[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chwyciłem ją za przegub. Puść mnie, ty skurwysynu! Puszczaj! krzyknęła, wijąc się i kopiącmnie wściekle. Chcę się napić!Nie zwolniłem uchwytu. %7ładnej wódy.Taka była umowa.A teraz wychodz! Na scenę! Nie wyjdę! Nie wyjdę, ty kutasie zatwardziały! wycharczała mi wtwarz. Oszukałeś mnie! Oni nie przyszli, żeby słuchać moichpiosenek! Oni chcą mnie pożreć! %7ływcem! Przyszli, żeby zobaczyćpierdolniętą szajbuskę!No to jej przyłożyłem.Otwartą dłonią, w twarz.W malutkiej garderobieodgłos uderzenia zabrzmiał jak trzask pioruna.Obróciło nią, przeleciałaprzez cały pokój i wylądowała na kozetce przy ścianie.Od pasa w góręleżała na poduszkach, nogi legły bezwładnie na podłodze.Znów odezwały się głośniki. Minuta do wejścia na antenę!Poderwałem Janę z kozetki.Patrzyła na mnie, a w jej oczach ujrzałemzwierzęcy strach. Wyjdziesz, ty stara cipo! syknąłem. Nie po to wyciągnąłem cię zrynsztoka, żebyś mi teraz spieprzyła transmisję.Jak nie zaśpiewasz, tograbarz będzie z tobą gadał, nie prawnicy!I na potwierdzenie tych słów znów przylałem jej w twarz.Potemwywlokłem ją z garderoby.Tłumek przy drzwiach rozstąpił się wmilczeniu, żeby nas przepuścić.Kiedy stanęliśmy za kulisami, na ekranach monitorów szły już napisy, a zgłośników dobiegał głos spikera: STV ma zaszczyt przedstawić państwu.JAN REYNOLDS! NA%7łYWO!Spojrzała na mnie przerażonym wzrokiem. Nie mogę. szepnęładrżącym głosem. Nie mogę, boję się! Ja też mruknąłem.Odwróciłem ją, przyłożyłem stopę do jej tyłka i pchnąłem tak silnie, żepotykając się o kable i przewody, śmignęła wprost na środek sceny.Cud, że nie upadła, naprawdę cud.Została jej ledwie sekunda.Szybkowygładziła suknię i zerknęła na mnie.Uniosłem do góry kciuki.Gdykurtyna poszła w górę, Jana patrzyła już na widownię.Orkiestra zaczęła grać jej słynny szlagier i przez dobrą minutę głos Janyginął w ogłuszających oklaskach. Zpiewaj sercem".Któż nie znał tejpiosenki.Pierwszy raz zaśpiewała ją, kiedy miała piętnaście lat, i odtamtego czasu przebój nie stracił na popularności.Stałem i patrzyłem.I nie wierzyłem własnym uszom.Bo mogła byćzwichnięta psychicznie, mogła być kompletną wariatką, ale głos miałacudowny.Może nie tak młody jak niegdyś, może nie tak silny.Ale głosten tchnął jakimś czarem, pięknem, smutkiem, bólem, a jednocześnieswego rodzaju radością.Przez czternaście minut, do emisji pierwszejreklamy, po prostu stała i śpiewała.Kiedy zeszła ze sceny, spływała potem.Niemal osunęła mi się w ramiona.Czułem, że cała drży.A publiczność szalała. Podobałam im się. wyszeptała, jak gdyby nie wierząc w to, cosłyszy. Uwielbiają cię. Odwróciłem ją twarzą do sceny. Wyjdz i ukłońsię.Spojrzała na mnie niepewnie. Ale przecież zawalę całą ramówkę zauważyła. Do diabła z ramówką odrzekłem, wypychając ją na scenę. Tenprogram nazywa się Jana Reynolds.Na żywo".Wyszła, ukłoniła się.Wróciła rozpromieniona. Teraz idz się przebrać.Cmoknęła mnie szybko w policzek i wybiegła zza kulis.Patrzyłem za nią.Drugie wyjście Jany nie poszło na antenę.Telewizja może wszystko, alejednego nie zrobi nigdy: nie przerwie emitowanej reklamy.Ale tego Janienie powiedziałem.Pózniej ruszyłem na poszukiwanie tej cholernej pary, którązaangażowaliśmy, żeby jej pilnowała.W końcu ich znalazłem, wniewielkiej salce na zapleczu sceny.Siedziała na nim okrakiem i skakała,że aż miło.Byli zbyt zajęci sobą, żeby kogokolwiek zauważyć.Cichutko podszedłem bliżej, chwyciłem dziewczynę pod pachy iuniosłem do góry. Kurwa, co jest.? sapnął facet.Dziewczyna grzmotnęła tyłkiem o podłogę.On usiłował zapiąć rozporek. Gdzieście byli, kiedy zgasły światła? spytałem. Doprowadziliśmy ją do teatru. mruknął ponuro facet. Mieliście nie zostawiać jej samej, tak? Ani na sekundę.Dziewczynajuż wstała. Kiedy odstawiliśmy ją do garderoby, była trzezwa. szepnęła. Dość.Mieliście tam z nią być.Wylewam was.Dwadzieścia minutpózniej zaangażowałem nową parę dopilnowania.Wszystko im dokładnie wyjaśniłem.Zrozumieli.Wiedzieli, ojaką stawkę grają.Nie pierwszy raz mieli taką pracę.Ostatecznie byliśmyw Hollywood. Zaraz po drugim występie zabierzecie ją do hotelu mówiłem.Pierwszy występ transmitowaliśmy do strefy wschodniej i centralnej;czekał ją jeszcze drugi występ dla Zachodniego Wybrzeża. We wtorekprzywieziecie ją tutaj na próbę i nie odstąpicie na krok.Nie ma prawazostać ani przez sekundę sama, jasne? Zechce spać, jeść, iść z facetem dołóżka, a jedno z was stale przy niej będzie.Zrozumieliście?Spojrzałem na zegarek.Za kwadrans szósta.Jeśli miałem zdążyć nasamolot do Nowego Jorku odlatujący o siódmej, musiałem już iść.Zatrzymałem się, żeby spojrzeć na jeden z monitorów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]