[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Twarz hetmana stężała na chwilę.- To niebezpieczny człowiek - rzekł głuchym tonem, jakby starał się zapanować nadgłosem.- Kilka lat temu zatrudniłem go w pewnej sprawie.Wykazał się wówczas zadziwiającąskutecznością.Gintras próbował niegdyś dowiedzieć się czegoś o tamtej sprawie sprzed lat i badałpogłoski o tajemniczych wydarzeniach, jakie rozegrały się w Kiejdanach.Rzecz dotyczyłajedynej córki hetmana i jakiejś kobiety, ponoć kochanicy księcia.Jednak wszyscy świadkowie, zktórymi rozmawiał, milczeli jak zaklęci.- Tu jest na swoim terenie - kontynuował Radziwiłł, nie dostrzegając chwili zamyśleniau swego rozmówcy -musisz być zatem szczególnie przezorny.- Przezorność to moje drugie imię, wasza miłość. Hetman spojrzał na Gintrasa zmrużonymi oczami.- Może wyda ci się interesującym, Millke - podjął po dłuższej chwili - gdy dowiesz się,że myśl o zatrudnieniu ciebie przyszła mi do głowy po spotkaniu z tym oficerem.Uznałem, że przyda mi się człowiek o zdolnościach podobnych do tych, jakie posiadamości Hirsz.Z tej przyczyny wydostałem cię spod katowskiego miecza. Och, to było celne.Gintras przyoblekł twarz w wystudiowaną maskę uniżoności.- Zawsze pamiętam o łaskawości waszej miłości.- I słusznie, Millke, i słusznie, bo ostatnio mam jej w sobie bardzo niewiele, słuchajwięc uważnie.Gintras pochylił się lekko, by zaznaczyć swe zainteresowanie.- Przez minione lata poświęciłem niemało środków, by zdobyć informacje o tymczłowieku - ciągnął hetman.- Urodził się w Rydze i tam wychowywał do szóstego roku życia.Mój agent odszukał ludzi, którzy znali jego matkę.Była czarownicą.Po wkroczeniu Szwedów domiasta została zadenuncjowana przez miejscowego pastora.Aresztowano ją, wytoczono proces ispalono na stosie.Millke popatrzył na księcia szczerze zaciekawiony.- Chłopak zniknął w dniu aresztowania matki.Próbowano ponoć go szukać, aleSzwedzi mieli co innego na głowie niż uganianie się za jakimś bachorem.Mój człowiekdowiedział się również, że kochankiem owej kobiety był oficer litewskiego garnizonu.W dniukapitulacji miasta on również zniknął bez śladu.Kazałem przeszukać archiwa, lecz nieznaleziono jego nazwiska na liście oficerów wykupionych z niewoli.Radziwiłł przerwał dla zaczerpnięcia oddechu.- W następnym roku nazwisko owego oficera wypłynęło jako dowódcy chorągwilekkiej jazdy w armii, z którą mój ojciec obronił Mittawę przed Gustawem Adolfem - w głosiehetmana rozbrzmiała nieskrywana duma.- Potem szlachcic ten stał się klientem domu Sapiehów.Mój człowiek odnalazł jego rodzinę.Oficer umarł przed laty, lecz wdowa wciąż żyje i doskonalepamięta chłopca.Nie mieli własnego potomstwa, więc przygarnęli dzieciaka, by wychować jakswojego.Chłopak wyznawał obrządek luterański, zatem ochrzcili go na katolika zgodnie zeswoją wiarą.Wkrótce jednak z dzieciakiem zaczęły dziać się niepokojące rzeczy.- Pojawiły się dziedziczne zdolności - wtrącił Gintras, domyślając się reszty.Hetman przytaknął nieznacznie.- Bez wątpienia.Niewiasta ta twierdziła, że jeszcze przed śmiercią męża wymogła nanim, by oddał wyrostka na wychowanie do jezuitów w Wilnie.Hetman wzdrygnął się, jakby sama wzmianka o Towarzystwie Jezusowym przyprawiałago o dreszcze.- Dalej trop się urywa.Oficer o nazwisku Hirsz wypływa nagle kilkanaście lat pózniejtu, w Warszawie.Szybki, choć nie spektakularny awans na instygatora starosty Grzybowskiego.- W sam raz dla człowieka chcącego pozostać w cieniu - ocenił Gintras.Hetman kiwnął głową z aprobatą.- Sam bym tego lepiej nie ujął, panie Millke.- Czy wasza miłość ma szczególne życzenia co do osoby tego człowieka?Wyraz twarzy hetmana mógł w tej chwili budzić grozę.- Chcę, aby przed śmiercią wiedział, komu ją zawdzięcza.Gintras powstrzymał się przed okazaniem niezadowolenia.Jak masz kogoś zabić, zrób to,a nie gadaj, bo inaczej sam skończysz z ostrzem w trzewiach.- Da się zrobić, wasza miłość - rzekł krótko. - To już wszystko, Millke - oznajmił Radziwiłł i spojrzał w okno, wyraznie zamyślony.Gintras ukłonił się, na wypadek gdyby jego odbicie było widoczne w szybie, i wyszedł nakorytarz.Szkoci zamknęli za nim drzwi.Pożegnał wartowników krótkim skinieniem głowy, następnie ruszył korytarzem dotylnego wyjścia.Na zapleczu dworu kręciło się ledwie kilku czeladnych.Millke przeciął na ukospodwórze i wkroczył w prześwit między płotem a drewutnią.Za wąskim przejściem rozciągał sięsad, przez który wąską, wijącą się między drzewami ścieżką można było dojść do bocznej furty.Gintras zerknął z żalem na swoje nowe skórzane buty.Za bramą natychmiast przywitał go wilgotny, nieprzyjemny wiatr.Millke rozejrzał się pokrótkim zaułku dochodzącym do głównej ulicy i ruszył wolnym krokiem, rozmyślając, jakwykonać rozkaz księcia i jednocześnie wyjść z tego cało.Pan Gintras Millke był bowiemczłowiekiem ostrożnym, ważącym każdy ruch i ceniącym swe życie, a dotychczasowedoświadczenia nauczyły go, że rzecz dziś korzystna czy zgoła konieczna nie zawsze taką okazujesię w przyszłości. A takich jak ja zawsze można poświęcić w imię wyższych racji.Już tylko z tej przyczyny pomysł, by zamordować królewskiego oficera podczas trwaniasejmu, był wystarczająco niepokojący.Do tego dochodziło jeszcze idiotyczne życzenie księcia.W innym razie mógłby po prostu użyć rusznicy, albo jeszcze lepiej myśliwskiej kuszy, cicho ibezpiecznie, a tak trzeba będzie załatwić rzecz ostrzem, i to raczej krótkim.Gintras zmarszczyłczoło na myśl o takim rozwiązaniu.W przeszłości miał okazję zetknąć się z ludzmi TajnejKancelarii.Na pamiątkę owego krótkiego, acz gwałtownego spotkania została mu długa bliznana lewym boku.Cóż jednak czynić? Pan każe, sługa musi, o czym dobitnie przypomniał mu JanuszRadziwiłł.Millke doszedł do wylotu zaułka, zatrzymał się i rozejrzał bacznie po ulicy.Nikt zprzechodniów, wozniców czy straganiarzy nie zwrócił nań uwagi.Następnie omiótł wzrokiem dachy drewnianych domów.Nigdzie nie dostrzegł szpicli,czy to królewskich, czy hetmańskich.Przy czym ci drudzy niepokoili go o wiele bardziej.JanuszRadziwiłł był człowiekiem religijnym, Gintras zaś hołdował rozrywkom, które w żaden sposóbnie mogły zyskać zrozumienia w oczach hetmana.Pan Millke uśmiechnął się pod nosem na myśl o dziewczynce oczekującej nań w piwnicyi energicznym krokiem skierował się w stronę przeprawy na Pragę.Iwan Hańcza splunął na ziemię i wytarł plwocinę podeszwą buta.Prawą dłoń zacisnął nakrzyżu zwisającym pod kaftanem i delią.Odziedziczony po prababce krucyfiks dosłownie parzyłnagą skórę.Kozak z ponurą miną wpatrywał się w plecy oddalającego się jegomościa. Chędożony zaklinacz, nie może być inaczej.Hańcza przez kilka oddechów rozważał, czy aby nie powinien śledzić mężczyzny.RozkazHirsza był jednak wyrazny: nie odstępować stanowiska i mieć baczenie na każdego, kto odzaplecza przybywa do Radziwiłła.Taka dosłowna interpretacja rozkazu bardzo mu odpowiadała.W przeszłości spotkał już na swej drodze paru czarowników.Ten tutaj wyglądał zaś Hańczy na wyjątkowo wrednego.Zaklinacz skręcił w boczną uliczkę i Iwan stracił go na dobre z oczu.Pieczenie podkrzyżem ustało, pozostawiając po sobie lekkie swędzenie.Kozak podrapał palcami podrażnioną skórę i z ulgą skupił się na obserwacji zaułka. Rozdział VHieronim Radziejowski wyprężył ciało i wyrzucił z siebie cuchnący winem jęk [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire