[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ty jesteś albo kompletnym kałmukiem, albo znakomitym aktorem.- Brenner wciążnie był zdecydowany, czy ma ochotę na zwadę, czy też na śmiech z samego siebie.- To było pytanie? - Mucha z satysfakcją wpatrywał się w twarz Brennera.- A daj ty mi spokój, zatkany gazniku! - Brenner jednak się nadąsał i wyszedł zkuchni.Ktoś zastukał do drzwi mieszkania.Mucha spojrzał pytająco na Pranverę.- Nie wiem, o tej porze nikt tu nie bywa.Policja? - Na palcach podeszła do drzwi izajrzała przez judasza.Ostrożnie uchyliła drzwi, zza których wyłoniła się potężna postać Witka.Nie powitał ich jednak żadnym wesołym okrzykiem ani żartem.Miał smutną,ściągniętą zgryzotą twarz.- Może gdzieś spaceruje? - powiedział łamiącym się głosem Mucha.Na jego twarzy nie było już cienia niedawnej rubaszności.- O kurczę.O kurczę! -powtarzał bezmyślnie Brenner.Pranvera, czując, że wydarzyło się coś bardzo niedobrego, wniosła na stół szklanki zesmolistą kawą.- Poczekajmy, może wróci, przecież dopiero minęło parę godzin, może musiała coś nagle załatwić - mamrotał Mucha.Witek siedział z łokciem opartym o stół i tępym spojrzeniem wpatrywał się w ścianę.- Jedziemy! - poderwał się naraz Brenner.- Gdzie? Nie wiem gdzie? - machinalnie spytał Witek.- Do naszej ambasady! Nie ma wyjścia.- Głos Brennera był nadspodziewaniespokojny i zdecydowany.Zerwali się jak na komendę i pobiegli po schodach.Pranvera uprzątnęła niedopitą kawę i usiadła na krześle.Skrzyżowała ręce napiersiach i wyglądała tak, jakby w myślach odmawiała jakąś pierwotną modlitwę.Z chaotycznych słów olbrzymiego Polaka wywnioskowała, że w Tiranie zaginęłakierowniczka konwoju, z którym przyjechali jej goście. Rozdział XVIIITo nie twoja wina, durniu.- głos Witka zdradzał absolutną bezradność.Siedzieli z Brennerem w restauracji  Kosova na placu Skanderbega.Czekali napowrót Krzysztofa Muchy, który na wieść o porwaniu Moniki, pognał do polskiej ambasadyw Tiranie.Ambasador Krzysztof Tomaszewski był jego dalekim krewnym i wedługzapewnień kierowcy gotów był wiele dla swojego krewniaka zrobić.- To nie twoja wina, przecież ty tu nie miałeś nic do rzeczy.- Gdybym, do diabła, nie namówił jej na ten konwój, to byłaby bezpieczna, a tak.Vesna, Monika.- twarz Brennera wyrażała bezradność i rezygnację.- Nie można wciągać wto ludzi, nie można, Witek.- Zakrztusił się albańską podróbką  marlboro.- Monika niezasłużyła.Do lokalu weszła hałaśliwa grupa śniadych mężczyzn.Zajęli miejsca przy dużymstoliku w kącie i zamówili piwo.Obrazek typowy dla wszystkich knajp w Tiranie.W te dni były oblężone przezuchodzców z Kosowa, którzy na noce wracali do swoich nędznych kwater.- Monika potrafi sobie radzić.Ta kruszyna ma większe jaja niż my wszyscy razemwzięci.- Głos Witka nie brzmiał zbyt przekonująco.Brenner przestał go słuchać.Natarczywie wpatrywał się w człowieka, który siedziałnaprzeciwko, w grupie hałaśliwych Albańczyków.Chuda twarz, wymizerowana, ale jednakdziwnie znajoma.Starszy, chudszy, przygarbiony, ale przecież te same ruchy, ten samwesołkowaty głos.Albańczyk odwrócił głowę i napotkał natarczywe spojrzenie nieznajomego.Zacisnąłwargi tak, jakby gotów był odeprzeć nagły atak.Tu, w Tiranie, nie było przyjęte, aby obcymężczyzna tak otwarcie mierzył kogoś wzrokiem, jeśli jednak tak się działo, to oznaczało, żeszuka zwady.Dłonie Albańczyka mimowolnie zacisnęły się w pięści.Naraz jednak jego twarz rozpogodziła się szerokim, serdecznym uśmiechem.Zerwałsię zza stołu, przewracając kilka szklanek napełnionych ohydnym, tirańskim piwem.- Jędro?! - wrzasnął.Oczy wszystkich gości kawiarni zwróciły się na chudego, tyczkowatego Albańczyka.-.a w ogóle to naszej sikoreczce nic się nie stanie, bo.- Witek urwał potrąconyprzez zrywającego się zza stołu kompana. - Jezu Chryste - wymamrotał Brenner.Enver Krasniqi i Andrzej Brenner padli sobie w ramiona.Po chwili przy połączonych, kulawych stołach zasiadła liczna gromada mężczyzn.Kipieli radością, a przy stołach mieszały się toasty wypowiadane po albańsku i po polsku.- Aleś się nam znalazł, niedojdo bałkańska.przecież gdybyśmy cię szukali w kilkadywizji wojska, to byśmy nie znalezli! - Witek z całej mocy walił po plecach roześmianegochuderlaka o sczerniałej i pooranej świeżymi zmarszczkami twarzy.- Bucu serdeczny, kochany chłopie.- Brenner całował Envera w czoło i niewypuszczał ze swojej ręki jego dłoni, tak jakby obawiał się, że odnaleziony przyjaciel narazczmychnie.- Oj, oj, Poljaki moje, Poljaki, że my się tak znalezli.no Bóg w tym, Bógmuslimanskopolski.- Enver otwarcie ocierał w policzków łzy.- Schudłeś, bidny taki się zrobiłeś, trza będzie cię odkarmić.- Witek postawił przedEnverem wielką michę z parującym mięsiwem.Albańczyk opowiadał szybko i chaotycznie.Po tym jak wraz z całą rodziną został przez serbską policję wypędzony z domu wPrisztinie, zapakował wszystko to, co pozwolono mu wynieść do samochodu, i w konwojunadzorowanym przez policję wyruszył ku granicy Kosowa z Albanią.Na granicy siłą wyrzucono ich z samochodu, a pijany bojówkarz Arkana wrzucił dośrodka granat.Pozbawieni wszystkiego ruszyli pieszo w kierunku Tirany.Po czterech dniachmorderczej wędrówki dotarli do stolicy dawnego królestwa Envera Hodży.Tu Enver miałdalekiego krewnego.Za obietnicę sowitej zapłaty, po odzyskaniu przez Envera dóbr wPrisztinie, krewny zgodził się, aby zamieszkali w pomieszczeniu, które jeszcze niedawnosłużyło krewniakowi za miniaturowy warsztat naprawy urządzeń domowych.Nieogrzewanaklitka musiała pomieścić rodzinę Krasniqi, a po kilku dniach dołączyła do niej inna albańskarodzina, wypędzona z miasteczka Ferizaj.Enver i jego bliscy od dwóch miesięcy wegetowaliw Tiranie bez żadnych dokumentów i pieniędzy.Tylko pomoc innych Kosowarów, którzy wtym czasie nadciągnęli do stolicy Albanii, uchroniła ich od losu ulicznych żebraków.- No to mamy naszego albańskiego łazęgę, teraz czas zająć się turkaweczką - sapnąłWitek.- Turkaweczką? - Enver wbił w Brennera pytające spojrzenie swoich roześmianychoczu.- Ech - Brenner zrezygnowany machnął ręką.- Bo widzisz, mahometański poganinie.Ostatnio mamy tak, że jak już los się uśmiechnie, to zaraz musi dać nam kopniaka w tyłek.Turkaweczka nam się zgubiła.- OczyWitka zasnuły się mgłą.- Dziewczyna? - Enver nie ustępował.- Znów.- mina Brennera wyrażała krańcową rezygnację [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire