[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Brzmiałyzbyt pięknie, by mogły być prawdziwe.Tam, setki mil odemnie, mama milczała i wiedziałam, że całą twarz ma zalaną łzami.Kiedy- w czwartek 20 lipca - Foreign Office przekazałorodzicom jeszczenieoficjalną wiadomość o moim ułaskawieniu, mama i tato zareagowali milczącymzdumieniem.Kiedy tylko pojęli sens informacji, zatelefonowali do Cookham Wood, aby przekazaćzarządowi nowiny zministerstwa.W chwilę potem naczelnik Cookham otrzymał w Foreign Office potwierdzeniewiadomości o ułaskawieniu, alewładze więzienia nic nie mogły zrobić bezdopełnienia formalności i całej sterty papierkowej roboty.Brak mi słów, aby wierniewyrazić wielką euforię, która mnieogarnęła, gdyusłyszałam odmamy o ułaskawieniu.Jedna moja połowa wybuchła radością; chwilę pózniej druga zadrżała odprzerazliwego strachu.Przyszło mido głowy, że informacje mamy mogą nie odpowiadaćprawdzie.Tygodnie poprzedzające nadejście tej upragnionej wiadomości spędziłampogrążona w depresji, usiłując rozpaczliwie łagodzić huśtawkę nastrojów.438Mój wyrok jest taki surowy - utwierdzałam się w poczuciu beznadziejności.- Nie mam szans wytrwać do końca!Wszystko mi zobojętniało: opierałam się namowomnapójściedo siłowni i niechciało mi się oglądać filmów w telewizji.Nie pociągało mnie czytanie książek ani gazet i coraz rzadziej udawało mi sięwykrzesać z siebie dośćenergii do napisanialistu.W końcu nawetwizyty przyjaciółwydawały się męczące i nudne.Tam daleko, po drugiej stronie, mama odłożyła słuchawkę telefonu icałenapięcie ustąpiłojak ręką odjął.Czułam się tak, jakby z moich plecówspadł potężny - niewyobrażalny- ciężar.- Dzięki Ci, Boże!- powiedziałam głośno.-Uzyskałamprzebaczenie!I wróciłam pędem do ogrodu, gdzie od ranapieliłamgrządki, by odnalezć T,moją tutejszą przyjaciółkę od serca.-Słuchaj, słuchaj -z wrażenia niemogłam złapać oddechu - mama powiedziała,żeotrzymałam całkowite ułaskawienie od króla.Będę wolna - wolna!Pierwszą rzeczą, o jakiej pomyślałam w moim szczęściu,było poczęstowaniewszystkich więzniarek CookhamWood batonikami Mars - tamtego dnia kupiłamichstopięćdziesiąt!I choć zawczasumnie ostrzegano, że przetłumaczenie z tajlandzkiego wszystkichniezbędnych dokumentów możetrwać nawettydzień, już tej nocy rozpoczęłamskrupulatne porządkowanie i pakowanie całegomojego dobytku - i naturalnieodrzucanie na bok rzeczy,które chciałam pozostawić więziennym koleżankom.Długo leżałam bezsennie, wsłuchując się w delikatne,milknące w oddali dzwonieniekluczy, a potem w niezmąconą ciszę nocy.Ze łzami w oczach dziękowałam Bogu za pomoci za miłosierdzie.439.Nazajutrz, już od samego rana, starałam się zachowywać normalnie.Ledwie zaczęłam pisać esej o metodach pozbywania się odpadów radioaktywnych,kiedy w sali lekcyjnej pojawiła się dyżurna strażniczka.Położyła przedemną czarną,plastikową torbę.- Zbierajsię, wychodzisz - powiedziała.I to byłowszystko - anisłowa więcej.Nie było sensu komplikowaćtej chwili wdawaniem się wmało istotne szczegóły.Po oświadczeniustrażniczki cała sala wybuchła spontanicznym wiwatem;rozejrzałam się z wdzięcznościąpoklasie i zobaczyłamNatalie, która bezgłośniepłakała zaszyta w kącie.Serce ścisnęło mi się z żalu.Co mogłam jejpowiedzieć?Jak ją pożegnać?Wiedziałam, co czuje tadziewczyna -tyle razypatrzyłyśmy w milczeniuna kobietywypuszczane z więzienia!A teraz ja przekroczę stalowe wrota.W Bangkoku,przynajmniej w kręgach dyplomatycznych, moje bliskie jużuwolnieniepostrzegano jako sukcescichej dyplomacji, mimo iż rząd brytyjskiniezmienił swojej postawy i nadal odmawia poparcia podobnym prośbom.Ja osobiście chciałabymbardzo, bywszyscy zrozumieli, żemoje uwolnienie nie byłowyłącznieskutkiem królewskiejfantazji czy kaprysu, ale że odbyło się zgodnie zzasadamiprzyjętymi w tajlandzkim wymiarze sprawiedliwości.Otóż z punktu widzenia tajlandzkiego prawa monarchaposiada władzęwykonawczą i to on osobiście decydujeo tym, czy ktoś zasłużył, czy też nie zasłużyłna przebaczenie.Jestem przekonana, żezasłużyłam na karę idoprawdynie przypuszczam, abymojeprzestępstwo uszłomi na sucho.Byłam traktowana zgodnie ze standardamiprawnymiobowiązującymi w Tajlandii iWielkiej Brytanii iodbywająckarę, nigdy nie twierdziłam, żenależy misieułaskawienie.Ja mogłam tylko prosić królao łaskawość.Niech inni zdecydują,czy zasłużyłam na królewskie przebaczenie.Cookham Wood aż kipiało podnieceniemi entuzjazmem.Zaraz po lunchu, kiedy strażnicy wypuścili więzniarki z celi, słychać byłozewsządokrzyki radości i energicznełomotanie drzwiami.Nawet służba więzienna - a wielu tutejszych pracowników uważało mnie, jestempewna, zazarozumiałą krowę - tego jednegopopołudnia wyróżniałamnie uśmiechem.Za każdym razem, gdy jedna z więzniarek CookhamWood odzyskiwaławolność, koleżanki żegnały ją słynnąpieśnią z musicalu The Sound of Musie.Teraz właśnie śpiewały dla mnie: Do zobaczenia, niech ci się szczęści.Zpiewały, mając w oczach łzy radości i na pożegnanie ta pieśń- ta radość - wydawałasię stokroć bardziej stosowna odrozżalenia czygniewu.Dokonał się cud- byłam wolna!Jakieś tam moje ciuchykręciły się jeszczew pralce wciśniętejw samkąt więziennejpralni
[ Pobierz całość w formacie PDF ]