[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Miałarodzinę w Teksasie, która już nigdy nie będzie taka sama.Była niewinna.Roarke, onamnie prześladuje.- Eve odetchnęła głęboko, zaskoczona, że to wyznanie sprawiło jej takąulgę.- Nie byłam w stanie powiedzieć o tym nikomu.Nie byłam nawet pewna, czyprzejdzie mi to przez usta.- Cieszę cię, że powiedziałaś to właśnie mnie.A teraz posłuchaj mnie uważnie.- Odstawiłkieliszek z szampanem, odwrócił się do niej i ujął jej twarz w obie dłonie.- To losdecyduje o naszym życiu.Robimy plany, układamy sobie dzień po dniu, a potem los nagleburzy wszystko i śmieje nam się w twarz.Czasami możemy go przechytrzyć, alezazwyczaj to właśnie los decyduje za nas.Niektórym pisane jest szczęście, innymtragiczna śmierć.To nie znaczy, że powinniśmy pozostawać bezczynni, ale nie możemyzawsze pocieszać się, przypisując sobie winę.- Czy dobrze usłyszałam? Uważasz, że ja się tym pocieszam?- Aatwiej wziąć na siebie winę, niż przyznać, że nie mogłaś zrobić nic, by zapobiec temu,co się stało.Jesteś arogancką kobietą, Eve.To jeszcze jedna z tych cech, które mnie wtobie pociągają.Trzeba być aroganckim, by przyjmować odpowiedzialność za wydarzenia,które pozostają poza naszą kontrolą.183- Powinnam była to kontrolować.- Och, tak - uśmiechnął się.- Oczywiście.- To nie jest arogancja - obstawała przy swoim Eve.- To moja praca.- Drażniłaś go, zakładając, że zaatakuje właśnie ciebie.-Roarke do tej pory czuł zimnydreszcz na samą myśl o tym, co mogło ją spotkać.- Teraz wściekasz się, że nie zrobiłtego, czego oczekiwałaś.- Jak możesz tak mówić? Do cholery, nie.- Przerwała raptownie i wciągnęła głośnopowietrze.- Chcesz mnie rozzłościć, żebym przestała się nad sobą rozczulać.- Wygląda na to, że mi się udało.- No dobrze.- Eve znów zamknęła oczy.- Dobrze.Nie będę już teraz o tym myśleć.Może jutro spojrzę na to inaczej.Jesteś w tym całkiem niezły, Roarke -powiedziała,uśmiechając się słabo.- Wszyscy mi to mówią - mruknął i ujął palcami jej sutek.Eve zadrżała.- Nie to miałam na myśli.- Ale ja miałem właśnie to.- Pociągnął delikatnie, słuchając jej nierównego oddechu.- Może jeśli uda mi się stąd wypełznąć, skorzystam z twojej interesującej oferty.- Zrelaksuj się, nie musisz nic robić.- Obserwując jej twarz, przesunął rękę w dół jejbrzucha, między nogi, objął ją dłonią.-Pozwól mi.- Zdążył pochwycić kieliszek, kiedy tenwysunął się z ręki Eve, i odstawił go na bok.- Pozwól, że ja to zrobię, Eve.Nim zdążyła odpowiedzieć, doprowadził ją do szybkiego, gwałtownego orgazmu.Wypchnęła biodra do góry, naparła na jego dłoń, a potem osunęła się bezwładnie dowody.Wiedział, że teraz nie będzie już myślała.Pozwoli, by zawładnęły nią zmysły.Wiedziałteż, że nie spodziewała się tego.A jej zaskoczenie, jej słodka i naiwna reakcja jak zawszeogromnie go pobudzały.Mógłby robić to dla niej bez końca, patrzyć, jak chłonie każdypocałunek i każdą pieszczotę.Oddał się więc bez reszty tej przyjemnej czynności, odkrywał po raz kolejny jej smukłe,szczupłe ciało, pieścił małe, gorące piersi zwilżone perfumowaną wodą, całował jejrozchylone usta.Czuła się otumaniona, bezradna, jej ciało i umysł spowite były mgłą rozkoszy.Jednocześnie wciąż była zdumiona, zszokowana, nie tyle tym, co robił Roarke, ile faktem,że pozwoliła mu się tak całkowicie kontrolować, że pozostawała dosłownie i w przenośniw jego rękach.Nie umiałaby go zatrzymać, nie chciała, nawet gdy doprowadził ją na skrajwytrzymałości, gdy zaczęła krzyczeć, nim pozwolił jej skończyć po raz kolejny.- Jeszcze.- Chciwy, rozpalony, chwycił ją za włosy i odciągnął jej głowę do tyłu,podczas gdy jego palce weszły w nią, penetrowały ją bezlitośnie, aż jej ręce uderzałybezwolnie w powierzchnię wody.- Dziś wieczorem jesteśmy tylko my.Tylko my.-184Całował jej szyję, powoli przesuwając się ku ustom.Jego oczy były jak dwa rozpalonesłońca
[ Pobierz całość w formacie PDF ]