[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie ma potrzeby - odrzekł Cadfael - myśleć w takich kategoriach.Zaczekaj jeszczeparę dni i zajmij się tymczasem sprawami króla.Być może mamy jeszcze jakiś pozostawionytrop.Cadfael poszedł do kwatery opata przed nieszporami i poprosił o posłuchanie.Zpewnym oporem przedstawił swoją prośbę, świadomy, że udzielana mu swoboda częstowykraczała poza to, na co pozwalała Reguła, i nie do końca pewny swych zamiarów.Zaufanie,które opat w nim pokładał, było samo w sobie brzemieniem.- Ojcze, sądzę, że Hugo Beringar odwiedzi cię dziś po południu i opowie, co sięwydarzyło w związku z tym człowiekiem, Brytrykiem.Ta kobieta, którą widziano w jegotowarzystwie przed rokiem, rzeczywiście zniknęła ze swych zwykłych miejsc, ale nie zasprawą śmierci.Pojawiła się, by pokazać, że nie zrobił jej krzywdy, on zaś został uwolniony.- Tak, wiem o tym - odrzekł Radulfus.- Hugo był u mnie przed godzina.Mogę tylkobyć rad, że ten człowiek nie jest winny morderstwa i może iść wolny własną drogą.Nadalspoczywa na nas jednak odpowiedzialność za tę zmarłą i nasze poszukiwania muszą trwać.- Ojcze, przyszedłem prosić o pozwolenie na wyjazd jutro.Kilka godzin wystarczy.Sąpewne pytania w związku z tym uwolnieniem, na które trzeba odpowiedzieć.Nie wspominałemHugonowi Beringarowi, że powinien podjąć takie dochodzenie, po części dlatego, że ma ongłowę zajętą sprawami króla, a po części dlatego, że mogę się mylić w swoichprzypuszczeniach, i jeśli tak się okaże, nie trzeba go nimi kłopotać.A jeśli się okaże, że sąpodstawy dla moich wątpliwości - powiedział bardzo poważnie Cadfael - będę musiał złożyć tęsprawę w jego ręce.- A czy wolno - rzekł opat po chwili namysłu i z gorzkim uśmiechem, który przemknąłmu przez usta - zapytać, jakie to wątpliwości?- Rad bym nic nie mówić - powiedział otwarcie Cadfael - dopóki sam nie znajdęodpowiedzi.Bo jeśli mam zostać zwykłym podejrzliwym starcem, nazbyt skorym do widzeniajakichś pokrętnych praktyk tam, gdzie ich nie ma, wolałbym nie wciągać nikogo innego w tobagno ani rzucać fałszywych oskarżeń, które łatwiej wygłosić, niż wycofać.Bądz cierpliwy dojutra.- Powiedz mi tylko jedno - rzekł Radulfus.- Mam nadzieję, że w tym, co masz na myśli,nic nie wskazuje znów brata Rualda?- Nie, ojcze, wprost przeciwnie. - To dobrze! Nie mogę uwierzyć, że zrobił coś złego.- Jestem pewien, że nie zrobił - oświadczył stanowczo Cadfael.- Więc przynajmniej on może mieć spokój.- Tego nie powiedziałem.- A gdy opat utkwił w nim ostre i przenikliwe spojrzenie,mówił dalej: - Wszyscy w tym klasztorze dzielimy troskę i żal z powodu tej istoty pochowanejw ziemi opactwa bez imienia, bez należnych obrządków i bez rozgrzeszenia.W tej sprawie,póki się ona nie rozstrzygnie, nikt z nas nie może mieć spokoju.Radulfus milczał przez długą chwilę, przyglądając się uważnie Cadfaelowi, a potemporuszył się raptownie i powiedział rzeczowo: - Zatem im szybciej, tym lepiej.Wez muła zestajni, jeśli ta podróż jest za długa na dojście i powrót za dnia.Dokąd się wybierasz, jeśli wolnoo to spytać?- Niedaleko - odpowiedział Cadfael - ale oszczędzę czas, jeśli pojadę.Tylko do dworuw Withington.Cadfael wyruszył nazajutrz rano, zaraz po prymie, na sześciomilową przejażdżkę dodworu, w którym Gunnilda znalazła schronienie przed przeciwnościami losu.Przeprawił siępromem przez rzekę powyżej Longneru i po drugiej stronie pojechał wzdłuż strumyka, którywpadał tam do Severn, ze wznoszącymi się po obu stronach polami.Przez ćwierć mili mógłwidzieć po prawej stronie długi szereg drzew i krzaków, za którymi leżało Pole Garncarza,przekształcone teraz w nowo zaorany płaskowyż z łagodnym zboczem łąki poniżej.Pozostałości chaty zostały już rozebrane, ogród uprzątnięty, teren wyrównany.Cadfael niechciał tego oglądać.Droga prowadziła przez otwarte pola do wioski Upton, łagodnie się wznosząc.Dalej byłdobrze przetarty szlak przez dalsze dwie mile do Withington po żyznej i zielonej równinie.Dwa strumyki wiły się między domami wioski, by połączyć się na jej południowym skraju ispłynąć do rzeki Tern.Kościółek pośród zieleni należał do opactwa, podobnie jak jego sąsiad wUpton, dar biskupa de Clintona dla benedyktynów sprzed kilku lat.Po drugiej stronie wioski,nieco odsunięty od strumyka, leżał dwór za niską palisadą, otoczony stodołami, oborami istajniami.Przyziemie było z bali, jeden koniec mieszkalnego piętra z kamienia, a krótki,stromy bieg schodów prowadził do drzwi hallu, stojących otworem o tej wczesnej roboczejgodzinie dnia, kiedy piekarz i mleczarka mają pełne ręce roboty.Cadfael zsiadł przy bramie i wprowadził muła bez pośpiechu na podwórze, rozglądającsię przy okazji.Jakaś służąca szła z wielkim skopkiem mleka z obory do mleczarni i zatrzymałasię na jego widok, ale poszła dalej, kiedy ze stajni wyłonił się koniuszy i podszedł szybko, byprzejąć uzdę muła. - Wczesna pora na podróż, bracie.Czym możemy służyć? Mój pan wyjechał już doRodington.Czy mamy go zawrócić, jeśli masz do niego sprawę? Jeśli jednak bez pośpiechuzaczekasz, aż wróci, z pewnością cię przyjmie.Jego drzwi są zawsze otwarte przed habitem.- Nie zakłócę planu dnia zajętemu człowiekowi - zapewnił Cadfael.- Chodzi tylko opodziękowanie waszej młodej pani za jej uprzejmość i pomoc w pewnej trudnej sprawie, i jeślibędę mógł złożyć jej me podziękowanie, wracam zaraz do Shrewsbury.Nie znam jej imienia, awiem, że twój pan ma gromadkę dzieci.Pani, którą chcę widzieć, może być najstarsza.To ta,która ma dworkę zwaną Gunnilda.Tym sposobem to imię dotarło do koniuszego.Gunnilda miała już w tym domuwyrobioną i uznaną pozycję.Jeśli nawet były dawniej szepty i żale wśród innych pokojóweknad przemianą wędrownej akrobatki w ulubioną dworkę, zostały już zapomniane, co jasnodowodziło zdrowego rozsądku Gunnildy.- Och, tak, to pani Pernel - powiedział koniuszy i obrócił się, przywołującprzechodzącego chłopca, żeby zabrał muła do stajni.- Jest w domu, chociaż moja paniwyjechała z panem, bo ma sprawę z młynarzową w Rodington.Wejdz, a ja ci przywołamGunnildę.Głosy przelatujące przez podwórze ustąpiły miejsca, kiedy weszli po schodach do drzwihallu, cieńszym głosikom i dziecięcym śmiechom [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire