[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. To wszystko miało się stać, dziecko stwierdziła. Przyniósł cię tu wiatr wysłany przezZombi.Chcesz pomóc siostrze, chcesz uczynić ją lepszą, chcesz wygnać diabła z jej serca? Tak odrzekłam. Nie bój się powiedziała, zbliżając moją rękę do pudełka.Spojrzałam przestraszona na Ninę.Ona jednak miała oczy zamknięte i kołysząc się mruczałapod nosem jakieś zaklęcia. Nie bój się powtórzyła Mama Dede i otworzyła pudełko. Sięgnij tam i wyjmij wstążkęsiostry.Zabierz ją z powrotem i nie stanie się już nic ponadto, co już się stało.Zawahałam się.Sięgnąć do pudełka, w którym leżał wąż? Wiedziałam, że pytony nie sąjadowite, ale mimo wszystko.Mama Dede puściła moją rękę i czekała.Pomyślałam o tacie, o smutku w jego oczach, o jegoprzygarbionych ramionach.Zacisnęłam powieki i opuściłam rękę do pudełka.Moja dłońdotknęła śliskiej skóry śpiącego gada, który zaczął się wić.Przerażone palce przebiegały po nimgorączkowo, aż wyczułam wstążkę.Czym prędzej pochwyciłam ją i wyjęłam rękę. Bądz nagrodzona powiedziała Nina. Ta wstążka odezwała się Mama Dede była po drugiej stronie świata i wróciła stamtąd.Zachowaj ją, bo jest cenna, cenniejsza od paciorków różańca, a może któregoś dnia uczyniszsiostrę lepszą.Wstała i zwróciła się do Niny: Idz i zapal świeczkę na grobie Marie Laveau.Nina pokiwała głową. Zrobię, jak sobie życzysz, Mama. Dziecko powiedziała do mnie. Dobro i zło też są siostrami.Czasem okręcają się wokółsiebie niczym dwie liny i wiążą węzły w naszych sercach.Rozsupłaj węzeł najpierw w swoimsercu, a potem w sercu siostry.Odwróciła się i skryła za kotarą.Bębny odezwały się jeszcze głośniej. Chodzmy do domu powiedziała Nina. Teraz jest tam wiele do zrobienia.Kiedy wróciłyśmy, zauważyłam, że prawie nic się nie zmieniło od naszego wyjścia.TylkoEdgar dopisał kolejny tuzin nazwisk do listy telefonujących.Daphne nadal odpoczywała u siebie,a tata zamknął się w pokoju wujka Jeana.Chwilę pózniej jednak Daphne nagle wyszła.Wyglądała świeżo i elegancko, gotowa przyjąć wszystkich oddanych przyjaciół, którzy pragnęliprzyjść, by pocieszyć ją i ojca.Udało jej się i jego nakłonić, by zszedł do jadalni i zjadłcośkolwiek.Siedziałam i słuchałam Daphne instruującej tatę, jak ma się zachowywać. Nie czas na to, by się rozklejać, Pierre.Spadł nam na barki okropny ciężar i nie zamierzamdzwigać go sama tak, jak dzwigam wiele innych ciężarów. mówiła.Spuścił głowę.Znów wyglądał jak mały, skarcony chłopczyk. Opanuj się! rozkazała mu. Będziemy musieli za chwilę wyjść do ludzi, a niechciałabym czuć się jeszcze bardziej zakłopotana i zawstydzona niż jestem. Czy nie powinniśmy się raczej martwić o zdrowie Gisselle, niż zastanawiać nad tym, czyprzynosi nam to wstyd, czy nie? wtrąciłam ostro, nie mogąc już opanować złości.Nienawidziłam, kiedy tak poniżała tatę, który i bez tego był słaby i pokonany. Jak śmiesz odzywać się do mnie w ten sposób! syknęła, przysuwając krzesło. Nie chcę być niegrzeczna, lecz. Radzę ci, moja panno, byś odtąd chodziła jak w zegarku, najprostszymi drogami.Gissellenie była sobą, odkąd się pojawiłaś.Jestem przekonana, że zły wpływ, jaki wywarłaś na nią, jestjedną z przyczyn dzisiejszej tragedii. To nieprawda! To wszystko nieprawda! wykrzyknęłam.Spojrzałam na ojca. Nie wszczynajmy wojen między sobą poprosił.Zwrócił w moją stronę zaczerwienione odwielogodzinnego płaczu oczy. Nie teraz, proszę cię, Ruby.Słuchaj poleceń matki. Spojrzał naDaphne. W chwilach takich, jak ta, ona jest z nas najsilniejsza.Zawsze tak było dorzuciłzmęczonym, zrezygnowanym głosem.Daphne nie potrafiła ukryć satysfakcji.Skończyliśmy posiłek w milczeniu.Nieco pózniejprzyjechali państwo Andreas, ale bez Beau.Po nich pojawili się inni przyjaciele.Udałam się do swojego pokoju i modliłam, by Bóg przebaczył mi zemstę, którą ściągnęłamna siostrę.Potem poszłam spać, ale nie kończące się godziny błąkałam się na granicy snu i jawy.Nie udało mi się zasnąć spokojnie, choć tak bardzo tego pragnęłam.Dziwna rzecz przytrafiła mi się następnego ranka w szkole.Wczorajsza tragediawprowadziła w mury szkolne stan żałoby.Wszyscy rozpaczali.Dziewczęta, które znały Martina,zalewały się łzami i pocieszały wzajemnie.Doktor Storm wykorzystując szkolny radiowęzełzmówił za niego modlitwę.Nauczyciele na lekcjach zadawali nam samodzielną pracę, ponieważwielu z nich nie było w stanie prowadzić normalnych zajęć.Dziwne w tym wszystkim było to, że pocieszano również i mnie, nikt już mną nie gardził animnie nie ignorował.Koleżanki i koledzy podchodzili do mnie, by porozmawiać i wyrazićnadzieję, że wszystko może się jakoś ułoży i Gisselle wyzdrowieje.Nawet jej najlepszeprzyjaciółki, Claudine i Antoinette, szukały mojego towarzystwa i robiły wrażenie skruszonych zpowodu podłości, jakich dopuściły się wcześniej wobec mnie.Beau stał murem przy mnie.Stanowił dla mnie prawdziwe zródło oparcia.Ponieważ był onnajlepszym przyjacielem Martina, do niego podchodzono, by wyrazić żal po stracie kolegi.Podczas lunchu uczniowie otoczyli nas kołem.Rozmawiając ściszali głos.Po szkole poszliśmy z Beau od razu do szpitala.Zastaliśmy już tam tatę, który pił filiżankękawy w dyżurce pielęgniarek.Właśnie wyszedł ze spotkania ze specjalistami. Ma uszkodzony kręgosłup.Jest sparaliżowana od pasa w dół.Wszystkie pozostałeobrażenia zagoją się szybko poinformował nas. Jest jakaś szansa, że będzie chodzić? zapytał Beau z niepokojem w głosie. To mało prawdopodobne.Czeka ją długotrwałe leczenie.Będzie potrzebowała wielemiłości, czułości i troski mówił. Zamierzam zatrudnić pielęgniarkę, która zamieszka z nami,gdy Gisselle wyjdzie ze szpitala. Kiedy będziemy się mogli z nią zobaczyć, tato? zapytałam. Nadal przebywa na oddziale intensywnej terapii.Mogą ją odwiedzać jedynie członkowierodziny rzekł spoglądając przepraszająco na Beau.Chłopak kiwnął głową, że rozumie.Ruszyłam w stronę oddziału intensywnej terapii. Ruby! zawołał tata.Odwróciłam się. Ona nie wie o Martinie powiedział. Myśli, że on też jest ciężko ranny.Nie chcę jejjeszcze o tym mówić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]