[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Obułam nogi w czarne trzewiki z aksamitu, kuszącoozdobione malutkimi złotymi guzkami.U La-may, czwartej pani w domu matki, podpatrzyłamwdzięk nie szminkowanej twarzy i czerwonego tchnienia purpury na dolnej wardze orazczarodziejskie działanie pachnących, różowych dłoni.Nie żałowałam starań, aby tylko podobać się mężowi tego pierwszego wieczoru.Wiedziałam, że jestem ładna.Ustroiwszy się, czekałam i nasłuchiwałam jego kroków na progu.Gdybym mogła zasunąćszkarłatne portiery i pokazać się memu małżonkowi w subtelnym świetle starej komnaty chińskiej,może zwyciężyłabym! Ale tutaj musiałam zejść niepewnie po trzeszczących schodach i stanąćprzed nim w pokoju, w którym nic nie podkreślało mej urody.Byłam, jak te chryzantemy - tylkoładna!Mój małżonek powrócił pózno do domu, ogromnie znużony.Również moja świeżość minęłajuż i chociaż powitał mnie z wielką życzliwością, wzrok jego nie zatrzymał się na mnie.Prosił tylko,żeby służąca śpieszyła się z podaniem wieczerzy, ponieważ cały dzień spędził u chorej i od rananic nie jadł.Jedliśmy w milczeniu.Z trudem przełknęłam parę kęsów, bo głupie łzy dławiły mnie wgardle; on zaś zjadł spiesznie ryż, a potem siedział ponury przed filiżanką herbaty, co chwilęwzdychając.W końcu podniósł się.i powiedział:- Przejdzmy do bawialni.Usiedliśmy i zaczął wypytywać o moich rodziców.Tak mało jednak zwracał uwagi na mojesłowa, że w końcu poniechałam starań, by go zainteresować, i umilkłam.Zrazu nie zauważył nawet tego; potem podniósł się i rzekł życzliwiej:- Proszę, nie zrażaj się moim humorem.Cieszę się szczerze, że wróciłaś.Ale dziś całydzień walczyłem z przesądami i tragiczną głupotą i poniosłem klęskę.Nie mogę myśleć o niczyminnym, tylko o tym, że zostałem pokonany.I wciąż zadaję sobie pytanie: czy uczyniłem wszystko,co było w mocy ludzkiej? Czy istnieje argument, którego bym nie użył, by ratować to życie? Alemam nadzieję - wiem z pewnością, że uczyniłem wszystko - a mimo to poniosłem klęskę.Przypominasz sobie rodzinę Yu obok Wieży Bębnów?Druga pani popełniła tam dzisiaj samobójstwo przez powieszenie.Prawdopodobnie niemogła znieść dłużej jadowitego języczka teściowej.Wezwano mnie i, rzecz prosta, mógłbym jąuratować.Znaleziono ją bowiem zaraz po zaciągnięciu pętli - w parę chwil potem.Bezzwłocznieprzygotowałem wszystko potrzebne.Ale tymczasem nadszedł ich wuj, handlarz win.Stary pan Yu,jak pewnie sobie przypominasz, nie żyje i handlarz win jest obecnie głową rodziny.Wszedł dopokoju gniewnie i hałaśliwie i natychmiast zażądał, by zastosowano stare metody.Wezwałkapłanów, polecił im uderzyć w gong i przywołać z powrotem duszę kobiety.A jej krewni zebralisię i usadowili nieszczęsną, nieprzytomną dziewczynę - miała zaledwie dwadzieścia lat - w pozycjiklęczącej na podłodze, po czym bawełną i gałgankami zatkali jej starannie usta i nos i obwiązalitwarz chustkami!- Ale, ale - wtrąciłam nieśmiało - to przecież jest w zwyczaju, to robi się zawsze w takichwypadkach.Już tak znaczna część duszy ulotniła się z ciała, że trzeba zatrzymać resztę,zatykając otwory.W podnieceniu zaczął szybko spacerować po pokoju.Teraz stanął przede mną zzaciśniętymi wargami.Słyszałam jego urywany oddech.Wlepił we mnie płonące oczy:- Jak to? - zawołał.- I ty także!?Przestraszyłam się.- Czy umarła? - zapytałam cicho.- Czy umarła? - Czy byś i ty nie umarła, gdybym to czynił przez czas dłuższy? - Jedną rękąchwycił moje ręce, drugą zacisnął mi mocno chustką nos i usta.Oswobodziłam się i zerwałamchustkę.Zaczął się śmiać chrypliwym, urywanym śmiechem, podobnym do szczekania psa.Potem usiadł i ukrył twarz w dłoniach.I tak siedzieliśmy w milczeniu, ciążącym niby ból fizyczny.Chryzantem rozstawionych tak starannie w pokoju wcale nie zauważył.Siedziałam i patrzyłam na niego, zdziwiona i wylękniona.Czy to możliwe, by w końcu onmiał słuszność?Tego wieczoru schowałam nefrytowe ozdoby do srebrnej kasetki i odłożyłam atłasowestroje.Zaczęłam rozumieć, że pouczono mnie całkiem fałszywie.Mój małżonek nie należał domężczyzn, dla których kobieta jest wyłącznie podrażnieniem zmysłów, na równi z wonnymkwiatem lub fajką opium.Nie wystarczała mu doskonała piękność cielesna.Musiałam się nauczyć,jak podobać mu się w inny sposób.I przypomniałam sobie matkę, jak odwróciła twarz do ściany irzekła znużonym głosem: Czasy się zmieniły.Wciąż jeszcze nie mogłam zdecydować się na odwiązanie nóg.Właściwie pomogła mi wtym pani Liu, żona nauczyciela w nowej szkole cudzoziemskiej.Mąż mówił nieraz o pani Liu, jak oprzyjacielu.W dzień po moim powrocie pani Liu przysłała gońca z wiadomością, że odwiedzi mnienazajutrz.Była to pierwsza wizyta w moim domu, poczyniłam więc wielkie przygotowania.Poleciłamsłużącej zakupić sześciorakie ciastka, prócz tego pestki arbuzów, sezamki oraz najlepszą herbatę,zbieraną przed porą deszczów.Wdziałam atłasową suknię koloru brzoskwini i przypięłam perły douszu.W głębi serca wstydziłam się ogromnie mojego domu; lękałam się, że wyda się brzydki paniLiu i że zdziwi ją mój zły gust.Spodziewałam się jednak, że mój mąż wyjdzie z domu i będę mogłaprzynajmniej rozstawić inaczej stół i krzesła, by w ten sposób uwidocznić od razu miejscehonorowe.Ale tym razem mąż nie wyszedł wcale.Siedział i czytał, a kiedy nieco stropiona weszłamdo pokoju, spojrzał na mnie z uśmiechem.Miałam zamiar pozostać na krześle, kiedy pani Liuprzyjdzie, i dopiero, gdy ją służąca wprowadzi, podnieść się i wśrqd ukłonów poprowadzić napoczesne miejsce.Ponieważ jednak mój małżonek był obecny, nie miałam sposobnościuporządkować mebli; a gdy zabrzmiał dzwonek, mąż poszedł sam do drzwi.Zrozpaczonazałamywałam ręce i nie wiedziałam, jak się zachować.Posłyszałam żywy głos i nie mogłampowstrzymać się od zajrzenia do przedpokoju.Ujrzałam rzecz niezwykłą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]