[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Spędziliśmy tu trochę miłych chwil.- Uśmiechnął się,najwyrazniej nieco zdenerwowany, właściwie tak samo jak wtedy.-Pamiętasz?- Tak.dość podniecających.- Fakt.- Max kiwał głową, wyraznie nie miał pojęcia, copowiedzieć, zrobiło jej się go żal.Kupił przecież orchideę, na miłośćboską, to wystarczy.ponaousladansc- Max, wszystko w porządku.Wiem, że nie możemy się cofnąć ażtak daleko.To miło z twojej strony, że mnie tu przywiozłeś, abyprzypomnieć tamte czasy.- Nie ma sprawy! - Wzruszył ramionami.Jego głos brzmiał zdawkowo, ale sposób, w jaki to wypowiedział,wcale nie był zdawkowy.Zaciskał ręce na kierownicy, minę miał takniepewną, że serce Darli niemal się roztopiło.Był jej w tej chwili o wieledroższy niż przed laty, kiedy przyprawiał ją o dreszcze.Uświadomiłasobie, że miejsce ekscytacji zajmuje teraz coś innego, bardzo dobrego iważnego.Max był może bardziej podniecający w szkole średniej, alenigdy nie zamieniłaby mężczyzny, jakim stał się obecnie, na tamtegochłopca, choć był taki słodki.- No więc.- Odwrócił się i patrzył na nią, ale najwyrazniej opuściłago odwaga.- Co nowego?- Poza tym, że Bill napadł na Quinn? Niewiele.A u ciebie? Znowuwzruszył ramionami.- Dokonałem trochę zmian.- Dobrze.- Darla westchnęła, bo żal jej się zrobiło ich obojga.- Wporządku, Max.Poddaję się.Wracam do domu.- Nie musisz się poddawać - zaprotestował.- Podjąłem pewneryzyko.Psiakrew, nawet zaprosiłem Barbarę na kolację! To była zmiana.- Owszem, ta podobała mi się szczególnie - powiedziała Darlabezbarwnym głosem.- No i przedstawienie.- Max zdawał się wyszukiwać w pamięciargumenty.Biedak, usilnie próbował.- Naprawdę się w tozaangażowałem.To wielka zmiana.- Pokiwał głową.- Poza tym gotujęponaousladansckolacje.Mówiłem ci o tym? - Znowu pokręcił głową.- Robię zakupy igotuję.I nie wychodzi mi najgorzej.- Nie dziwię się.- Darla czuła, że ściska ją w gardle.Tak bardzo sięstarał.- Zawsze byłeś dobry we wszystkim.Już w porządku, wracam dodomu i nie musisz.- A ja - rozejrzał się wokół dość bezradnie - ja kupiłem to kino.Darla gwałtownie się odwróciła.- Co zrobiłeś?Max kiwał teraz głową niemal bez przerwy, ale wydawał sięznacznie pewniejszy.- Kupiłem to samochodowe kino.- Spojrzał na nią z niepokojem.-Dziś po południu.Warsztat idzie dobrze, nie ma sensu z niegorezygnować, ale pomyślałem sobie, że nowe pokolenie powinno mieć to,co my mieliśmy, więc kupiłem.Trzeba próbować, do diabła!Darla otworzyła usta ze zdumienia.Kupił kino samochodowe.Gdyby myślała milion lat, nigdy by na to nie wpadła.Tak jak nieprzewidziała orchidei, no ale to.To było gigantyczne.Zwalające z nóg.- Max - powiedziała, niemal tracąc dech.Przełknął ślinę.- Oczywiście będę potrzebował pomocy.Nie mogę sam zaczynaćinteresu.- Zwrócił się do niej, a wyglądał tak bezradnie jaksiedemnastolatek.- Pomyślałem, że moglibyśmy zrobić to razem, jakdawniej, kiedy prowadziłaś księgi w warsztacie.- Starał się zachowywaćnonszalancko, ale widziała w jego oczach napięcie.- Wchodzisz?- Oczywiście.- Ze zdumieniem stwierdziła, że mówi przez łzy.- Niemogę uwierzyć.ponaousladanscW tym momencie pochylił się i pocałował ją.Był to pocałunek takbardzo Maksowski i sprawił jej taką przyjemność, że całowała go, tulącsię do niego, jakby od tego zależało jej życie.- Już mnie nie zostawiaj - wyszeptał w jej włosy.- Już nigdy mnienie zostawiaj!- Nie mogę zostawić cię samego, bo jesteś kompletnienieprzewidywalny.Bóg jeden wie, co jeszcze mógłbyś kupić.-Pocałowała go po raz kolejny, mocno i gorąco.Szczęśliwa, że może tozrobić, szczęśliwa, że znowu jest z nim.- Tęskniłam za tobą.Czuję siętaka szczęśliwa, aż trudno uwierzyć, taka szczęśliwa!Roześmiał się z wyrazną ulgą.Ulga przyniosła złagodzenie napięcia.Znowu stał się sobą.- Czy mówiłem ci kiedyś, jak apetycznie wyglądasz w koszulcetrykotowej? - spytał, a ona zadrżała, czując jego dłonie na plecach.- Nie - pokręciła głową, przełykając łzy.To nie pora na płacz.-Nigdy mi nie mówiłeś.- Ale jeszcze apetyczniej wyglądasz bez niej.- I wsunął ręce podtrykot.Przytuliła się do niego mocniej, chłonąc jego bliskość; zamknęłaoczy, czując dotyk jego palców na skórze.- Tak bardzo za tobą tęskniłam.- Dzięki Bogu - westchnął i zdjął z niej koszulkę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]