[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie poszedł jednaktak daleko jak Lieberman, który był całym sercem za tota-litarną plutokracją, wspieraną, jeśli zajdzie taka potrzeba,represyjnymi akcjami policyjnymi oczywiście dopókiludzie na świeczniku będą przychylni takim jak on %7łydom43i dadzą mu się trochę nachapać i nazywał to neokonser-watyzmem.Lieberman, którego nazwisko pojawiło się naliście malowanych sponsorów tylko w ogłoszeniu, za którezapłaciła po cichu Partia Republikańska, nie mógł przebo-leć, że Gold, za zaledwie dwadzieścia pięć dolarów więcej,miał swoje nazwisko w gazecie dwa razy.Gold, podobnie jak Lieberman, bardzo lubił oglądaćswoje nazwisko w prasie, a całe jego zainteresowanie po-lityką sprowadzało się do nadziei na dobrą posadę w rzą-dzie, o możliwości załatwienia której wspominał Ralph.Nie miał ani złudzeń, ani obaw co do obciążeń związanychze sprawowaniem urzędu publicznego: jedynym wielkimobciążeniem na takim stanowisku, jakie dostrzegał, byławalka o utrzymanie się na stołku, i wahał się tylko przezchwilę, kiedy nadarzyła się okazja zrecenzowania książkiPrezydenta.Nie było żadnych wcześniejszych zapowiedzi, że taki rę-kopis w ogóle powstaje.Gold był naturalnie zaskoczonyosobliwym podejściem Prezydenta, który zabrał się do pi-sania o swoich doświadczeniach, mimo iż tak krótko pias-tował swój urząd.Ale w swojej dogłębnej analizie Mojegoroku w Białym Domu" Goldowi udało się przedstawićw korzystnym świetle nawet i tę niezwykłą okoliczność, a topoprzez wyrażenie pełnego szacunku uznania dla głowypaństwa starającej się od samego początku nawiązać ot-warty dialog z gremium, które Gold szczęśliwie nazwał współczesnym uniwersalnym elektoratem".Określenie tookazało się trafniejsze, niż mógł się spodziewać.Sam Pre-zydent powtarzał je po dwa razy na dzień podczas kur-tuazyjnych wizyt w różnych częściach świata, w których gonie lubiano.Dziennikarze, ilekroć cytowali to określenie,czuli się w obowiązku przypominać, kto jest jego autorem.A sam Gold nie miał pojęcia, jakie kryje się pod nim zna-czenie.Jeszcze bardziej zaskakujący był telefon od Ralpha New-some'a, który zadzwonił, żeby mu podziękować w imieniuBiałego Domu. To gdzie się teraz udzielasz? zapytał Gold.Ralphnadal miał u niego opinię człowieka godnego zaufania.44Stracili ze sobą kontakt przed siedmioma laty, kiedy zakoń-czyli wspólną działalność w Fundacji senatora Russella B.Longa. Pracuję teraz w Białym Domu odparł Ralph.Wchodzę w skład personelu Prezydenta.Gold był pod wrażeniem. Jak to się stało, że nigdzie o tobie nie czytałem? Prawdopodobnie czytałeś, tylko nie zdawałeś sobiez tego sprawy odparł Ralph. Robię często za zródło.Anonimowe zródło. Poważnie? Jak najpoważniej.Widzisz, Bruce, obracam się terazw kręgu wewnętrznym i bardzo mało z tego, co tam robię,przecieka na zewnątrz.Moje akcje sporo tu podskoczyły,kiedy wyszło na jaw, że ciebie znam ciągnął Ralph.Prezydentowi bardzo się podobały twoje uwagi. Przekaż mu mruknął Gold że się cieszę.Po-wiedz, że starałem się zachować obiektywizm. Zachowałeś go powiedział Ralph. I on to do-strzega.Byłeś bardzo obiektywny.Dostaliśmy całe stertyentuzjastycznych recenzji, między innymi tę Liebermana,ale większość pisali ludzie, którzy chcieli się przypochlebić.Nie wydaje mi się, by była wśród nich bardziej rzeczowai wyważona od twojej. Mam nadzieję, że nie byłem zbyt surowy mruknąłGold. Pod tym względem byłeś w sam raz uspokoił goRalph. Prezydent jest otwarty na krytykę, Bruce, i uznałtwoje sugestie za bardzo pomocne.Zwłaszcza te dotyczącebudowania zdań i konstrukcji tekstu.Rozumiesz go chybalepiej od innych. Jeśli już o tym mowa, Ralph, to przyznam ci się, żeco do paru kwestii miałem pewne wątpliwości. Co do jakich, Bruce? No, szczerze mówiąc, Ralph. Wal, Bruce, nie krępuj się. Większość prezydentów siada do pisania swoichwspomnień po upływie kadencji.Ten zaczął już chybaw dniu objęcia urzędu.45Ralph skwitował to przypuszczenie skromnym chichotem. To był mój pomysł przyznał. Dzięki temu ot-wiera się przed nim szansa napisania więcej niż jednegobestsellera.Może je produkować rok w rok.To równieżpodbiło u niego moje akcje. Zastanowiło mnie coś jeszcze.Ale uznałem, że lepiejtego nie zgłębiać. - Co takiego, Bruce? Widzisz, Ralph, w pierwszym roku urzędowania mu-siał poświęcać strasznie dużo czasu na pisanie o swoimpierwszym roku urzędowania.A mimo to nigdzie w tekścienie wspomina ani słowem, że jest zajęty pisaniem książki.Ralph odchrząknął cicho. Chyba to przeoczyliśmy.Dobrze, że się tego nie cze-piałeś. Kiedy on znalazł na to czas? Wszyscy tutaj zakasywali rękawy i pomagali jak mogli oświadczył Ralph. Nie w pisaniu oczywiście, tylkow odbębnianiu większości tych innych dupereli, którymimusi się zajmować każdy prezydent.W książce wszystkiesłowa pochodzą od niego.Gold odparł, że rozumie. Ten Prezydent naprawdę ma zmysł organizacyjny,Bruce, i potrafi rozdzielać obowiązki.Inaczej nigdy by nieskończył dodał Ralph. Znalazłby się w sytuacji Tris-trama Shandy'ego* próbującego spisać historię swojegożycia.Pamiętasz, Bruce, Tristrama Shandy'ego" i to wy-pracowanie, które od ciebie zerżnąłem? Pewnie, że pamiętam odparł Gold z nutką roz-goryczenia w głosie. Dostałeś wtedy lepszą ode mnieocenę, a do tego wydrukowali ci to w szkolnej gazetce. Dostawałem lepsze oceny za wszystkie wypracowania,które od ciebie zrzynałem, nie pamiętasz? przypomniał* Tristram Shandy (w polskim tłumaczeniu %7łycie i myśli JWPanaTristrama Shandy'ego", 1959 obszerna powieść wielkiego humorystyLawrence'a Sterne'a, prekursora eksperymentów powieściowych.Wbrewtytułowi niewiele mówi o życiu i zgoła nic o myślach tytułowego bohatera,który w połowie dzieła przychodzi dopiero na świat, a na jego końcuznajduje się u progu dzieciństwa.46mu Ralph. Bruce, Prezydent jest bardzo zapracowanymczłowiekiem.Tyle rzeczy musi wciąż robić szybciej, niż jestw stanie o nich napisać, nawet kiedy nie robi nic innego,tylko pisze o tym, co powinien zrobić.I dlatego potrzebnamu wszelka pomoc.Bruce, czy myślałeś kiedyś o pracyw rządzie?W tym momencie Gold poznał smak sensacji zwanejarytmią serca. Nie odparł siląc się na spokój. A powinienem? To fajna robota, Bruce.Przenosisz się z przyjęcia naprzyjęcie, a dziewczyn masz na pęczki.Nawet aktorek. A czym bym się zajmował? Trudno mi w tej chwili powiedzieć.Musiałbym po-pytać.Ale masz za sobą odpowiedni staż w szkolnictwiewyższym, a do tego dar formułowania celnych powiedzeń,które chybaby się nam przydały.Na razie nic nie mogęobiecywać.Jestem jednak przekonany, że będzie to cośbardzo, bardzo poważnego.Powiedz tylko, że się nad tymzastanowisz. Zastanowię się wykrztusił Gold, odzyskawszy od-dech. A więc wysonduję dyplomatycznie sytuację
[ Pobierz całość w formacie PDF ]