[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na szczęście obok znajdowało się łóżko, na które mogła opaść.- Chciałam się trochę zabawić.- Byłem dla ciebie chwilową rozrywką?- A czym więcej?Jeśli wcześniej Santiago był zły, teraz wpadł we wściekłość.Serce podeszłojej do gardła, gdy obserwowała jego zmagania z oburzeniem.- Jestem zdumiony, że byłaś gotowa przespać się z takim aroganckim,samolubnym, agresywnym draniem.Przez długie rzęsy Santiaga przebijał gniewny błysk oczu; miał na nią dziwny,hipnotyzujący wpływ.- Nie znałam cię, gdy szłam z tobą do łóżka, a w łóżku nie jesteś samolubny.Usłyszała jego urwane westchnienie i zamarła, bo w miejsce wrogości pokójwypełniło równie ulotne, lecz znacznie bardziej niebezpieczne uczucie - napięcieseksualne.- Ty też nie - rzucił.- Tak jak już mówiłam, to był błąd.Nie jestem z niego dumna.W jego oczach pojawił się mroczny i niebezpieczny blask; twarz mu stężała.- A czy ten błąd" obejmuje także zajście w ciążę?65SRROZDZIAA DZIEWITYGłos zamarł jej w krtani, zdołała tylko spojrzeć na Santiaga.- To nie jest trudne pytanie, dlaczego masz problemy z odpowiedzią?Nie spodziewała się, że będzie musiała kiedyś na nie odpowiedzieć.Niesądziła, że zobaczy jeszcze Santiaga.Kłamstwo było najprostszym i najkorzyst-niejszym rozwiązaniem.Otworzyła usta, żeby skłamać, ale, o dziwo, nie padły znich upragnione słowa.- No więc.? - warknął Santiago, najwyrazniej z trudem opanowując gniew.Zacisnęła buntowniczo usta.- Co no więc"?- Wiem, jak lubisz różne gierki, Lily - powiedział.Z ponurym i twardymwyrazem twarzy dorzucił cicho: - Ale uwierz mi, teraz nie pora na nie.Nie była to również pora na snucie seksualnych fantazji, ale i tak im ulegała.Powstrzymała z trudem wybuch histerycznego śmiechu.- Nie bawię się w żadne gierki.I chciałabym, żebyś opuścił moją sypialnię.-Ostatnie zdanie dorzuciła, nie spodziewając się, że on usłucha.I nie zrobił tego.- A ja chciałbym wiedzieć, czy to było moje dziecko.Wzięła głęboki oddech i rzuciła pytające spojrzenie na jego smagłą twarz.- Dlaczego chcesz to wiedzieć?Zacisnął zęby i spojrzał na nią z gniewnym niedowierzaniem.- Dlaczego? Pytasz poważnie?Blade policzki Lily zaczął pokrywać rumieniec.- Moim zdaniem to całkiem rozsądne pytanie.- Co ty wiesz o rozsądku! - wykrzyknął głośno.- Może trochę ciszej?66SR- Nie wiesz, co to prawda! Ty.- Z widocznym wysiłkiem zapanował nadsobą i dorzucił: - Ostrzegam cię.- Ostrzegasz mnie?Był czas, kiedy go potrzebowała i pragnęła, a jego przy niej nie było.Nie,zjawił się teraz, kiedy miała właśnie odbudować swoje życie.Typowe.- Do cholery, jakie masz prawo mnie ostrzegać? - zapytała.- Aączył nas tylkoseks.To już przeszłość.- Uśmiechnęła się i odważnie zignorowała niskie, pełneniedowierzania warknięcie, które wyrwało się mu z gardła.- Pomyśl o tym -doradziła.- Jakie to ma teraz znaczenie? Dziecka już.nie ma.Wzdrygnął się na te słowa, ale twarz mu nie złagodniała.- Czy to było moje dziecko? Odpowiedz tylko tak" lub nie".Czy to takietrudne?Dlaczego nie mogła po prostu powiedzieć: Tak, oczekiwałam twojegodziecka?- Wiesz, że używaliśmy.że byliśmy.ostrożni.- Ostrożność nie zawsze wystarcza - stwierdził bez ogródek.- Jedyną pewnąformą antykoncepcji jest celibat.Ten komentarz nasunął jej na myśl wszystkie kobiety, które uległy jegofatalnemu urokowi od ich rozstania.- To raczej nie jest w twoim stylu, co?Wykrzywił usta.- A w twoim.?Lily poczerwieniała i, zdesperowana, odparowała obronnym tonem:- To był tylko seks.Obrzucił spojrzeniem jej zarumienioną twarz, w ciemnych oczach rozbłysłapogarda.- A ja myślałem, że to było spotkanie bratnich dusz.Wyobraz sobie, jakiwstrząs przeżyłem.Po raz ostatni pytam: byłaś ze mną w ciąży?67SR- Nie lubię, kiedy stawia mi się ultimatum.- A ja nie lubię, gdy się mnie okłamuje.- Nie okłamałam cię.W odpowiedzi na jej protest uniósł brew.Zarumieniła się.Opuściła ramiona iskinęła lekko głową.- Myślę, że to było twoje dziecko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]