[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Miał ochotę uścisnąć ją i słowami serdecznemipodtrzymać odwagę i podeprzeć opadające z sił drobne skrzydełka jej duszy, które możewzbijały się do lotów zbyt szerokich, górnych i nieodpowiednich.Przecież człowiek do życia jest przeznaczony.Po co odwracać się od tego wszystkiego, cozgodne z ludzką naturą? %7łycie to bywa czasem bardzo piękne i wabiące, a nie każdy umieoprzeć się jego uśmiechom.Czuł, że ogarnia go wzruszenie, gdy myśli o Nince, to też milczał przez jakąś chwilę, idopiero otrząsnąwszy się z tych wrażeń, rzekł obojętnie: Czy pani pozwoli mi obejrzeć te pamiątki?Ninka podała mu album, sama zaś zajęła się dalej układaniem książek.56Tenczyński przerzucał niedbale kartki albumu, więcej machinalnie niż z ciekawości, abytylko nie być obowiązanym do rozmowy i rozmaitym myślom, cisnącym się tłumnie, puścićwodze.Uśmiechał się pogardliwie, kiedy wzrok jego przesuwał się po równych linijkachpisma, wyuczonego według jednej metody szablonowej, którego treścią były rozmaiteogólniki o przyjazni i wspólnych wspomnieniach, o pracy, smutkach i radości; błąkały się tamgdzieniegdzie wyrazy: miłość i szczęście, ale czyż te dzieci rozumiały ich znaczenie?Czyżby umiały je określić? Egzaltowane wykrzykniki, szumnie brzmiące zapewnieniawiecznej przyjazni i pamięci zapełniały album aż po brzegi.Doszedł wreszcie do ostatniej stronicy, która była niezapisana, cała biała.I przyszło mu na myśl dziwne porównanie: podobieństwo tej pustej kartki do Ninki serca iumysłu.Tam, na jej sercu, tak samo białem i nieskalanem, mogłoby życie wypisać dziwnemibarwami wyrazy jeszcze dziwniejsze.Mogłyby tam być litery z czystego złota i dyamentów,ze świetlanych promieni i barw tęczy, albo też czarne i nizkie, zbrudzone namiętnościamilub zapomnieniem.Nie uważał, że Ninka, zdziwiona jego milczeniem, siadła nieopodal; zagłębił się wrozmyślaniu, wywołanem dziecinnymi frazesami i białą kartką albumu.Dusza taka, jak ta stronica czysta i niezapisana, byłaby światem szczęścia dla tego.ktobyskreślił na niej pierwsze litery, pierwsze wrażenia niezatarte.Czyżby.to nie było zupełnienowym rodzajem rozkoszy? A ileż wrażeń, subtelnych jak pajęczyna, a jednak silnych iniebanalnych!.Kreślić na takiem białem sercu i wyobrazni wszystko, coby myśl nasunęła,uczucia, które on tylko obudzić potrafi, dążenia, jego szczęście mające tylko na celu, te samemyśli i pojęcia, poprostu miłość rozbudzić i rozdmuchać, i swoje imię zapisać we wszystkichzakątkach tego białego serca, na którem prawdopodobnie nie odbiło się jeszcze żadnesilniejsze wrażenie ani uczucie!Tenczyński uśmiechał się do swoich myśli.Tak! Możnaby tam wszystko wypisać.To taki sport, jak każdy inny.Czemużby niezużytkować czasu i sposobności? To będzie bardzo ciekawe i zabawne widzieć swoje imię,wypisane na uczuciach kryształowych i w pamięci białej jak śnieg!Ot.nowa garść wrażeń.Ale.z nią co będzie?Nic.Aadna nowicyuszka obarczy może swoje sumienie kilku rumieńcami wzruszenia lubradości, drżeniem ręki, lub nocą bezsenną, lub też kilku dziwnymi obrazami wyobrazni, któreni stąd ni zowąd na myśl spadną, i pozbyć się ich nie będzie można w żaden sposób.Pózniej,gdy będzie znowu w swojem klasztornem zaciszu, wyspowiada się pewno z tych dziwnych,niebywałych u niej dotychczas myśli, albo je zostawi za kratą, przy progu klasztornym, przyktórym, jak sama to przecie nieraz mówi, nikną wszystkie echa i wspomnienia.Tam, w głąb, do celi, pójdzie za nią może jakaś odrobina żalu do.Anioła Stróża, za to, iżją niedość szczelnie okrył swojemi skrzydłami i dał na chwilę przystęp ziemskim wrażeniom,lecz w końcu zapomni.Obejrzał się za Ninką.Znów układała książki, wyjęte z paki, ostrożnie i bez szmeru, jakby nie chciała przerywaćmu jego myśli.Wdzięcznym jej był za tg uwagę delikatną i rzekł serdecznie: Prawda? Nierozmowny ze mnie pasażer! Pani się znudzi w mojem towarzystwie.Aleproszę się bardzo na mnie nie gniewać.Choć nic nie mówię, ale za to ciągle myślę o pani, azdaje mi się, że myśli więcej są od słów warte.Pani jest bardzo sprytna i przebiegła, dodałwesoło choć pani zawsze chce się usunąć i być nieznaczną, ale to nie przeszkadza, że każdyma panią w myśli i radby przychylić nieba, byleby pani zrobić przyjemność. Niech pan tak nie mówi, bo będę zarozumiałą rzekła Minka i zaczerwieniła się trochę zzakłopotania, a trochę z radości.57Pani Maryańskiej przytrafiło się nieszczęście.Jednego dnia przyglądała się obrazom, wiszącym w głównym salonie, a zauważywszyjeden nieduży widok górski, który się jej spodobał, spytała o cenę, ponieważ zwykle wedługceny normowała swoje artystyczne pochwały i nagany. Tysiąc rubli odrzekł Tenczyński. Tysiąc rubli?!!! I za cóż to płacie malarzowi tyle pieniędzy? Nawet mu farb niewielewyszło! Wszystko prawie zielone, żadnej rozmaitości.Uwagi te wyrwały się jej szczerze, bez namysłu. Pani się zdrowo na malarstwo zapatruje wtrącił Tenczyński. O, tak! nie dam się nigdy firmą obałamucić odrzekła z pewnością siebie.Jednak zaniepokoił ją i do pewnego stopnia zaalarmował dziwny wyraz twarzyTenczyńskiego, jakby jakiś uśmiech niewyrazny, a tłumiony.Czy on czasem coś złośliwego o niej nie pomyślał!.Ta mina była dziwnie onieśmielającai dawała do myślenia.Pewno śmiał się z tego, iż dziwiła się wysokiej cenie obrazu.Napewno.Pani Maryańska, zrobiwszy to odkrycie, była mocno zafrasowaną.Przypomniała sobie, żew kodeksie światowym, małej książeczce pod tytułem Nie wypada, stoi wyraznie napisane: Nie wypada okazywać zbyt wielkiego zdziwienia. Osoby, w świecie obyte, niczemudziwić się nie powinny; co najwyżej, mogą sobie pozwolić na uśmiech pogardliwy.Takiebyły przynajmniej pani Maryańskiej przekonania o światowości
[ Pobierz całość w formacie PDF ]