[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podczas posiłków rzadko ze sobą rozmawiali, ponieważ każda próba rozmowy nieodmiennie kończyłasię kłótnią.%7łeby sobie czymś wypełnić jedno z tychmonotonnych, nużących popołudni, Stevie pojechałado miasta i kupiła luksusowe produkty, potrzebne doprzyrządzenia uroczystej kolacji, która miała okazaćsię sprawdzeniem jej talentów kulinarnych.Tymczasem okazało się, że Judd postanowił, tegowłaśnie wieczoru, pisać bez przerwy na posiłek.Poprosiłtylko, żeby Stevie przyraosła mu tacę z jedzeniem do178 UCIECZKA DO EDENUjadalni.Stojąc w drzwiach, powiedziała mu, że jeślijest głodny, może sobie sam przynieść tę cholernątacę, a tak w ogóle, niech go wszyscy diabli.Byławściekła i wcale tego nie ukrywała.Spędziła w kuchni wiele godzin, by przygotować coś naprawdę wyjątkowego, na darmo.Pan Ważny Pisarz miał to w nosie!Innym znów razem pretekstu do kłótni dostarczyłałazienka.- Proszę, nie rzucaj mokrych ręczników na podłogę - powiedziała Stevie zrzędliwym tonem.- Nie musiałbym tego robić, gdyby nie to, że obwiesiłaś swoimi ciuchami wszystkie możliwe wieszaki i sznurki.- Judd wskazał na suszącą się nad wannąbieliznę.- Powiedz mi, gdzie mam wieszać pranie przytakiej pogodzie? Może łaskawie mnie oświecisz?- Słyszałaś może o czymś takim jak suszarka?- Przecież nie mogę suszyć mojej delikatnej bielizny w suszarce do zwykłych ubrań.Jej odpowiedz wydała się Juddowi kompletnie bezsensu.Prychnął pogardliwie, a potem klnąc pod nosem, opuścił łazienkę.- Nie zaszkodziłoby ci, gdybyś się ogolił! - zawołała za nim Stevie.- A czy to ci robi jakąś różnicę?- Owszem, robi.UCIECZKA DO EDENU 179W końcu, na trzeci dzień, koło południa, deszczprzestał padać.Godzinę pózniej zza chmur błysnęłosłońce.Kałuże na podwórku zaczęły wysychać, nasycając powietrze wilgocią.Zrobiło się parno.Stevie wyszła na dwór, żeby obejrzeć swoje grządkioraz ocenić zniszczenia, jakie spowodował ulewnydeszcz.Nowe roślinki leżały wgniecione w błoto, nabrała jednak nadziei, że kilka godzin słońca znowu je ożywi.- Już po nich, co?Na werandzie pojawił się Judd.Miał na sobie swójcodzienny strój, czyli szorty.Jedyną odmianą bywałich kolor.Tego akurat dnia włożył czarne.Wyglądałona to, że z czasem przestało go krępować pokazywanie pooranej bliznami nogi.Poza tym na ogół chodziłboso i bez koszuli.Splótł ręce, a potem uniósł je zagłowę i przeciągnął się leniwie.- Myślę, że jakoś się pozbierają - powiedziała Ste-vie, odwracając wzrok, żeby nie widzieć paska czarnych włosów, ginącego pod szortami.- Mam uczucie, że od tego siedzenia porobiły misię odciski na tyłku.- Judd opuścił ręce i ostentacyjnie podrapał się po wspomnianej właśnie części ciała.- Nie zagrałabyś w tenisa?Już od dawna żadna propozycja nie brzmiała takkusząco.Stevie czuła, że potrzebny jest jej ruch, fizyczne zmęczenie, żeby rozładować psychiczne napięcie.180 UCIECZKA DO EDENU- Absolutnie tak - zgodziła się ochoczo.- Powiedz tylko kiedy.- Kiedy? Zaraz.Jak tylko się przebierzemy.- Ale najpierw się ogolisz.Judd potarł zarośniętą brodę.- Stawia pani ciężkie warunki, pani Corbett -westchnął, a kiedy Stevie nie ustępowała, dodał: -No, niech ci będzie, ostatecznie mogę się ogolić.- Piętnaście, czterdzieści.Stevie, która właśnie podrzucała piłeczkę przedserwem, burknęła:- Wiem, przecież umiem liczyć.- Przepraszam! - zawołał Judd, przytykając zwiniętą w trąbkę dłoń do ucha.- Nie dosłyszałem, comówiłaś.- Powiedziałam, że umiem liczyć - powtórzyłapodniesionym tonem.- Cieszę się.Zaciskając zęby, Stevie z rozmachem wykonałaserw, posyłając piłeczkę pod takim kątem, żeby niedać Juddowi żadnych szans.Tymczasem, ku jej zaskoczeniu, odebrał serwis, i to bez najmniejszych problemów.A ponieważ się tego nie spodziewała, niezdążyła dobiec do rogu kortu i przepuściła piłkę.- Mój gem - oznajmił triumfalnie.- Pięć, cztery,mój serw.I zmiana stron.UCIECZKA DO EDENU 181- Znam zasady gry, Mackie - odparła Stevie.Zeszła z kortu, sięgnęła po termos, który wzięli zesobą, i podniosła go do ust
[ Pobierz całość w formacie PDF ]