[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.MusiaÅ‚a być jakaÅ› inna możliwość.Baptiste zbliżaÅ‚ siÄ™ doprawdy, dostrzegaÅ‚ jÄ… niczym jakÄ…Å› osobÄ™ przechadzajÄ…cÄ… siÄ™ woddali, próbowaÅ‚ jÄ… zawoÅ‚ać, żeby siÄ™ odwróciÅ‚a, lecz mu siÄ™ nieudawaÅ‚o.GdzieÅ› kryÅ‚o siÄ™ rozwiÄ…zanie byÅ‚ o tym przekonany oczywistość, która na niego czekaÅ‚a.Isabelle miaÅ‚a racjÄ™: jego dochodzenie w sprawie JoséphineprzypominaÅ‚o pisanie powieÅ›ci.Ta historia mieszkaÅ‚a w gÅ‚Ä™bi jegoduszy, po prostu należaÅ‚o jÄ… stamtÄ…d wydobyć.Nie byÅ‚o nic dowymyÅ›lania, wszystko do odkrycia.Baptiste nie uważaÅ‚ siÄ™ zatwórcÄ™, jedynie za archeologa, cierpliwego czÅ‚owieka, któryodkopuje ukryte skarby.%7Å‚eby pomóc Å›wiadomoÅ›ci zejść w najbardziej strzeżonerejony swojej duszy, uciekÅ‚ siÄ™ do zwyczajnych forteli: muzyki icygara.WyciÄ…gajÄ…c siÄ™ na sofie, puÅ›ciÅ‚ przez gÅ‚oÅ›niki MszÄ™ c-mollMozarta.Wcale nie chciaÅ‚ jej sÅ‚uchać znaÅ‚ każdÄ… jej nutÄ™ pragnÄ…Å‚ pozwolić swojej duszy wÄ™drować obok niej, zagubić siÄ™ wpartiach chóralnych, pulsować wraz ze smyczkami, ulecieć naskrzydÅ‚ach pieÅ›ni.DzieÅ‚o miaÅ‚o mu jedynie posÅ‚użyć za trampolinÄ™dla jego majaczeÅ„.Tak wiÄ™c Mozart wszedÅ‚ do pokoju, usiadÅ‚ u jego wezgÅ‚owiai przemawiaÅ‚ do niego, uważny, intensywny, fascynujÄ…cy,elokwentny, różnorodny.Baptiste Å›ledziÅ‚ myÅ›li kompozytora, nieswoje.%7Å‚eby przeÅ‚amać ten czar, zerwaÅ‚ siÄ™ na równe nogi i zmieniÅ‚pÅ‚ytÄ™, szukajÄ…c spokojniejszego, mniej zniewalajÄ…cego utworu,narzÄ™dzia, które nie przeszkadzaÅ‚oby mu swobodnie myÅ›leć.Schubert wydaÅ‚ mu siÄ™ idealny, ze swymi powtórzeniami,przerwami, boskimi dÅ‚użyznami.ZabrzmiaÅ‚a sonata Arpeggione zeswoimi arabeskami, a Baptiste zapaliÅ‚ grube cygaro.ZledzÄ…c wzrokiem spirale dymu, rozgrzewajÄ…c siÄ™ przypowtarzalnych, kapryÅ›nych melodiach, wróciÅ‚ do medytacji.DokÄ…d wyjechaÅ‚a szukać schronienia postać o imieniu Joséphine?Ponownie odpowiedz zarysowaÅ‚a siÄ™ gdzieÅ› w gÅ‚Ä™bi niego,lecz nie przybraÅ‚a konkretnych ksztaÅ‚tów.Mimo wszystkowiedziaÅ‚, że wkrótce jÄ… sformuÅ‚uje.W koÅ„cu pojawiÅ‚ siÄ™ pożądany efekt muzyki i tytoniu: poczuÅ‚niespodziewanÄ…, niemal gwaÅ‚townÄ… potrzebÄ™ snu, niczymuderzenie w gÅ‚owÄ™. Przede wszystkim nie stawiać oporu.PogrążyÅ‚ siÄ™ w otchÅ‚ani.Kilka chwil pózniej zbudziÅ‚ siÄ™, wymachujÄ…c pomysÅ‚emniczym nurek, który wynurza siÄ™ z upragnionÄ… perÅ‚Ä…: JoséphineczekaÅ‚a na niego w Irlandii!WpadÅ‚ do pokoju, lecz nie musiaÅ‚ odrywać Isabelle ododpoczynku, bo pakowaÅ‚a torby podróżne. Co robisz? wykrzyknÄ…Å‚ Baptiste. PakujÄ™ twój bagaż i swój. Dlaczego? %7Å‚ebyÅ›my siÄ™ udali do miejsca, które mi wskażesz.UÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™, zachwycony takim optymizmem. Joséphine jest w Corku, w Irlandii.Mieszka w pensjonacierodzinnym.Samolot zabraÅ‚ ich do kraju koniczyny.ByÅ‚o to bezpoÅ›redniepoÅ‚Ä…czenie z Corkiem.Isabelle miaÅ‚a po raz pierwszy postawićstopÄ™ na celtyckiej ziemi.ByÅ‚a wzruszona i skoncentrowana naswoim celu: odzyskać Joséphine.JeÅ›li chodzi o Baptiste a, wmiarÄ™ upÅ‚ywu podróży jego pewność siebie rosÅ‚a. %7Å‚adna z moich postaci nigdy mnie nie okÅ‚amaÅ‚a.NiezostaÅ‚em oszukany przez postać, to raczej ja popeÅ‚niaÅ‚em bÅ‚Ä…d,zatrzymujÄ…c siÄ™ w pół drogi, nie wychodzÄ…c dostatecznie daleko najej spotkanie, zadowalajÄ…c siÄ™ patrzeniem z daleka.Gdyprzelatywali nad Morzem Północnym, wyjaÅ›niÅ‚ Isabelle, na czympolega próba snu , jedno z jego pisarskich credo: wedÅ‚ug niegozasypianie prowadziÅ‚o do prawdy.Zawsze musiaÅ‚ zagÅ‚Ä™bić siÄ™ wten korytarz.Gdy tylko wykrywaÅ‚ istnienie jakiejÅ› postaci, gdy jÄ…dostrzegaÅ‚, gdy zaczynaÅ‚ jÄ… rozumieć, usypiaÅ‚ na kilka minut, żebyzbudzić siÄ™ przy niej.OdkÄ…d Baptiste zadebiutowaÅ‚ jakopowieÅ›ciopisarz, bóg Hypnos braÅ‚ go za rÄ™kÄ™, żeby opuÅ›ciÅ‚rzeczywistość faktów i spotkaÅ‚ fundamentalne prawdy zawarte wswoim Å›wiecie wyobrazni. Joséphine nudzi siÄ™ w Corku.OdkÄ…d dotarÅ‚em do prawdy,staÅ‚o siÄ™ to dla mnie oczywiste.Samolot nadleciaÅ‚ nad zielonÄ… wyspÄ™ i zaczÄ…Å‚ siÄ™ posuwaćwzdÅ‚uż jej wybrzeża, jej zaokrÄ…glonych brzegów zmiÄ™kczonychprzez tysiÄ…clecia wiatrów wyÅ‚aniajÄ…cych siÄ™ z morskich fal ipieszczÄ…cych lÄ…d.PrÄ…dy powietrza trzÄ™sÅ‚y kabinÄ….W dole ogromne,nieprzyjazne, niemal brutalne morze w barwie intensywnegobÅ‚Ä™kitu ryczaÅ‚o i krążyÅ‚o wokół stromych brzegów, jakby niemogÅ‚o siÄ™ zdecydować, czy ma oszczÄ™dzić skaÅ‚y. Spójrz, to pierwsze stada Irlandii, stada chmur
[ Pobierz całość w formacie PDF ]