[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stalin zajął ju\ Finlandię i Litwę, Aotwę, Estonię i du\ą część Polski.Awojna dopiero się zaczęła.Rooseveltowi i jego bolszewickim mistrzom nie podoba się spo-sób, w jaki Hitler wyplenił komunizm w Niemczech.Faszyzm to nasz jedyny bastion.Jedyny.Nic dziwnego, \e Roosevelt chce wciągnąć nas w wojnę.To jest gigantyczny konflikt, sta-ruszku, konflikt na skalę światową, a Stany Zjednoczone zamierzają stanąć w nim po złejstronie.Biały Dom i chłopaczki w pasiastych gatkach z Departamentu Stanu kurwią się dlawujaszka Stalina, a Roosevelt i ten dupek Corcoran rozsyłają po całym świecie agentów, \ebyzniszczyć Hitlera, naszego jedynego prawdziwego przyjaciela.Agenci tacy jak ty, Metcalfe,naprawdę coś robią.Działają w terenie, organizują i prowadzą ró\ne operacje, dlatego są powa\nym zagro\eniem.Bo jeśli was się nie powstrzyma, moskiewscy towarzysze przelecąprzez całą Europę jak gówno przez gęś.Stephen kiwnął głową.- Ju\ rozumiem - odparł.- Dlatego pytałeś mnie o Kundrowa.Nie byłeś pewien, czy nienamierzył cię rosyjski wywiad.Bałeś się, \e Kundrow cię rozgryzł.Nolan wzruszył ramionami.- Był tylko jeden sposób, \eby to sprawdzić.Musiałem spotkać się z tobą na osobności ispojrzeć w te twoje niewinne, szczenięce oczy.- Co znaczyłoby, \e jesteśmy tu sami - myślał na głos Metcalfe. Nie pokazałbyś swo-jej gęby jakiemuś szaraczkowi.Nie, nie ty.Jesteś pewnie najcenniejszym agentem Rzeszy wsłu\bach wywiadowczych Stanów Zjednoczonych.Nie zaryzykowałbyś wpadki.- Słusznie, słusznie, przyjacielu.Nie, jeśli ju\ miałbym wsparcie, byłby to ktoś, komucałkowicie ufam.Ktoś, z kim osobiście pracowałem.Dyskrecja przede wszystkim.Ale znasznas, zwykłych urzędasów.Lubimy mieć kumpli.Nie to, co ten stary pierdoła Corcoran i jegogówniane zasady.Chryste, co to był za kutas, co za zgaga.- Był? - wtrącił cicho Metcalfe.- Tak, czas przeszły od być".Kilka godzin temu moi przyjaciele zło\yli mu wizytę.Boję się, \e nie ma ju\ go wśród nas.Szkoda trochę Frau Schibli, ale có\, widocznie im prze-szkadzała.- Ty skurwysynu! - ryknął Stephen.Nolan dał ręką znak.Metcalfe usłyszał za sobą jakiś ruch, cichutki szelest atakującego wę\a i nagle coś zaci-snęło mu się na szyi.Nie mógł oddychać! Gardło przecinał jakiś drut!- Wielkie dzięki, Herr Kleist - powiedział Nolan.Kolejny znak i ucisk zel\ał.Metcalfe gwałtownie zakaszlał.Straszliwie bolała go szyja, paliła go, jakby ściskała jąognista obręcz.- Moi niemieccy przyjaciele mają do ciebie kilka pytań - rzucił Nolan.- Musimy przezto przejść, staruszku, niestety.A więc mów: co robiłeś w Berlinie?- Obyś zdechł, ty parszywy sukinsynu! - wycharczał Stephen; garota prawie zmia\d\yłamu krtań.- Kiedyś pewnie zdechnę, ale ktoś mnie chyba uprzedzi.- Nolan puścił do niego oko.-Dam ci radę: odpuść sobie te wygłupy.Szlachetny bunt? Ju\ odnotowałem.Ale grasz pod pu-bliczkę, której tu nie ma.Widziałeś kiedyś cielaka, który uwiązł w drucianym płocie i powolisię dusi? Chyba nie.Tam, skąd pochodzisz, nie ma cieląt.Ale wierz mi, to potworny widok.248Ma w sobie coś pierwotnego.To tak, jakbyś się powolutku topił i wpadł w panikę, a dobrzewiesz, \e panika to najgorsza rzecz.Koszmar na śmierć.Kolejny znak i garota momentalnie się zacisnęła.Metcalfe'owi poczerwieniała twarz,jakby cała krew znalazła się nagle w głowie i nie mogła stamtąd odpłynąć, jakby pod czaszkąeksplodowało nagle sto maleńkich bomb rozpryskowych. Ja tylko naprowadzam tych z SD.Wskazuję im drogę, podaję nazwiska i namiary.Mają swoich czyścicieli".To był zabójca z Pary\a i z Moskwy! Ten, który zabił Rogera Martina, Amosa Hilliardai chłopaków z paryskiej centrali.Nieubłagany i spokojny głos Nolana dobiegał go jakby z oddali.- Odpuść to sobie, Stephen - mówił niemal czule.- Zapomnij o wszystkim tym, co kie-dykolwiek zrobiłeś i tym, czego ju\ nigdy nie zrobisz.O wszystkich kobietach, które przele-ciałeś, o kobietach, których ju\ nigdy nie przelecisz.Zapomnij, Stephen, musisz o tym zapo-mnieć.I kolejny znak.Garota puściła, ból zel\ał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]