[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pozostaje tylko słowo mówione, a te uskrzydlone słowa" rozwijają szybkość czterdziestu dosześćdziesięciu mil dziennie.Przekonaliśmy się o tym podczas walk wTunezji, porównując odległość znanego nam zródła jakiejś plotki zczasem, w którym do nas docierała.Plotki nie miały, oczywiście, żadnego oparcia w faktach, ale naogół były niewiele gorzej dobrane niż niektóre wiadomości podawanenam przez radio.W plotkach tych czołgi częstokroć nazywanociężarówkami, a ciężarówki czołgami, a liczby zawsze dochodziły doastronomicznych rozmiarów; ale to jest rzeczą zupełnie naturalną.Zapytałem kiedyś farmera z Wirginii, ilu żołnierzy przeszło obokniego, na co odpowiedział: ,,Nie wiem dokładnie, ale wydaje mi się, żeokoło miliona"; a przecież on umiał czytać, pisać i miał radio.Przez długi czas niesłychanie intrygował mnie widok grupArabów, którzy w kucki siedzieli w kurzu i błocie jak to się dzieje,że nie dostają oni hemoroidów, jest dla mnie tajemnicą i plotkowali.Wyjaśniła mi to przypadkowa uwaga rzucona przez jakiegoś żołnierza,który nazwał jedną z tych grupek porannym wydaniem dziennika".Uprawa roli sianowi u Arabów dziwną mieszaninę starego znowym.%7łniwiarki i kombajny pracują ramię przy ramieniu z Ruth iNaomi z wieloma Ruth i Naomi.Kobiety ścinają zboże sierpem istarannie związują każdy snopek powrósłem z trawy.Ale nawet wtedy,kiedy Arab posługuje się nowoczesnymi ma-szynami, daje się zauważyć wpływ wydeptanych szlaków", do-tychczas bowiem nie nauczył on się zaprzęgać zwierząt parami oboksiebie.Widzimy więc, na przykład, żniwiarkę ciągnioną nie przez paręalbo dwie pary koni w zaprzęgu, lecz przez cztery konie jeden zadrugim; każdego prowadzi jeden Arab, podczas gdy drugi, a najczęściejdwóch, kieruje maszyną.Są również tacy, którzy zbierają pokłosie jakw biblijnych czasach.Młocka odbywa się na brudnym klepisku w ten sposób, że po zbożustępem lub kłusem drepczą w kółko konie oddając kał.Niekiedy poprostu chodzą one luzem, a czasem ciągną mały wałek.Po tejprocedurze, trwającej kilka dni, mężczyzni podrzucają trójzębnymidrewnianymi widłami plewy w powietrze i wiatr je rozwiewa.Następnie zjawiają się kobiety z koszami przypominającymi wielkietace.W ostatnim stadium oddzielania plew od ziarna podrzucają oneziarno wraz z nawozem w powietrze i w ten sposób wyzbywają sięprzynajmniej połowy łajna oraz pewnej ilości zanieczyszczeń.Obyczaje pogrzebowe również są dziwne.W wielu miejscach,zazwyczaj na szczycie wzgórza, znajdują się małe, prostokątne białebudynki z kopulastym dachem, zawierające szczątki jakiegoś świętego.Te groby marabutów nie są kościołami, a nawet kapliczkami, leczzwykłymi mogiłami, ale zwyczaj wymaga, aby obok nich chowaćzmarłych nie oznaczając ich grobów, nie usypując nawet kopca.No inasi żołnierze nieświadomie deptali po tych miejscach, sprowadzającna nasze głowy mnóstwo nieprzyjemności.Z samolotu wyraznie widać te groby skupione wokół grobumarabuta lub po prostu zgrupowane na niskim wzgórzu.WidocznieArabowie boją się wody tak samo po śmierci jak za życia.Kiedyś widziałem pogrzeb charakterystyczny ze względu na swąbrutalną prostotę.Na pierwszym dwukołowym wozie siedziało naspodzie kilku starszych mężczyzn; pomiędzy ich nogami leżałoowinięte białym płótnem ciało; połowa płótna zwisała z wozu ipowiewała za nim na wietrze.Za pierwszym jechały inne dwukołowewozy i jeden wóz czterokołowy oraz kilku rowerzystów, a także szlimężczyzni i kobiety pieszo w sumie około trzydziestu osób.Wpływ arabski na Hiszpanię i Amerykę Aacińską uwydatnia się wmiarę zbliżania się lata.Wybucha tam wtedy prawdziwa epidemiakapeluszy sombrero z różnokolorowej słomki, dokładnie takichsamych, jakie widzimy u siebie, z tą różnicą, że noszone na turbanachsą o wiele większe.Nigdy nie udało mi się znalezć wystarczającego wytłumaczenia dlanoszenia turbanów.Na ogół mówi się, że jest to tropikalne nakryciegłowy, ale to nie ma uzasadnienia, ponieważ turbany wielu Arabów,zwłaszcza w armii, nie są niczym innym jak kawałkiem szmatyowiniętej wokół głowy, tak że cala wygolona czaszka pozostajeodsłonięta.Innym podobieństwem występującym między Arabem i Mek-sykańczykiem jest skrajna brutalność, z jaką tak jeden, jak i drugiobchodzi się ze zwierzętami.Ani Arab, ani Meksykańczyk nie pomyślio tym, aby na dłuższym postoju zdjąć z nich ciężary.Jeżeli zwierzęobetrze sobie skórę do żywego mięsa, Arab nie zada sobie trudu, abyranę posmarować smalcem, eo Meksykanin uważa za lekarstwouniwersalne.Po prostu daje ranie krwawić i wierzy w Allacha.To, żekoń kuleje, nie stanowi powodu, aby go nie zmuszać do pracy.Wszystkie juczne zwierzęta Arabów są płochliwe, wiele zaś jestślepych na skutek przyjemnego zwyczaju bicia ich pałką po łbie.Sposób kastrowania baranów i bydła rogatego jest niewy-powiedzianie okrutny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]