[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Laban zmru\ył oczy i odpowiedział:- Ktoś ukradł bogów mojego domostwa; zniknęli po waszymodejściu.Przybywam, aby odebrać je w imieniu swoim i moich sy-nów.Czemu chciałbyś pozbawiać mnie ich ochrony? Czy nie oba-wiasz się ich gniewu, mimo \e sam czcisz tylko tego bez twarzy?Mój ojciec splunął Labanowi pod nogi.- Niczego ci nie zabrałem.W moim domostwie nie ma nic, co na-le\y do ciebie.W moich namiotach nie ma miejsca dla złodziei.Laban jednak obstawał przy swoim.- Ja drogo sobie cenię moje terafim, siostrzeńcze.Nie odejdę stądbez nich.Usłyszawszy to, Jakub wzruszył ramionami- Ich tutaj nie ma - rzekł.- Zresztą sam sprawdz.- I z tym odwró-cił się plecami do Labana i odszedł do lasu, znikając wszystkim zoczu.Laban zaczął poszukiwania.Moi bracia stali z rękoma skrzy\o-wanymi na piersiach i przyglądali się, jak starzec rozwiązuje ka\dytobołek, jak rozwija ka\dy zrolowany namiot, jak przesiewa palcamika\dy wór z ziarnem, jak obmacuje ka\dy bukłak z winem.Kiedyzbli\ył się do namiotu Jakuba, Symeon i Lewi próbowali zagrodzićmu drogę, ale Ruben odsunął ich na bok.Poszli więc za Labanem ipatrzyli, jak ten plądruje koce mojego ojca, a nawet podnosi matęwyścielającą podłogę, aby rozkopać ziemię, na wypadek, gdyby tambyła wydrą\ona jakaś jama.159 Mijał dzień, a Laban szukał.Ja sama biegałam tam i z powrotem,od miejsc, które przeszukiwał dziadek, do czerwonego namiotu,donosząc moim matkom, co widziałam.Ich twarze pozostawałynieprzeniknione, ale ja wiedziałam, \e się trapią.W \yciu nie wi-działam kobiecych rąk, które byłyby zajęte pracą podczas nowiu, atymczasem one wszystkie bez wyjątku pracowały na wrzecionach.Kiedy Laban przeszukał namiot mojego ojca, nie zostało mu ju\nic do sprawdzenia oprócz czerwonego namiotu.Utkwił wzrok wnamiocie kobiet stojącym na samym skraju obozu.To było nie dopomyślenia, by zdrowy mę\czyzna miał z własnej woli nawiedzić townętrze na samym początku miesiąca.Mę\czyzni i chłopcy wy-trzeszczyli oczy, chcąc się przekonać, czy wejdzie między krwa-wiące kobiety - a co gorsza, własne córki.Stary mruczał coś pod nosem, kiedy podchodził do namiotu ko-biet.Tu\ przy wejściu znieruchomiał i obejrzał się przez ramię, po-patrzył groznie na swych synów i wnuków, a potem uniósł klapę iwszedł do środka.Jedynym słyszalnym dzwiękiem był chrapliwy oddech Labana.Omiótł wnętrze namiotu nerwowym wzrokiem, nie patrząc kobietomw oczy.śadna się nie poruszyła ani nie odezwała.W końcu z wielkąpogardą w głosie burknął coś niezrozumiale i podszedł do stertykoców.W tym momencie ze swojego posłania ze słomy powstała Rache-la.Nie spuściła oczu, kiedy zwracała się do ojca.W rzeczy samejpatrzyła mu prosto w twarz i bez gniewu, strachu czy jakichkolwiekwyraznych emocji oświadczyła:- To ja je wzięłam, ojcze.Ja mam wszystkie terafim.Wszystkichtwoich bogów.Są tutaj.Siedzę na nich.Posą\ki naszej rodziny kąpią160 się teraz w mej krwi miesięcznej, przez co bogowie twego domostwasą ska\eni bez mo\liwości odkupienia.Mo\esz je odebrać, jeślichcesz - ciągnęła spokojnie, jakby mówiła o jakichś błahostkach.-Wykopię je, a nawet obetrę, jeśli chcesz, ojcze.Ale ich magia jestodtąd zwrócona przeciwko tobie.Nie będą cię więcej chronić.Nikt nawet nie odetchnął, kiedy Rachela mówiła to wszystko.Laban wytrzeszczył oczy i zaczął się trząść.Zagapił się na swojąpiękną córkę, która zdawała się jarzyć łuną w ró\anym świetle prze-sączającym się przez ściany namiotu.Była to długa i straszna chwi-la, która trwała dopóty, dopóki Laban nie odwrócił się i starczymkrokiem nie poczłapał na zewnątrz.A tam, w pełnym świetle, stanąłtwarzą w twarz z Jakubem, który właśnie wrócił.- Nic nie znalazłeś - orzekł mój ojciec z najwy\szym przekona-niem.Kiedy Laban nie odpowiedział, Jakub kontynuował: - W mo-ich namiotach nie ma złodziei.To będzie nasze ostatnie spotkanie,starcze.Skończyliśmy z sobą.Laban nic nie powiedział, ale uniósłszy ręce, ukazał wnętrzaswych dłoni i pochylił głowę na znak, \e się zgadza.- Chodz - powiedział - załatwimy sprawę do końca.Mój dziadek dał znać Jakubowi, \e ma pójść za nim na wzgórze,do jego obozu.Moi bracia poszli z nimi, \eby słu\yć za świadków.Ka\dy, i Laban, i Jakub, znalazł dziesięć kamieni; uło\yli je po-tem jedne na drugich, budując kopiec, który miał wyobra\ać dzielą-cą ich granicę.Laban polał ją winem.Jakub polał ją oliwą.Obajmę\czyzni poprzysięgli sobie pokój, dotykając wzajem swych ud.Potem Jakub odwrócił się i zszedł w dół wzgórza.Wówczas ostatniraz widzieliśmy Labana, co uznaliśmy za błogosławieństwo.161 Jakub bardzo chciał ju\ opuścić to miejsce, więc następnego dniaczerwony namiot został rozebrany i ruszyliśmy w dalszą podró\ doziemi, którą mój ojciec nazywał domem.Ojca trawiły wspomnienia o Ezawie.Mimo \e minęło ju\ dwa-dzieścia lat, Jakub wcią\ widział twarz swego brata, w momenciegdy Ezaw wreszcie pojął w pełni to, co mu się przytrafiło [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire