[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jankescy idealiści jechali na Południe, by tam lansowaćmurzyńską edukację i prawa obywatelskie.Republikańscy kongresmani,których przyjaciele i krewni zginęli od konfederackich kul, teraz szukalizemsty.Oportuniści zaciągali się do wojska na Południu, żebysprawdzić, czy zostało tam coś jeszcze do ukradzenia.Wojsko Stanów Zjednoczonych zwracało wagony kolejowe ilokomotywy tym samym spółkom kolei żelaznej, które do niedawnaniszczyło.Mimo że koleje Południa musiały płacić swoim pracownikomSRpołciami boczku i workami mąki, zdumiewająco szybko położono tory,odbudowano mosty i tunele, więc chociaż czasem pasażerowie musielina pewnych odcinkach drogi przesiadać się do wozów konnych, pociągijuż zaczęły kursować.Z zysków ze sklepu Franka Kennedy'ego Scarlett O'Hara Kennedykupiła tartak.Finansowana przez lawinę jankeskich pieniędzy Atlantaodbudowywała się w zawrotnym tempie.Cegły, cement portlandzki iwapno osiągały krociowe ceny, a Marietta Road do tartaku Kennedychciągnęły z północnej Georgii wozy sośniny.Zacni obywatele Atlantynatrząsali się, że w tym stadle to pani Kennedy nosi spodnie.AleScarlett nie miała czasu się przejmować.Kupiła drugi tartak iprzekonała Ashleya Wilkesa, żeby go poprowadził.Kiedy na świat przyszła Ella, córka Franka i Scarlett, z wyglądubardzo przypominała niezbyt urodziwego ojca.Po śmierci Geralda O'Hary z pieniędzy Scarlett i z pomocą jejekonoma Willa Benteena zabrano się do odbudowy Tary.* * *Pewnego ranka, kiedy Belle Watling sięgnęła głębiej niż zwykledo szuflady sekretery, tknęła ją pewna możliwość.Aż jej dech zaparło.Odkrycie zawdzięczała praczce, która uciekła z ObjazdowymTeatrem Medycyny Naukowej doktora Jewetta, o czym Belledowiedziała się dopiero, kiedy MacBeth wrócił z pralni z nieupranąbielizną.Na dnie sekretery znalazła coś owiniętego w pergamin.Odwinęła róg i jej oczom ukazała się piękna szara suknia, którą Rhettpodarował jej dawno temu.Usiadła i zaczęła kalkulować w duchu:Scarlett O'Hara jest teraz żoną Kennedy'ego.Mają córkę.ScarlettSRzapewne zestarzeje się w tym małżeństwie.Do wieczora Belle krzątała się po domu, nucąc i podśpiewującgłupie piosenki, aż Minette zaczęła urągać, że na jej ucho, stałejbywalczyni nowoorleańskiej Opery Zwiętego Ludwika, w tychwszystkich umpa-umpa" i u-di-daj" Belle beznadziejnie fałszuje. Oj, Minette odparła wesoło Belle. Chyba nie sądzisz, żezbrukana gołębica zagrucha jak gołębica, co?Ku strapieniu wielu starszych klientów, którzy woleli stateczne(mniej wymagające) kurtyzany, Belle przestała przyjmowaćdżentelmenów.Dzięki diecie z zieleniny, chleba i wody zrobiła sięszczuplejsza w talii.Któregoś dnia MacBeth zawiózł ją do domuWilkesów. Podjedz od tyłu poprosiła speszona Belle. Od zaułka.Za furtką ogrodu kuchennego Wilkesów Belle się zawahała.Kimona jest, żeby prosić kogokolwiek o cokolwiek?Przecież jestem Ruth Belle Watling, pomyślała.Zebrała się naodwagę, minęła jesienne warzywa i kosze świeżo wykopanych przezMelanię ziemniaków.Kiedy zapukała do drzwi z tyłu domu, poważny mały chłopiecodsunął zasłonę i wyjrzał.Wsadził sobie kciuk do buzi.Uśmiechnęła sięserdecznie, na co opuścił zasłonę i pobiegł w drugi koniec domu. Mamo, mamo! Co się stało, kochanie? Beau, coś się stało? Belle usłyszałakobiece kroki. Ktoś przyszedł? Jak to dobrze, że mi powiedziałeś.Drzwiotworzyła bardzo szczupła kobieta, aż za chuda, o wielkich ciemnychSRoczach. Witam, pani Watling.Cóż za miła niespodzianka! Pani Wilkes, nie chciałam robić pani wstydu, dlategozajechałam od kuchni. Jakżeby pani miała robić mi wstyd? Zapraszam do środka.Belle weszła do kuchni.Kiedy Melania zaprosiła ją do saloniku,odmówiła. Dziękuję szanownej pani, ale kuchnia wystarczy.Mały Beau patrzył na nieznajomą, owinięty wokół nóg matki.Melania podsunęła stołek. Niechże pani usiądzie.Napije się pani herbaty? Z nerwówBelle zaschło w ustach. Nie odmówię szklanki wody.Melania kilka razy nacisnęła dzwignię pompy, aż popłynęłachłodna woda.Tak samo jak woda w całej Atlancie miała żelazistysmak. Dziękuję, że mnie pani przyjęła, długo nie będę pani męczyła.Dlatego że nie jest pani taka wścibska jak większość kobiet, uznałam, żemogę panią poprosić.Aagodny uśmiech Melanii wzmógł ufność Belle.W wazoniku przy umywalni stały świeże stokrotki, a jasne oknawychodziły na elegancko utrzymany ogród. Ogród jak marzenie pochwaliła Belle. I warzywa jakmarzenie. Dziękuję.Musi pani trochę wziąć ze sobą. Ależ dziękuję, pani Wilkes.Wcale się nie przymawiam.Belle spuściła wzrok. Chciałam tylko pochwalić, że są piękne.SR O tej porze przerwała jej Melania zawsze piję herbatę.Napije się pani ze mną?Pochyliła się, żeby otrząsnąć ruszt i dorzucić drew do paleniska.To była nowoczesna kuchnia z kotłem na wodę obok okapu.KiedyBelle podziwiała ten wynalazek, Melania powiedziała, że wrzątek nazawołanie bardzo się przydaje.Belle spytała, czy pan Wilkes chętnieprowadzi tartak, na co Melania po lekkim zawahaniu wyznała: Pan Wilkes został wychowany na dżentelmena.Belle zapytała, czy pani Pittypat Hamilton jest właścicielką domuna tyłach ogrodu, co Melania potwierdziła.Dodała, że jej brat Charles,został wychowany przez Pittypat, a kiedy Wilkesowie wrócili po wojniedo Atlanty, na szczęście mogli wynająć dom przylegający do domurodzinnego Melanii, który niósł tyle wspomnień. Czy państwo Kennedy mieszkają teraz u pani Pittypat? Tak.Mamy więc podwójne szczęście.Ostatni rok wojny spę-dziłam wraz z synem w Tarze, plantacji rodzinnej państwa Kennedych wyjaśniła Melania. Oczywiście Scarlett jeszcze wtedy nie byłażoną pana Kennedy'ego.Scarlett jest wdową po moim bracie Charlesie.Belle bardzo chciała się dowiedzieć, czy małżeństwo Kennedychjest szczęśliwe, ale nie wiedziała, jak sformułować pytanie.Odstawiłafiliżankę tak nagle, że zadzwoniła o spodek. Pani Wilkes, moim sercem zawładnął pewien dżentelmen. Belle, cóż to za dobra wiadomość! Sama zaznaję tyle szczęściaw małżeństwie, że żal mi kobiet, które nie miały okazji wyjść za mąż. Sprawy nie zaszły aż tak daleko.Chodzi o to, że wybranekmojego serca jest dżentelmenem, a ja nie jestem damą odparła Belle,SRktórej twarz pałała ze zdumienia własną szczerością.Melaniazastanowiła się, zanim odpowiedziała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]