[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.RozlegÅ‚ siÄ™pomruk aprobaty. W takim razie wycofujÄ™ siÄ™ z moim referatem! obwieÅ›ciÅ‚ wyzywajÄ…co rzeczprzez innych już postanowionÄ…. Wielmożni panowie odezwaÅ‚ siÄ™ z kolei gÅ‚os ochrypÅ‚y i, wyÅ‚amujÄ…c z trzaskiempalce zakÅ‚opotanych dÅ‚oni, wystÄ…piÅ‚ uwęóony w dymie tytoniowym niezmiernie dÅ‚ugii zaschÅ‚y pod żółtÄ… skórÄ… jegomość. Prawóiwie wielmożni panowie! bo fortuna w rze-czach publicznych dobrze użyta caÅ‚emu narodowi a a ³³, a jego dobroóiejom chwaÅ‚yi godnoÅ›ci przysparza.Gdy głód w Polsce panowaÅ‚, otwieraÅ‚y siÄ™ królewskie i paÅ„skieÅ›pichrze.Otwórzcie duchowe Å›pichrze, dobroóieje nasi! Ten głód ciężkÄ… klÄ™skÄ… namgrozi, wysiewajÄ… siÄ™ już tylko chwasty i co jaÅ‚owsze ziarna.Użyczcie książek! Dosypciegrosza! bÅ‚agaÅ‚ i trzaskaÅ‚ palcami suchotniczy pan. Załóżcie Å›pichrz pod zasiewynowe: stwórzcie bibliotekÄ™!& A niech wam tak Bóg fortunÄ™ podwoi oraz w tym i przyszÅ‚ym życiu nagroói,amen! zakoÅ„czyÅ‚ ktoÅ› półgÅ‚Ä™bkiem i pociÄ…gnÄ…Å‚ suchotniczego pana za rÄ™kaw tak silnie,że posaóiÅ‚ go z impetem obok siebie. Jak pan może w ten sposób! Ależ drogi i najmilszy! Suchotniczy pan pochwyciÅ‚ sÄ…siada za obie dÅ‚onie, kie-rujÄ…c w jego stronÄ™ impet swego wzburzenia. Pan, który bywaÅ‚eÅ› w Paryżu!& Pan,który także naukÄ… siÄ™ zajmujesz!&Gdy nagle zakasÅ‚aÅ‚ ciężko i musiaÅ‚ wyjść z pokoju. ProÅ› ty ich, mÅ‚ody panie! wykasÅ‚aÅ‚ w chustkÄ™ na pożegnanie. ProÅ›!Jakoż mÅ‚ody pan gÅ‚askaÅ‚ czas jakiÅ› swÄ… koziÄ… bródkÄ™, ukÅ‚adajÄ…c w myÅ›lach przemowÄ™,wreszcie osaóiÅ‚ nerwowo binokle i poprosiÅ‚ o gÅ‚os: Tradycyjne to wprawóie kolumny polskiej oÅ›wiaty: paÅ„ska i mieszczaÅ„ska Å‚aska,a mÅ‚oóież nasza od wieków nie wychoói z żebraczej roli żaka z misÄ… na progach cuóychkuchen&Kilku starszych i mniej ruchliwych panów zadowoliÅ‚o siÄ™ wypuszczeniem gÄ™stychkÅ‚Ä™bów cygarowego dymu i wzgardliwym okrzykiem: Ba! ba! ba! Wszakże z ust baróiejkrewkich padaÅ‚y pod nosem i obelżywe sÅ‚owa. Także owoc paÅ„skiej Å‚aski w czasach demokratycznych! syknÄ…Å‚ w kÄ…cie starszygÅ‚os. Pan Karski z Wójtówki posyÅ‚aÅ‚ to do szkół.Ekonomem u pana Karskiego byÅ‚ojciec oratora.Gdy niespoóianie wyskoczyÅ‚ na Å›rodek student i opinajÄ…c szczupÅ‚e piersi w mundu-rek: W imieniu! obwieszczaÅ‚ uczÄ…cej siÄ™ mÅ‚oóieży! okrzykiwaÅ‚ protestujÄ™! roznamiÄ™tniaÅ‚ siÄ™ nerwowo. A idz pan do stu par diabłów! zniecierpliwiÅ‚ siÄ™ ostatecznie starczy gÅ‚os.Gospodarz ruchem desperackim obu dÅ‚oni gÅ‚askaÅ‚ tÅ‚usty wÅ‚os na skroniach.Warcholii smarkacze zburzyli na samym poczÄ…tku caÅ‚Ä… powagÄ™ zgromaóenia. To sÄ… sympatieżony! myÅ›laÅ‚ z goryczÄ….Na domiar od strony salonu przemycaÅ‚ siÄ™ raz w raz ktoÅ› obcy.Oto wpadÅ‚ mÅ‚oóie-niec z ostrym wÄ…sikiem, krótkowzrocznymi oczyma oraz nosem czÅ‚owieka najwidoczniejzawsze krzÄ™tnego; wpadÅ‚, rozejrzaÅ‚ siÄ™, powÄ…chaÅ‚ i w pas siÄ™ kÅ‚aniaÅ‚. Jestem przyrodnikiem! mówiÅ‚ z ukÅ‚onem asystentem stacji biologicznej naBiaÅ‚ym Morzu.KorzystajÄ…c z bytnoÅ›ci w kraju i tak szczęśliwego trafu narady szanow-³³a a (Å‚ac.a i , a i ) pomaga, wspiera.Ozimina 16nych panów, przybiegÅ‚em umyÅ›lnie, by rzucić myÅ›l, projekt, który tylokrotnie zaprzÄ…taÅ‚na obczyznie mojÄ… ambicjÄ™ Polaka.Od czasu gdy stopa polska dotknęła lodów podbie-gunowych (mam na myÅ›li pana Arctowskiego), projekt naszej ekspedycji w arktyczneregiony staÅ‚ siÄ™ marzeniem przyrodnika i patrioty.OkrÄ™t ochrzciliÅ›my czcigodnym imie-niem Jana z Kolna, w pamięć tego, który przed Kolumbem dopÅ‚ynÄ…Å‚ pono do brzegówAmeryki.Nie wÄ…tpiÄ™, że znalezliby siÄ™ u nas luóie hojni i nauce w duszy oddani, któ-rych fascynować musi myÅ›l, aby sztandar duchowy naszej stolicy zatknąć na bieguniekuli ziemskiej.Czerwony wÄ…sal z Ukrainy wypuÅ›ciÅ‚ z ust cygaro i otrzepywaÅ‚ impetycznie pÅ‚onÄ…cejeszcze popioÅ‚y na swoich i cuóych kolanach. Bój siÄ™ pan Boga! Panowie! panowie? piszczaÅ‚ cienko i wymachiwaÅ‚ rÄ™kami jakiÅ› Êîasobliwie nie-spokojny osobnik. Toż dyskusja siÄ™ rozprasza! ProszÄ™ o gÅ‚os w sprawie formalnej.I zwracajÄ…c siÄ™ do korespondenta niemieckiego: Nie mamy wyrobienia parlamentarnego. in a i.³tTe twarde, z berliÅ„ska odbÄ™bnione sÅ‚owa stropiÅ‚y zupeÅ‚nie nieÅ›wiadomie wielomównytemperament zebrania.NastaÅ‚a cisza. To-to! podrzuciÅ‚a siÄ™ z basowym pomrukiem otyÅ‚a osoba o rozlanych szero-ko na kanapie brutalnie tÅ‚ustych udach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]