[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Siedzia-łem pełen niepokoju.Nie miałem nic do roboty.Mogłem tylkoczekać i się zastanawiać.Wyobraziłem sobie Tecciego, Krella i Ginny na pokładzie sa-molotu Krella.Był to obraz, nad którym nie powinienem się dłu-\ej zatrzymywać.Wyjrzałem przez okno.Lecieliśmy nad chmu-rami.śadnych ptaków, owadów, balonów, jedynie lodowate,rozrzedzone powietrze.Takie powietrze zabija.- No i co wyszło? - zapytałem wreszcie.Napisał jeszcze jedno słowo.Kręcił głową pełen wątpliwości.Następnie stuknął piórem w kartkę.Zmarszczył brwi.- Jesteś na to przygotowany?- Bardziej ni\ przygotowany.- A więc dobrze.Oto jest - powiedział, nabierając powietrza.Wznieś się z miłością mnie mój przyjaciel i rzecz ty będziesz\e ten nowy stra\nik świat dla sztyletu nad tobą splot wszyst-kich są śpiącego rzezbiarza jego potę\nymi spirali nadzorcami.220Nic nie odpowiedziałem.Có\ mogłem odpowiedzieć? Beckettjeszcze raz odczytał poplątane zdanie.Westchnąłem.- Potę\ni spirali nadzorcy? Kto cię uczył włoskiego?- Mówiłem prawdę o moich zdolnościach językowych - odpo-wiedział Beckett, nie tracąc pewności siebie.- Właśnie przeczy-tałeś to, co napisał Leonardo.- Czy jesteś pewien, \e przeciąłeś koło we właściwym miej-scu?- Uwa\am, \e tak - powiedział, wskazując na maleńki zna-czek.- To jest marker.Wybrałem to miejsce na podstawie moichpowa\nych doświadczeń w dziedzinie analizy kryptograficznej.Teraz musimy tylko zrozumieć, co to, u diabła, znaczy.Przez chwilę patrzyliśmy na siebie w milczeniu.Odchyliłemgłowę na oparcie fotela i zwil\yłem językiem wargi.- Potę\ni spirali nadzorcy.Potę\ni spirali nadzorcy.- po-wtarzałem.- Ta wiadomość jest oczywiście wymieszana, Reb.To jakiśszyfr.Beckett rytmicznie pukał piórem w notatkę.- Mo\e wypada co drugie słowo, mo\e co trzecie, ale oczywi-ście to by było w języku włoskim, a my zastanawiamy się nadangielskim.- Tak myślę - odpowiedziałem.- Teraz nie czas na milczenie - zdecydował Beckett.- Musimydzielić się pomysłami.Jak do tej pory wszystkie twoje pomysły,z wyjątkiem przyło\enia mi w szczękę, były niezłe.Teraz była moja kolej, \eby go zignorować.Tak zrobiłem.- Potę\ni nadzorcy spirali.- mruczałem do siebie.- O czym,u diabła, on mówi? Wznieś się z miłością.Na stoliku przy fotelu Becketta zadzwonił telefon.- Tak, przynieś - rzucił Beckett do słuchawki.- Jest lunch.221Po chwili w kabinie pojawił się Mobright, popychając elegan-cki wózek.- Brawo! - Pochwalił go Beckett.- Tak, sir - odparł Mobright z szacunkiem.- Czy mogę się spy-tać, czy osiągnięto jakiś postęp?- Spytać mo\esz, ale odpowiedzi nie dostaniesz.Bądz takuprzejmy i zamknij za sobą drzwi.Ani Beckett, ani ja nie wykonaliśmy jakiegokolwiek ruchu wkierunku wózka, chocia\ w kabinie unosił się zapach sma-kowitych meksykańskich potraw.Wyobraziłem sobie Beckettaw sombrero, co pozwoliło mi przerwać na chwilę intensywne my-ślenie o kołach i Ginny.Wyobraziłem te\ sobie jego i Mobrightagrających na gitarach i śpiewających Guantanamerę.Beckett wskazał drugi zestaw na ekranie komputera.- Skoro wolisz milczeć, bądz tak miły i podziel się wiedzą, roz-prostuj drugie koło.Zajmę się nim.Spełniłem jego prośbę.A potem wstałem, \eby zobaczyć, cojest na wózku.Był talerz tamales z ry\em, suto posypanym sza-franem, i z fasolą.Na drugim talerzu le\ał filet mignon.Beckettuniósł wzrok znad roboty.- Który wybierasz? - zapytałem w nadziei, \e wybierze filet.- Za chwileczkę.za chwileczkę - odpowiedział, trzymającnotes kilka cali od oczu i ściskając pióro.- Dla ciebie Mobrightprzyrządził tamales - mruknął po chwili.- Mobright? Dla mnie?- Tak mu poleciłem.- Skąd wiedziałeś, \e lubię warzywa? - zapytałem, wracając ztalerzem na fotel.- Proszę?.- Mobright kucharzem? - mruknąłem do siebie.- Nikt nie jest tylko tym, na kogo wygląda - stwierdził Beckett.- Nikt.No, mam!222Lew ja Bóg i ofiarowuję słabemu człowiekowi przyszłościpodzielić się z ludzmi sekretem mój brodaty człowiek serca bę-dzie i nigdy się nie pozna ducha.- Równie zagadkowe - stwierdził.- Tak podejrzewałem.- Cudownie - mruknąłem.- Słaby człowiek przyszłości".- Właśnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]