X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po chwili znów usłyszał:- Hej, Walter, wolałbym cię nie związywać, bo pewnie by ci się tutaj podobało.Powinieneś to zobaczyć z góry.Założę się, że niejedno przeżyłeś na wodzie, co? - Znowutrzask radia, a potem klik, klik.Walter pomyślał, że połączenie nawaliło.Zaraz jednak Joedodał: - Mogłem cię stracić.Te radia wymagają unowocześnienia.- Walter przeczekałkolejną falę.Aódz unosiła się, po czym znów opadała.Worek przeturlał się na jedną, a potemna drugą stronę, uderzając w ścianę, ale Walter utrzymał się na miejscu.- Jednego nauczyłemsię od mojego ojca.Nie wolno odkładać przyjemności na pózniej.Trzeba brać, co się da ikiedy się da.Po wszystkich tych latach, kiedy mój ojciec chorował, a marynarka mu niepomogła.cóż, powiedzmy, że wyrównuję rachunki.- Następna gwałtowna fala.- I wiesz co,Walter? Nauczyłem się lubić huragany.Trzeba tylko umieć je wykorzystać.- Pomyślał, żeJoe mówi o tych szalejących falach.Wielbiciel ekstremalnych doznań.Nie przyszło mu dogłowy, o co naprawdę chodzi, dopóki nie zobaczył, że worek się poruszył i zamekbłyskawiczny zaczął się rozsuwać.- Tak, tego lata huragany okazały się dla mnie dojnąkrową.Bo wiesz co? Po huraganach ludzie zawsze znikają, rozpływają się w niebycie.Nie,nie w niebycie.Zaginiona osoba staje się dawcą.Wiesz, ile jest warte jedno ludzkie ciało?Głowa pękała Walterowi z bólu.Zamrugał, myśląc, że ma halucynacje.Przekręcił się, żebylepiej widzieć, i wstrzymał oddech, patrząc, jak z worka wyczołguje się posiniaczona ipotłuczona Charlotte Mills. ROZDZIAA PIDZIESITY �SMYMaggie wiedziała, że będzie potrzebowała więcej niż dwie kapsułki sproszkowanegoimbiru, by przez to przejść.Na jakiej podstawie w ogóle pomyślała, że proponowany jejprzez Liz Bailey sposób wydostania się z Pensacoli to bułka z masłem? Skąd jej to przyszłodo głowy? Bo nie miała pojęcia, czego się spodziewać.Jeszcze wczoraj pytała przecieżCharliego Wurtha, jak grozny może być sztorm.Wszyscy mówili, że znalezli się dopiero w strefie peryferycznej huraganu, ale powietrzejuż było tak gęste, że nie dało się nim oddychać.Maggie miała wrażenie, jakby świat sięprzechylił.Drzewa pochylały się na boki.Deszcz lał szerokimi zakosami, ściana wodymiotana wiatrem.Parę osób, które znajdowały się na zewnątrz, zataczały się z jednej stronyna drugą, zgięte wpół, żeby nie przewrócić się pod naporem wichru.A z wichrem fruwałowszystko.Maggie z trudem utrzymywała równowagę, atakowana wodą, masą powietrza idrobinkami piasku.Zdawało jej się, że skóra nakłuwana jest jednocześnie milionemmaleńkich szpilek.Potem równie nagle, jak to się zaczęło, wszystko ucichło.Przysięgłaby, że przez warstwyszarych chmur nad głową widzi nawet skrawek błękitnego nieba.Liz, przebrana już wsłużbowy strój, przyglądała się jej.- Da pani sobie radę?- Tak, jasne - odparła Maggie, rozpinając odrobinę lotniczy kombinezon, żeby pokazaćLiz kaburę pod pachą, a w niej smitha&wessona.- Mam wszystko, co potrzeba, bym czuła,że panuję nad sytuacją - zażartowała.Liz uśmiechnęła się, ale nie zdołała skryć niepokoju.Maggie widziała jednak w jej oczachcoś innego niż chwilę wcześniej, kiedy Liz bała się, że jej ojciec znalazł się w groznejsytuacji.Wtedy to był cień paniki, i Maggie miała ochotę ją wyciszyć.Prawdę mówiąc, jeżeliWalter Bailey nadal przebywał z Joem Blackiem, niewykluczone, że był wniebezpieczeństwie, ale w tej chwili nie mogły nic na to poradzić.Maggie zauważyła, że Liz już się przestawiła i zaczęła myśleć o pracy.- Skąd u pani taka odwaga? - spytała ją Maggie.Liz znowu się uśmiechnęła, aż do niej dotarło, żeagentka specjalna FBI nie żartuje.- Mój podstawowy instynkt to instynkt przeżycia.Maggie uniosła brwi.Chciała to zrozumieć.- Sam fakt, że wsiadam na pokład helikoptera czy opuszczam się do wody, wcale nieświadczy o odwadze, najwyżej o tym, że jestem trochę stuknięta.- Zaśmiała się krótko.-Wiem, że pewne rzeczy są instynktowne - ciągnęła Liz.- Takie, na które inaczej bym się nieodważyła, niezależnie od tego, czy ratujesz komuś życie albo stajesz twarzą w twarz zmordercą.Ostatecznie obie te sytuacje sprowadzają się do tego, żeby przeżyć.- Wzruszyłaramionami.- Nie mam czasu myśleć o odwadze.Założę się, że pani też nie. - Maggie chciała ją zapytać, jakim cudem jest taka mądra.Zdała sobie sprawę, że Lizczeka na jakąś odpowiedz, jakiś znak potwierdzenia czy zrozumienia, jednak kiwnęła tylkogłową.- - Tak czy owak, niech pani nie przejmuje się za bardzo tym lotem - dodała Liz.-Prawdopodobnie nie otrzymamy żadnych wezwań, a i tak szybko każą nam lecieć doJacksonville.Nie pozwolą nam zbyt długo zostawać w powietrzu.Jak wiatr osiągnieosiemdziesiąt kilometrów na godzinę, już nas tu nie będzie.- Ale Maggie już jej nie słuchała.Patrzyła przez okno, jak komandor porucznik Wilsoni drugi pilot Ellis wchodzą na pokład śmigłowca.Pete Kesnick czekał na nie.W tej chwiliMaggie myślała wyłącznie o tym, jak szybko niebo przybrało niewyobrażalnie ciemny odcieńszarości.ROZDZIAA PIDZIESITY DZIEWITY- Mój Boże, Charlotte, nic ci nie jest? - Walter nie wierzył własnym oczom.Prawa stronajej drobnej twarzy była jednym wielkim siniakiem.Siwe włosy sterczały z końskiego ogona.Dolną wargę miała przeciętą, a w oszalałych oczach malowała się panika połączona zszokiem.Patrzyła na Waltera, jakby go nie poznawała.Wyczołgała się z worka, ciągnącprawą nogę.Kostka tuż nad sportowym butem tak spuchła, że skojarzyła się Walterowi zrosnącym bochenkiem chleba.- Charlotte - szepnął, przenosząc spojrzenie na schody.Joezamilkł, nie słyszeli jego głosu przez radio.Wcześniej Walter pragnął wierzyć, że Joe nieopuści kokpitu.Teraz modlił się, by tego nie zrobił.- Charlotte, wiesz, gdzie jesteśmy? -spytał.Kopnęła na bok worek i w momencie, kiedy łódz znowu się przechyliła, chwyciła mocnoskórzany pas umocowany do podłogi.Poza siniakami i spuchniętą kostką Walter nie zauważył żadnych złamań ani krwawienia.Słyszysz mnie?- spytał cicho.Wiedział, jak czuje się człowiek, który utknie w lukutowarowym.Zamknięcie w worku działa pewnie tak samo.Martwił się, że Charlotte nie dasię już pomóc.- Słyszałam każde słowo, które ten drań wypowiedział od chwili, gdy uderzył mnie wgłowę.Walter omal nie zaśmiał się z ulgi.- Stara, dobra Charlotte.Przyczołgała się do niego i zaczęła rozwiązywać linę krępującą mu ręce.Ale Walter jąpowstrzymał.Pokazał brodą do góry.- Mogę zaczekać.Potrafisz obsługiwać takie radio? ROZDZIAA SZEZDZIESITYZnajdowali się w powietrzu zaledwie kilka minut, kiedy otrzymali wezwanie o pomoc.Lizsłyszała, jak Wilson rozmawiał ze stanowiskiem dowodzenia, poznając szczegóły.Obejrzałasię na Maggie.Agentka FBI wyglądała nie najgorzej, dopóki wiatr znowu nie nabrał siły.Zapięła mocno pas bezpieczeństwa i ściskała skórzany pas przymocowany do ścianyśmigłowca.Liz zdała sobie sprawę, że kiedy przebywa się w powietrzu, odczucie wiatru i deszczu jestzupełnie inne niż na ziemi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright � 2016 (...) chciałbym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire

    Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.