[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Shan znów pochylił się nad klawiaturą.Wprowadzał nowe pytania i polecenia, nieujęte na liście Corbetta: Sprawdzić, czy Elizabeth McDowell leciała kiedyś z Seattle jednymsamolotem z Williamem Lodim.Czy bilet na przelot Lodiego z Pekinu do Lhasy zostałzarezerwowany z wyprzedzeniem? Odszukać opublikowane w prasie fotografie kolekcji sztukitybetańskiej Dolana.Dowiedzieć się, jaki był cel ekspedycji muzeum Minga do MongoliiWewnętrznej.Nagle uświadomił sobie, że Yao znów zagląda mu przez ramię.- Sprawdzić kwoty dotacji Dolana na rzecz muzeum Minga w Pekinie - dodał zpowagą inspektor.- Dostarczyć wykaz wszelkich rozmów telefonicznych między Dolanem aPekinem w ciągu ostatnich sześciu miesięcy.Przesłać dane paszportowe.Urwał, gdy nagle otworzyły się drzwi.Stał w nich dyrektor Ming i przyglądał im siębadawczo. - Szkoda, że wyszliście - powiedział.- Dowiedzielibyście się czegoś o waszychzłodziejach.Shan skończył pisać, wcisnął klawisz  Wyślij i wyłączył komputer.- Przepraszam, towarzyszu dyrektorze - odparł spokojnie Yao.- To nam przypomniałolekcje historii.Ming okrążył stół i przystanął przed ciemnym już ekranem komputera.- Chcę, żebyście przyłączyli się do zespołów, które ruszają jutro w góry, inspektorze.Wojsko określiło strefy poszukiwań.- Przyjechałem tu szukać złodziei - oświadczył Yao.- Otóż to.Złodziej zabrał skradzione dzieła sztuki w góry i zginął z rąk tybetańskichreakcjonistów, którzy ukryli je w jednym z tajnych starych sanktuariów.- Zrewidowaliście swoją teorię - zauważył Yao.- Trzeba być elastycznym.- Wysyłanie waszych.- inspektor przez chwilę szukał odpowiednich słów -pracowników naukowych w góry może być niebezpieczne.Lepiej byłoby zaczekać.Ming przez dłuższą chwilę bez słowa patrzył mu w oczy, wreszcie wzruszyłramionami i uśmiechnął się.- Nie możemy już dłużej czekać.Sprawa zrobiła się pilna.Odkryliśmy, że w Lhadrungjest długa tradycja kradzieży dzieł sztuki, zabijania ludzi dla sztuki.- Zrobił krok w stronędrzwi, przystanął i odwrócił się.- Między innymi dlatego zapewniliśmy sobie współpracęwojska.Zostaliście przydzieleni do jednego z zespołów.Obaj.- Umilkł i ruszył do wyjścia.W drzwiach znów się odwrócił.- Przygotujcie się na wielkie wydarzenia - rzucił naodchodnym.Pół minuty pózniej Shan i Yao stali w półmroku na końcu korytarza, tam gdziewychodził na kamienny mur otaczający kompleks.Na zewnątrz prowadziły stare drzwi zdesek.Shan położył dłoń na zasuwie i nagle zastygł w bezruchu.Zza innych starych drzwi,zamkniętych belką osadzoną w dwóch metalowych wspornikach, dobiegł ich jakby jęk.Yaouniósł belkę i uchylił je.Z ciemnego pomieszczenia za nimi buchnęła drażniąca wońamoniaku i mydła.Gdy tylko inspektor puścił drzwi, otworzyły się na oścież pod naporembezwładnego ramienia opartego o nie od wewnątrz.Należąca do niego dłoń, która upadła uich stóp, była umazana świeżą krwią.Yao uskoczył przed nią.Shan uklęknął i dotknął ręki.Była ciepła.Wyczuł silny puls.Popchnął drzwi pod ścianę korytarza, wpuszczając dopomieszczenia blade światło.Była to dawna cela medytacyjna w której urządzono schowekdla sprzątaczki.Stał w nim regał pełen środków czyszczących oraz rzędy szczotek, mopów i wiader.W środku, na stercie zbutwiałych szmat, zjedna nogą na wiadrze, bezwładnie leżałjakiś Tybetańczyk.Twarz miał opuchniętą i posiniaczoną, z kilku drobnych ranek sączyła siękrew.Shan sądził, że mężczyzna jest nieprzytomny, ale po chwili jego dłoń lekko drgnęła.Brakowało przy niej dwóch palców.- Tashi, to ja, Shan - powiedział, pochylając się nad pobitym.Donosiciel poruszył się i pokiwał głową, mrużąc oczy z bólu.- Proszę, nie! - krzyknął.- To ja.Nie skrzywdzę cię.- Shan podniósł jedną ze szmat i delikatnie otarł krew ztwarzy donosiciela.- Kto ci to zrobił? Co chciał wiedzieć?- Kiedy poszedłeś, ten stary, który był z tobą w górach.- wystękał Tashi.- Lokesh.Rozmawialiśmy z nim o dawnych zwyczajach, o moim życiu.Kazał mi powiedzieć matce, żew górach są mnisi.- Podzwignął się i oparł o ścianę.- Ming ci to zrobił?- A teraz ona nie pozwala mi mówić im nic o Zhoce.- Krew spływała mu po policzku.- O czym nie możesz mu powiedzieć? - zapytał Shan.- Pytał mnie o Pana Zmierci, tak jak każdego.Ale ja nic o tym nie wiem.Potem kazałwszystkim innym wyjść z pokoju i zapytał o Buddę z Gór.Powiedział, że może ze mniezrobić bogacza.- O Buddę z Gór?Tashi uśmiechnął się z wysiłkiem.Wziął szmatę od Shana i otarł sobie twarz.- Matka wspominała mi o tym.To złoty Budda ze Zhoki, który mieszkał w Nyen Puk.Nyen Puk.Jaskinia Boga Gór.Nazwa, którą Lodi napisał, a Surya zamazał.Podczasgdy Shan przyglądał się donosicielowi, Yao wpadł do jednego z pomieszczeń przy korytarzu iwrócił chwilę pózniej z butelką wody.Tashi wypił ją łapczywie, po czym wstał, trzymając sięfutryny drzwi, i wyszedł na korytarz.- Muszę coś zrobić, żeby mnie posłuchali - ciągnął.- Oni myślą, że kłamię dlaChińczyków.Ja nigdy nie kłamię.Dzięki temu żyję.To nie jest właściwa pora.Powinni goukryć z powrotem zakopać go w ziemi.Moja matka tak się cieszyła gdy usłyszała, że oczyzłotego Buddy znów są otwarte.- Tashi zacisnął powieki, odetchnął głęboko i spojrzałżałośnie na Shana.- W górach myślą, że on ich ochroni.Ten stary lama który pojawił się wZhoce, mówi, że dzięki jego pomocy oswobodzą wszystkich więzniów z brygady budowlanej.Oni nic nie rozumieją - powiedział znużony.- Ale kiedy przyjeżdżają ci z Pekinu, świat sięzmienia.Nic dla nich nie znaczy, że giną ludzie.Ten cały Ming najbardziej ze wszystkiegochce przesłuchać umarłych. Nie powiedziawszy nic więcej, rzucił się między Shana i Yao, pchnął drzwi i zniknąłw ciemnościach nocy.ROZDZIAA DZIESITY- Mówił tak, jakby chodziło o jakiegoś potwora, który zszedł z gór - stwierdziłprowadzący samochód Yao, gdy o bladym świcie jechali w stronę miasta.- Budda z Gór.Coto za jeden?- Nie wiem - przyznał Shan.- Nigdy o nim nie słyszałem.- Tashi na pewno sięprzesłyszał, powtarzał sobie w myślach, albo tym razem coś pokręcił.Niemożliwe, żebyktokolwiek mógł uwierzyć, iż zdoła oswobodzić więzniów.- Ming bije Tashiego, żeby dowiedzieć się czegoś na ten temat, a kiedy Tashi, głównydonosiciel Tana, po raz pierwszy w życiu nie chce nic mówić, Ming uznaje, że musi pilniewracać w góry - powiedział inspektor, który niemal całą drogę milczał, trwając w ponurejzadumie, która opadła go po ucieczce Tashiego.Poprzedniego wieczoru Yao zaprowadził Shana do pokoju, w którym sypiał, i nieodzywając się ani słowem, przez pół godziny pisał coś w swoim notesie, aż wreszcie rzuciłmu na podłogę koc i poduszkę.Shan wiedział, że inspektor nie zamartwia sięniezrozumiałymi wynikami swojego śledztwa, ale niezrozumiałą polityką.Yao przyjechał doLhadrung, żeby we współpracy z Mingiem kierować dochodzeniem.Tymczasem Mingprzejął środki, którymi Yao miał prawo się posłużyć, komunikował się w sprawie śledztwabezpośrednio z najwyższymi władzami, a nawet uzyskał w Lhasie nowe, samodzielneuprawnienia.Dyrektor muzeum przejął inicjatywę polityczną w dziwnej grze, którą toczyli [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire