X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Znalazło sięteż paru bliższych znajomych pani Gley, między innymi młody lordRaleigh, z którym się bez przerwy droczyła.Spędziła kilka tygodni wposiadłości jego rodziców i  przy tej okazji poznali się i pokochali ,jak twierdził młody lord.Na co pani Gley odparła z humorem: Ależ, Bobby, niechże mnie pan nie kompromituje, nie chcę, bysądzono, że byłam jedną z pańskich licznych miłostek. Chce mi pani złamać serce? A czy tam jeszcze jest coś do łamania, Bobby?138 Z zabawnym wyrazem twarzy lord obmacał swoją pierś, po czymwestchnął: Rzeczywiście, jest mocno nadwerężone, zwłaszcza że znówukłuła je strzała Amora.To mówiąc rzucił Jo zabójcze spojrzenie.Gdy zostały same, paniGley powiedziała: Mam nadzieję, że pani się nie przejmie Bobbym Raleighem,Jo; to lekkoduch, który, gdy tylko spojrzy na ładną kobietę, natych-miast robi do niej słodkie oczy.Proszę przyjmować spokojnie jegohołdy, ale nie dać się zwieść, że to cokolwiek poważnego.On lata jakmotyl z kwiatka na kwiatek.Zresztą, wcale mu się nie dziwię, że paninie ominął, moje dziecko. Może pani być o mnie spokojna  odparła Jo, uśmiechając sięmelancholijnie. Lord Raleigh nie zawróci mi w głowie.Pisarka spojrzała na nią uważnie.Nie po raz pierwszy przyszło jejna myśl, że serce Jo, mimo jej zapewnień, nie było wolne.Ale w ta-kim razie musiała to być nieszczęśliwa miłość i Jo nie liczyła naszczęśliwe zakończenie.Uspokoiwszy się względem Jo, pani Gley niepokoiła się o młodegolorda.Wiedziała, jak niewiele mu trzeba, by zadurzyć się w Jo i nieodstępować jej na krok.A Bobby Raleigh zakochał się nie na żarty, mimo że Jo traktowałago z chłodną uprzejmością i doprowadzała do rozpaczy ironicznymiuwagami.Gdy pani Gley zdradziła swój zamiar podróży Nilem wraz zJo, lord uparł się, że będzie im towarzyszył.W jego ślady poszło nie-stety kilkoro innych panów i pań.Pisarka przyjęła to bez entuzjazmu.Bobby'ego chętnie widziała u swego boku, gdyż ją rozweselał i lubiłago mimo jego wad.Ale reszta towarzystwa będzie j�j przeszkadzała.Nie było jednak sposobu, by się ich pozbyć.Najbardziej zaintereso-wana wspólną podróżą była młoda lady Sholms, zakochana po uszyw Bobbym, czego on wcale nie dostrzegał.Znał ją zbyt długo, by terazulec jej urokowi.Koniec końców najwytrwalsi postawili na swoim i miast dwu  nawycieczkę w górę Nilu popłynęło osiem osób.Bobby był tak zakochany w Jo, że zmartwiona pisarka próbowałaprzemówić mu do rozsądku:139  To naprawdę bez sensu, drogi Bobby, że pan rozbudza w sobienamiętność do panny Warren.Czy pan nie widzi, że ona pana niedostrzega? Widzę, i właśnie dlatego wydaje mi się tak urocza i godna po-żądania.Po raz pierwszy w życiu myślę poważnie o małżeństwie. Z panną Warren? Tak, z nią, tylko z nią! Ależ ona nie ma najmniejszego zamiaru wyjść za pana. Może zmieni zdanie. Drogi Bobby, to prawda, że panna Warren doskonale nadajesię na żonę lorda.Ale proszę pomyśleć, co by powiedzieli pańscy ro-dzice, gdyby się okazało, że ich synowa jest moją byłą damą do towa-rzystwa i w dodatku ubogą dziewczyną.Bobby pozostał niewzruszony. Mama zemdleje, ale zaraz przyjdzie do siebie, a tata mnie wy-dziedziczy, by, poznawszy pannę Warren, wystawić mi tym wyższyweksel.Za miesiąc tata i mama będą się bić o zaszczyt rozpieszczaniapanny Warren, a ja będę bezgranicznie szczęśliwy. Póki pańskie niestałe serce nie znajdzie sobie innego obiektuzainteresowania. Wykluczone, tym razem zakochałem się na amen. Słyszałam to już nie raz. Nie, nie, tym razem to już na zawsze.No, niech pani powiesama: czy ona nie jest urocza? Jaka z niej będzie dumna lady! Niechże pan będzie poważny, Bobby; to nie uchodzi.Niech siępan lepiej zakocha w lady Sholms.To inna sprawa; pańscy rodzicebardzo temu sprzyjają.Ona pana kocha i jest również uroczą dziew-czyną, ma wiele wdzięku, jest wesoła; pasuje do pana. Właśnie, aż za bardzo! Rodzice od dawna suszą mi tym głowę,bo wszystko się tak cudownie składa.To wystarczy, bym jej nie lubił. No, tak, pańscy rodzice popełnili błąd, polecając ją panu.Le-piej by zrobili, grożąc panu klątwą i wydziedziczeniem, gdyby pan sięodważył wziąć ją za żonę.Gdyż pana pociąga tylko zakazany owoc,czyż nie tak? Jak pani mnie dobrze zna  mówił Bobby, całując ją w rękę. Gdyby pani była w moim wieku, musiałaby pani zostać moją żoną.140  Jakiż z pana dzieciak, Bobby! Gniewałabym się na pana jesz-cze bardziej, gdyby nie pewność, że dostanie pan kosza, jeśli się panoświadczy pannie Warren. Naprawdę uważa to pani za możliwe?  spytał obrażony lord. Absolutnie pewne! Nie wierzę pani.Na razie się jeszcze broni, ale na szczęściewszystkie kobiety tak się zachowują na początku.Inaczej flirt byłbyczymś straszliwie nudnym. Z taką kobietą jak Jo Warren się nie flirtuje.Ona jest na to zadobra. Właśnie dlatego chcę się z nią ożenić! Wracamy do punktu wyjścia.Bobby, chyba nie chce pan sięskompromitować, dostając kosza.Niech się pan zakocha w ladySholms i wtedy wszystko będzie dobrze. Równie dobrze mogłaby pani żądać ode mnie, bym wyrwałsobie serce z piersi i kazał wstawić inne. Och, co za tragiczny ton! Bobby, ręczę, że za miesiąc obudzisię pan z tego snu.Więc lepiej niech się pan obudzi teraz, nim dosta-nie pan kosza.U lady Sholms miałby pan murowany sukces, onapana szczerze kocha mimo pańskich wad. Czy ja wiem? Chyba trochę znam się na ludziach.Lord zerknął na młodą Angielkę, ale zaraz jego wzrok powędrowałku Jo, rozmawiającej nie opodal z kilkoma panami, i szanse ladySholms znów spadły do zera. Proszę się nie trudzić, nie przekona mnie pani  powiedział. Nie dam się zastraszyć koszem.Zdobędę miłość panny Warren. Proszę bardzo, jeśli chce się pan sparzyć! Zresztą będzie toniegrozne poparzenie.Młody lord patrzył na nią roześmianymi oczami. Już dziś zapraszam panią na mój ślub z panną Warren. Nic więcej nie powiem.Bobby.Ostrzegałam pana.Poniesiepan konsekwencje swego szaleństwa.Lord roześmiał się swawolnie.Dziecko szczęścia, nie wyobrażałsobie, by jakiekolwiek pragnienie mogło mu się nie spełnić.Zmusiłsię, by podejść do lady Sholms i pogawędzić z nią przez chwilę.Taka141 najgorsza nie jest, pomyślał mimochodem, choć gdzie jej tam dopanny Warren.Po czym ruszył szeroką aleją ogrodową okalającą hotel Sheppard ipodszedł do Jo, stojącej w towarzystwie kilku panów.Byli to starsimężczyzni i Jolanta rozmawiała z nimi serdecznym tonem.Bobby'e-go potraktowała chłodniej. Pani Gley wzywa panią, panno Warren  powiedział lord.Mogę panią do niej zaprowadzić?Odebrawszy w ten sposób Jo pozostałym panom, poprowadził jąw głąb ogrodu.Zorientowawszy się, że młodzieniec nie prowadzi jejwcale do pisarki, Jo powiedziała spokojnie: Dziękuję panu za fatygę, lordzie; teraz już sama trafię. Pospacerujmy trochę  poprosił [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright � 2016 (...) chciałbym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire

    Drogi uĚźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.