!- Zgadza się, więc nie rozumiem.- Grzegorz Wąs starał się być opanowany, co przychodziłomu z najwyższym trudem.Najchętniej zawołałby tu Cycka, ale mogłoby to zostać zle odebrane.- Więc czemu Niezguła mówi, że daliście mi podróbę?! - wykrzyczał na niego blondyn.Wąs całkiem zgłupiał i kompletnie nie wiedział, jak się zachować.Słuchał więc w milczeniu da-lej, starając się sprawiać wrażenie zaniepokojonego i przejętego jednocześnie.- Sprzedaję mieszkanie i traf chciał, że przyszedł je obejrzeć Niezguła z synem.Popatrzył naobraz i mówi.Co?! - Brandys zadał pytanie retoryczne, na które po chwili sam sobie odpowiedział: -%7łe na ścianie wisi kopia! Lipa!!!- Proszę pana, to jest niemożliwe - próbował protestować Wąs, ale trafiła kosa na kamień.Blon-dyn nie pozwolił się zagadać.- Niemożliwe?! Facet trzymał obraz nad łóżkiem przez dwadzieścia lat.Mówi, że zna na nimkażdą kreskę! I że to nie ten obraz panu oddawał!!!RLT- To starszy człowiek.Ekspertyza
[ Pobierz całość w formacie PDF ]