[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W dzień robili długie spacery poprzez wrzosowiska lub na wzgórza, po drugiej stronie tor-fowiska.Często zabierali ze sobą koszyczek z jadłem i spędzali dzień w lasku, obozując natrawie, lub szukając laskowych orzechów i jabłek.Kiedy pózniej, leżeli na polance w lesie irozpakowywali zawartość koszyka, dziecinność Halvora występowała we właściwym oświe-tleniu: obrzucał ziemią matkę i córkę, stroił niewinne żarty i próbował stawać na głowie.W tym nastroju, nie dbał o piękne i wielkie idee.Był naturalny, zgodził się z tym, że Helganazywała go  Ernst"1 ażeby jego imię odpowiadało więcej istocie rzeczy.Czuł, że mógłby wyrzec się wszelkiego dążenia do czegoś wyższego w życiu, gdyby muzawsze było tak, jak obecnie.Czy można było życzyć sobie czegoś lepszego niż poczuciepełnego szczęścia?1Ernst  imię, ernst  poważny, więc gra słów.80 XXII.Okres żniw minął.Pogoda była jeszcze letnia, ciepła, las stał jeszcze w pełni zielonej kra-sy.Ale z pól znikło ostatnie zdzbło i tu, i ówdzie, pług zaczął już przeorywać nagie, żółterżyska.Jasne noce pełnego lata minęły, wieczory zaczynały stawać się długie.Uczucie, że masię już ku zimie, działało na ludzi przygnębiająco, pomimo letniego słońca i stale błękitnegonieba.W  Klatce szpaków", po miłej letniej gnuśności, wszyscy zaczęli być czynni i zajmowaćsię przygotowaniami do wesela, mającego się odbyć w listopadzie.Wiele było do załatwieniai trzeba było ekonomicznie obchodzić się z czasem.Przede wszystkim było wiele przygoto-wań w domu; następnie Helga i Halvor chcieli pojechać do jego rodziców; Helga pragnęłapoznać swoich przyszłych teściów, a Halvor aż zbyt chętnie godził się zjawić znów na ojczy-stym widnokręgu.Czuł, że nie będzie już uważany za marnotrawnego syna.I wreszcie cze-kała ich jeszcze podróż do stolicy; co ona miała za znaczenie, tego pani Berg nie chciałazdradzić, uśmiechając się tylko tajemniczo, w odpowiedzi na zapytania.Czas był zatem wypełniony i Halvor denerwował się, na myśl, że może się nie zdąży, cią-gle też przynaglał do pośpiechu.Chętnie pojechałby natychmiast ze swą narzeczoną do domu,ale za tydzień miał się odbyć we wsi doroczny jarmark i, ani matka, ani córka nie chciały zniego zrezygnować; nigdy przedtem nie były na jarmarku.Musiał więc uzbroić się w cierpli-wość.Pewnego dnia, kiedy obie kobiety siedziały razem, haftując monogramy na wyprawowejbieliznie, zaś Halvor zabawiał je, zaciągając się fajką, Adelona przyniosła wiadomość, żeKaren Petersen została wygnana z rodzicielskiego domu i znajduje się w jednej z chat wyrob-ników w okolicy.Ojciec jej, powiadomiony od dawna o gadkach, krążących o jej odmiennymstanie, nie brał sobie tego do serca, gdyż przypuszczał, że w razie ich stwierdzenia, Rudolfbędzie zmuszony konkurować o Karen; a przeciwko temu nie miał nic, albowiem Rudolf byłjedynym spadkobiercą dużego gospodarstwa.Kiedy skonstatował rzecz na własne oczy, kazałzaprzęgać i wsiadać córce, ażeby z nią udać się do rodziców Rudolfa.Ale Karen nie chciała.Na pytania dlaczego, nie odpowiadała, Wtedy rozgniewał się i w rozdrażnieniu wypowiedziałpodejrzenie, że Rudolf może wcale nie ponosi winy, a gdy Karen w milczeniu opuściła głowę,wpadł we wściekłość i wygnał ją za wrota.Pani Berg podniosła się i włożyła płaszcz. Dokąd idziesz?  spytał Halvor. Odszukać Karen i zabrać ją do siebie, oczywiście. Powinnaś sobie to dwa razy przełożyć  rzekł Halvor. Nie zapominaj, że masz ogniskodomowe i córkę, której powinnaś strzec! Nie wspominam już o sobie, chociaż i ja mógłbymwymagać pewnych względów, przy wyborze towarzystwa dla nas.Pani Berg spojrzała nań, zdziwiona.Jakim pewnym siebie i belferskim tonem przemawiał. Więc w ten sposób bierzesz udział w cierpieniach innych?  rzekła zjadliwie.Halvor spostrzegł natychmiast, że popełnił błąd. Zrozum mnie dobrze, moja kochana  powiedział łagodnie. Na pewno nikt nie jestskłonniejszy ode mnie do uznania twojej szlachetności i dobroci, widzę też wielkość w chęcipodania dłoni cierpiącym, bez wglądania w to, w jaki sposób popadli w nieszczęście.Ale tu-taj, jestem zdania, że wypadek przedstawia się inaczej.Przypuśćmy, że stawianie na pierw-szym miejscu względu na nas i twój dom było niesłuszne, jakkolwiek spowodowane raczejtroską o ciebie niż o kogokolwiek innego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire